Oławscy kibice z dużym niepokojem czekali na ten mecz, pomni rezultatów i przebiegu dwóch poprzednich spotkań, rozegranych na stadionie OCKF w listopadzie 2013. MKS, nieźle spisujący się w całej rundzie jesiennej, zaledwie zremisował bezbramkowo ze słabiutkim Promieniem Żary i przegrał z Piastem Żmigród, po golu straconym w doliczonym czasie gry.
Rywalizacja ze świdnicką Polonią była także szczególna dla szkoleniowca oławskiej drużyny, i to z dwóch powodów. Zbigniew Smółka prowadził bowiem przed laty zespół świdnicki i wywalczył z nim mistrzostwo III ligi. Druga przyczyna, to brak zwycięstwa na koncie tego trenera, jako prowadzącego MKS, w meczach rozgrywanych na oławskim stadionie. Wyjątkiem było co prawda wygrane drugoligowe starcie z Ruchem Zdzieszowice, ale wtedy trener Smółka był nieobecny na meczu, z powodów rodzinnych.
Świdnicka drużyna dobrze rozpoczęła wiosenne rozgrywki, pokonując Bystrzycę Kąty Wrocławskie 3:0. Zawsze była trudnym rywalem dla oławian. Wiadomo więc było, że w Oławie łatwo skóry nie sprzeda. Już pierwsze minuty pokazały jednak, że zaskakująca wygrana MKS sprzed tygodnia ze Stilonem na wyjeździe nie była przypadkowa. Na bramkę, strzeżoną przez Amina Stitou, sunął atak za atakiem. Już w 2 minucie oławianie wywalczyli rzut wolny, przed polem karnym Polonii. Mateusz Gancarczyk nie miał jednak jeszcze dobrze wyregulowanego celownika, więc strzelił wysoko ponad bramkę. Podobnie było w 7 minucie, kiedy najmłodszy z klanu Gancarczyków otrzymał świetne podanie od Michała Nowaka, ale będąc blisko bramki, i tym razem fatalnie przestrzelił.
Stare porzekadło mówi, że do trzech razy sztuka. Sprawdziło się i tym razem. W 25 minucie rozgrywający Polonii Marcin Morawski stracił piłkę na środku boiska. Przejął ją Krzysztof Gancarczyk i wypuścił w uliczkę Mateusza Gancarczyka, który wyszedł na czystą pozycję i nie zmarnował sytuacji sam na sam ze świdnickim golkiperem. Goście protestowali, twierdząc, że skrzydłowy MKS był w momencie podania na spalonym, ale sędziowie nie dopatrzyli się złamania przepisów i uznali bramkę.
Jeszcze gracze obu drużyn i kibice nie zdążyli dobrze ochłonąć po pierwszym golu, a już było 2:0 dla gospodarzy. Tym razem akcję na lewym skrzydle rozegrali starsi bracia Gancarczykowie. Po szybkiej kontrze atakujący lewą stroną Krzysztof podał na prawo do Waldemara, a ten wyszedł na czystą pozycję i ładnym strzałem w prawy róg pokonał Stitou. I tym razem goście mieli pretensje do liniowego arbitra o to, że nie zasygnalizował spalonego, ale sędzia główny także teraz i bez dodatkowej konsultacji ze swoim asystentem, zdecydowanym ruchem ręki wskazał na środek.
Dwubramkowe prowadzenie uspokoiło gospodarzy i zmobilizowało gości do odważniejszej gry. Poza jednym strzałem Morawskiego, z dalszej odległości, obronionym na raty przez Filipa Wichmana, do przerwy nie stworzyli jednak poważniejszego zagrożenia pod oławską bramką.
Inaczej było po zamieni stron. Od początku zaatakowali świdniczanie i oławska obrona kilkakrotnie była w opałach. W 48 minucie groźnie, ale na szczęście dla naszej drużyny - niecelnie, strzelił z rogu pola karnego Mateusz Jaros. Później z szesnastu metrów uderzył Grzegorz Borowy, lecz Kamil Dołgan ofiarną interwencją zablokował ten silny strzał.
Wydawało się, że lada moment świdniczanie zdobędą kontaktowego gola, a tymczasem oławianie przeprowadzili zabójczą kontrę, która praktycznie rozstrzygnęła losy meczu. Po podaniu Mateusza Gancarczyka, ładnym strzałem w krótki róg bramki wykończył ją Krzysztof Gancarczyk.
Świdniczanie nie załamali się tym i nadal ambitnie dążyli do zdobycia przynajmniej honorowego gola. Najbliżsi byli tego w 64 minucie, kiedy Dominik Wejerowski, wybijając piłkę rywalowi spod nóg, daleko od własnej bramki, skierował ją w stronę Filipa Wichmana. Nieco zdezorientowany oławski bramkarz złapał futbolówkę, a arbiter podyktował rzut wolny pośredni, kwalifikując zagranie Wejerowskiego, jako podanie do swojego golkipera. Oławianie ustawili mur na linii bramkowej i skutecznie, bo po podaniu Jarosława Laty, Marcin Morawski trafił z wolnego w Mateusza Perońskiego.
Zadowoleni z wysokiego prowadzenia oławianie już nie szarżowali i tylko sporadycznie przeprowadzali kontry. Po jednej z nich Waldemar Gancarczyk strzelił mocno zza pola karnego, ale po rykoszecie piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła na rzut rożny.
Mimo kilku innych trudnych momentów, oławska defensywa nie dała się pokonać, więc mecz zakończył się zwycięstwem MKS 3:0. Bardzo ważnym, bo przełamującym złą passę słabych jego występów na oławskim stadionie.
1:0 - Mateusz Gancarczyk (w 25 min.)
2:0 - Waldemar Gancarczyk (29)
3:0 - Krzysztof Gancarczyk (52)
Oława. 22 marca 2014. Stadion OCKF. Widzów około 350.
Sędziowali: Paweł Łapkowski ze Świebodzina jako główny oraz Piotr Maczalski i Przemysław Woźniak- asystenci liniowi (Lubuski Związek Piłki Nożnej).
Żółte kartki: Damian Kiełbasa (w 13 min.) - za krytykę orzeczeń sędziego; Rafał Luber (43) - za niesportowe zachowanie i Michał Skrypak (90) - za faul.
MKS SCA Oława: Wichman - Dołgan (80 Szczepaniak), Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa (65 Mazur) - Peroński (75 Zapał), Wejerowski - M.Gancarczyk, W.Gancarczyk, K.Gancarczyk - Nowak (65 Majbroda).
Polonia/Sparta: Stitou - Chrapek, Lato, Salamon, Luber (76 Sz.Borowy) - G.Borowy, Jaros - Kukla (46 Miętkiewicz), Morawski, Tobiasz (57 Skrypak) - Kopernicki.
*
Więcej szczegółów z meczu MKS SCA Oława - Polonia/Sparta Świdnica, a także komentarze zawodników i trenerów obu drużyn - w papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukazało się w sprzedaży w środę 26 marca. Zapraszamy do lektury!
Krzysztof A. Trybulski
Fot.: Piotr Wicher
Uwaga! W załączonej do artykułu fotogalerii są 24 zdjęcia. Jeśli chcesz obejrzeć wszystkie, kliknij niżej umieszczony link "Przejdź do galerii".







Napisz komentarz
Komentarze