Po środowym pucharowym triumfie MKS w Gaci, oławscy kibice byli przekonani, że w sobotę, w kolejnym meczu o ligowe punkty, podopieczni trenera Zbigniewa Smółki, tak jak z Foto-Higieną, pokonaną 5:1, również bez większego trudu poradzą sobie z przeciętnie dotąd grającą dzierżoniowską Lechią. Początek meczu zdawał się to potwierdzać, bo już w 5 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Akcję zainicjował na połowie rywali Mateusz Peroński, podając do Dominika Wejerowskiego. Ten podciągnął pod pole karne i zagrał na lewą stronę, do Krzysztofa Gancarczyka, który wpadł w obręb szesnastki i plasowanym strzałem z około 12 metrów pokonał Łukasza Malca, strzegącego bramki gości.
Wydawało się, że oławianie rozniosą rywali, bo nadal atakowali, ale bez większego powodzenia. Wykorzystali to przyjezdni i w 21 minucie, za sprawą dwóch Brazylijczyków, zdobyli wyrównującego gola. Na lewym skrzydle Diego de Oliveira przedrylował dwóch oławskich defensorów i po rozegraniu klepki podał w uliczkę do swojego rodaka - Denisa Alcantairy, a ten mocnym strzałem w krótki róg zaskoczył Filipa Wichmana.
Trzy minuty później gospodarze powinni prowadzić 2:1, po podobnej akcji, jak ta lechitów, rozegranej przez braci Gancarczyków. Waldemar podał w uliczkę do Krzysztofa, który objechał Malca i z ostrego kąta strzelił do pustej bramki. Oławscy kibice szykowali się już do okrzyku: - Jeeeeest!, a tymczasem na linii bramkowej wyrósł jak spod ziemi Adrian Leśniarek i wybił piłkę, zmierzającą do siatki. Chwilę później Dominik Wejerowski dośrodkował z lewego skrzydła na pole karne, do Michała Nowaka, a ten uderzył silnie z 12 metrów, ale nad bramkę. Potem dogodną sytuację miał znowu Krzysztof Gancarczyk, który strzelił z bliska, po wrzutce Kamila Dołgana, ale zbyt słabo, więc Malec bez trudu obronił.
Oławianie tylko w dwóch meczach w tym sezonie stracili więcej niż jednego gola (z Zagłębiem II Lubin i z Piastem Karnin), a na własnym boisku nie było jeszcze takiej sytuacji. Przydarzyła się w 37 minucie, w spotkaniu z Lechią. Po wybiciu piłki przez gości w stylu "na uwolnienie", futbolówkę przejął na prawym skrzydle Łukasz Maciejewski i po minięciu Damiana Kiełbasy, dośrodkował na pole karne. Po rykoszecie piłka trafiła do nieobstawionego tam Denisa Alcantairy. Ten był trochę zaskoczony sytuacją, uderzył więc w nieco ekwilibrystyczny sposób, ale bardzo szczęśliwie, bo futbolówka przeleciała obok jeszcze bardziej zaskoczonego Wichmana i wpadła do siatki.
Oławianie mogli wyrównać tuż przed końcem pierwszej połowy. Prawym skrzydłem zaatakował Mateusz Gancarczyk i podał do Michała Nowaka, ale ten z pięciu metrów trafił w nogę obrońcy. Dobijali Dominik Wejerowski i Waldemar Gancarczyk, ale także bez efektu.
Druga połowa to jeszcze bardziej zdecydowany szturm oławian, a gra Lechii po przerwie przypominała legendarną obronę Częstochowy. Zwłaszcza od 60 minuty, kiedy arbiter wysłał do szatni Łukasza Malca, za kopnięcie Michała Sikorskiego, w czasie przepychanki pod bramką, przed wykonaniem rzutu rożnego.
W 81 minucie Krzysztof Gancarczyk przerzucił piłkę nad obrońcami Lechii, do Dawida Lipińskiego, wprowadzonego na boisko minutę wcześniej. Popularny "Lipa" wyszedł na czystą pozycję i silnym strzałem w długi róg bramki zdobył wyrównującego gola.
Oławianie nadal atakowali, dążąc do zwycięstwa i byli tego bliscy, ale nie wykorzystali kilku idealnych sytuacji. Jedną, chyba najlepszą, zmarnował w 84 minucie Adrian Okoń, przegrywając pojedynek sam na sam z Krzysztofem Sztanderą, który strzegł dzierżoniowskiej bramki po czerwonej kartce dla Malca. Młody golkiper Lechii nie dał się też pokonać w doliczonym czasie gry - najpierw Waldemarowi Gancarczykowi, który po indywidualnej akcji strzelił z bliska, ale trafił w golkipera, a następnie skutecznie zasłonił światło bramki próbującemu dobijać Jakubowi Kalinowskiemu. Obrońca MKS, który pod koniec meczu grał w ataku, w efekcie skierował piłkę z trzech metrów nad poprzeczkę.
Spotkanie zakończyło się więc podziałem punktów, co zadowoliło tylko skazywanych na pożarcie gości z Dzierżoniowa. Oławianie schodzili do szatni mocno nieusatysfakcjonowani, bo mimo niefortunnego przebiegu pierwszej polowy, w drugiej górowali nad rywalem pod każdym względem, ale do zwycięstwa zabrakło trochę szczęścia, które nie omijało ich w poprzednich wiosennych pojedynkach, zwłaszcza z Bielawianką Bielawa i Bystrzycą Kąty Wrocławskie.
Powiedzieli po meczu:







Napisz komentarz
Komentarze