Jelcz-Laskowice Co się stało?
Do zdarzenia doszło w nocy z drugiego na trzeci kwietnia, na osiedlu Hirszfelda, koło bloku nr 15. Około godziny pierwszej w nocy mieszkańcy osiedla powiadomili pogotowie ratunkowe i policję. Patrol przyjechał na miejsce pierwszy. Mężczyzna leżał na parkingu. Miał ranę z tyłu głowy i wydawał z siebie niezrozumiałe dźwięki, co świadczyło o tym, że jeszcze żyje. Po chwili zabrało go pogotowie. Najpierw trafił do szpitala w Oławie. Po kilku godzinach odwieziono go do Wrocławia, gdzie nad ranem zmarł na stole operacyjnym.
- Prokuratura wrocławska zleciła sekcję zwłok, która wykaże, co było przyczyną śmierci i czy do zgonu przyczyniły się osoby trzecie - mówi starszy aspirant Tomasz Mroszczyk z Komisariatu Policji w Jelczu-Laskowicach. - Bierzemy to pod uwagę, chociaż z zeznań świadków nie mamy informacji, że był pobity.
Z wstępnych ustaleń policji wynika, że 47-latek prawdopodobnie był pijany. W drodze do domu przewrócił się i uderzył głową w krawężnik. Stąd krew w miejscu zdarzenia i otarcia naskórka.
Innego zdania są niektórzy sąsiedzi zmarłego i świadkowie wydarzeń tamtej nocy. Ze względów bezpieczeństwa chcą zachować anonimowość. Nie mają wątpliwości, że Adama ktoś pobił. - To był spokojny człowiek, nigdy nie odmówił nikomu pomocy, nie miał wrogów - mówi jeden ze świadków. - Prawdopodobnie znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Wiadomo, jaka młodzież tu się kręci.
Mieszkanka osiedla mówi, że usłyszała wzywanie o pomoc. Wyszła na balkon. Na parkingu przed blokiem ktoś leżał.
ARTYKUŁ W CAŁOŚCI w najnowszym wydaniu "Powiatowej" - już w sprzedaży.
Wioletta Kamińska







Napisz komentarz
Komentarze