9 kwietnia obie drużyny grały w Gaci, w ćwierćfinałowym pojedynku okręgowego Pucharu Polski...
Foto-Higiena I MKS z dobrym skutkiem rywalizują w dolnośląsko-lubuskiej III lidze. Ich ubiegłoroczny mecz ligowy zgromadził w Gaci rekordową liczbę widzów (ponad 1200). Tym razem nie było tak licznej publiczności, bo spotkania pucharowe nie wywołują takich silnych emocji, jak ligowe. Poza tym mecz rozgrywano w dniu roboczym, przy niezbyt sprzyjającej pogodzie - było zimno, wiał silny wiatr i przelotnie padał dokuczliwy deszcz.
Zgodnie z w wcześniejszymi zapowiedziami, trener oławskiej drużyny Zbigniew Smółka nie wypuścił do boju kilku swoich najlepszych zawodników. W wyjściowej jedenastce MKS było więc dużo piłkarzy, którzy w meczach o ligowe punkty pełnią zwykle rolę rezerwowych. Natomiast w zespole z Gaci zabrakło w zasadzie tylko dwóch podstawowych zawodników - Wojciecha Strójwąsa i Jacka Sorbiana. Obaj nie mogli zagrać z powodu urazów. Wydawało się więc, że dobrze spisująca się wiosną w rozgrywkach trzecioligowych Foto-Higiena (w tym roku nie przegrała jeszcze żadnego meczu) łatwo poradzi sobie z mocno odmłodzonym zespołem oławskim. Tymczasem ku zaskoczeniu, w pierwszej połowie to goście zdecydowanie przeważali i stworzyli znacznie więcej groźnych sytuacji podbramkowych. Sprzyjał im także silny wiatr, więc często strzelali z dalszej odległości na bramkę, strzeżoną przez Marcina Mazura. W 8 minucie stracił piłkę Olek Mułyk, przejął ją Mateusz Peroński i huknął atomowo prawie z 40 metrów, ale nad poprzeczkę. Dwie minuty później strzelił z około 25 metrów Oskar Majbroda, ale bramkarz gospodarzy złapał piłkę. Nie mieli też szczęścia Marcin Mazur, obrońca MKS (co podkreślamy, bo to samo imię i nazwisko nosi golkiper zespołu z Gaci), i ponownie Oskar Majbroda - obaj uderzyli niecelnie na bramkę Foto-Higieny, sponad 30 metrów. Potem, po dobrej i szybkiej zespołowej akcji, nie trafił z rogu pola karnego Kamil Szczepaniak.
Napór MKS przyniósł wreszcie efekt. W 41 minucie rzut rożny wywalczył Marcin Mazur, a na pole karne perfekcyjnie dośrodkował Waldemar Gancarczyk. Tam najwyżej wyskoczył Damian Szaciło i piękną główką pokonał gackiego Marcina Mazura.
Gospodarze mieli szansę na wyrównanie w 42 minucie - Łukasz Kucyniak zagrał w uliczkę do Mieczysława Przytuły, ale gdy ten składał się do strzału, ofiarnym wślizgiem powstrzymał go Mateusz Peroński.
- Młodzi chłopcy, których wypuściłem do boju w pierwszej połowie, mieli nie przegrać tej części meczu. Wypełnili zadanie z nawiązką, bo nie tylko nie przegrali, a utrzymali prowadzenie do przerwy - komentował boiskowe wydarzenia Zbigniew Smółka.
Na drugą część meczu szkoleniowiec MKS wprowadził na boisko odpoczywających dotąd na ławce dla rezerwowych braci Gancarczyków - Mateusza i Krzysztofa. Początkowo nie robiło to różnicy, a nawet pogorszyło grę oławskiej drużyny. - Trzeba było trochę odczekać, zanim oni wejdą w mecz - tłumaczył później trener Smółka.
Zmiany personalne, a także w ustawieniu zawodników na boisku, spowodowały w oławskiej drużynie małe zamieszanie, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. W ciągu wstępnych 10 minut drugiej połowy stworzyli więcej groźnych sytuacji pod bramką MKS niż w całej pierwszej. W 56 minucie zakotłowało się na polu karnym MKS - na piłce, przyblokowanej przez Waldemara Gancarczyka, potknął się Paweł Boczarski i arbiter podyktował rzut karny. - Jedenastka z kapelusza! - tak zareagował Zbigniew Smółka na tę kontrowersyjną decyzję sędziego.
Karnego wykorzystał Paweł Synowiec, pewnym strzałem w dolny róg bramki, i mecz rozpoczął się od nowa. Po okresie spokojnej gry obu zespołów, w 70 minucie ładną akcję przeprowadzili gospodarze, ale Synowiec nie wykorzystał dobrego podania Mułyka. Chwilę później goście wykonywali rzut wolny z głębi pola. Po wrzutce Waldemara Gancarczyka Jakub Kalinowski podał głową do Krzysztofa Gancarczyka, a ten został najpierw zaatakowany przez Bartłomieja Płomińskiego, a potem zahaczony przez Marcina Mazura i sędzia zarządził drugi rzut karny w tym meczu. Pewnym egzekutorem był Jakub Kalinowski i MKS ponownie objął prowadzenie.
Foto-Higiena rzuciła się do ataku, ale jak bracia Gancarczykowie "weszli w mecz", w ostatnich pięciu minutach regulaminowego czasu gry została wręcz zdemolowana. W 85 przed polem karnym gospodarzy sfaulowano Mateusza Gancarczyka, a jego starszy brat Waldemar podwyższył na 3:1, pięknym strzałem w okienko, z rzutu wolnego. Czwartego gola dla MKS zdobył Michał Nowak, wykorzystując dokładne zagranie w uliczkę Waldemara Gancarczyka. Dzieła zniszczenia Foto-Higieny dopełnił tuż przed końcem Dominik Wejerowski, precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego, w dolny róg bramki.
Warto jeszcze podkreślić sportową postawę obu zespołów - mimo derbowej atmosfery, która często wywołuje złe emocje, podobnie jak w jesiennym meczu ligowym, teraz także piłkarze Foto-Higieny i MKS grali bardzo fair, o czym najlepiej świadczy brak kartkowych napomnień.
Powiedzieli po meczu…







Napisz komentarz
Komentarze