Bystrzyca Po kontroli
O sprawie zrobiło się głośno na początku października 2013, gdy mieszkańcy zablokowali gminne drogi. Nie chcieli, aby ogromne ciężarówki jeździły między ich domami i rozjeżdżały zniszczone ulice. Pojawił się też drugi problem - nie wiedzieli, co wożą ciężarówki na stare wyrobisko piasku przy lesie. Pisaliśmy o tym w artykule "Bystrzyca tego nie chce", (nr 40 "GP-WO"). W liście do nas Rolf Michałowski, prezes Stanowicko-Marcinkowickiego Stowarzyszenie Mieszkańców, sugerował, że są to trujące odpady z siechnickiej hałdy. Kategorycznie zaprzeczył temu przedstawiciel firmy, która zajęła się rekultywacją działki po piaskowni. Tłumaczył, że jest to kruszywo geotechniczne GEO2, czyli mieszanka popiołowo-żużlowa, powstająca ze spalania węgla w elektrociepłowni i może być wykorzystywana do rekultywacji. Na potwierdzenie dostarczył mieszkańcom atesty kruszywa i wyniki badań oraz inne dokumenty, świadczące o składzie mieszanki i jej zastosowaniu.
O sprawie powiadomiono Artura Batóra, inspektora do spraw ochrony środowiska i gospodarki wodnej Urzędu Gminy Oława, a także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Urzędnik gminny, po zapoznaniu się z dokumentami, dostarczonymi przez właściciela kruszywa, uznał, że nie ma podstaw do zakazu przewożenia mieszanki na wyrobisko.
Postępowanie w sprawie wszczął WIOŚ. 21 października przeprowadzono kontrolę. Jak powiedziała nam Maria Siwiak z wydziału inspekcji WIOŚ we Wrocławiu, po oględzinach zdecydowano się pobrać i zbadać próbki złożonego tam materiału. Na wynik trzeba było czekać prawie cztery miesiące. Kontrola zakończyła się na początku lutego tego roku.
- Kruszywo "Geotechniczne GEO 2" stosuje się zgodnie z określoną normą do robót ziemnych związanych z budową, przebudowa i utrzymaniem dróg samochodowych, ulic placów, parkingów i lotnisk - tłumaczy Zbigniew Morawski z WIOŚ. - Decyzja marszałka województwa w tej sprawie nie dopuszcza przetwarzania odpadów paleniskowych celem wytwarzania produktu do wypełniania wyrobisk pokopalnianych. W związku z powyższym materiał, który trafił na wyrobisko w Bystrzycy, należy traktować jako odpad paleniskowy, a nie kruszywo "GEO2".
Ponadto kontrola wykazała, że odpady zawierają w swoim składzie chrom, który nie jest obojętny dla środowiska i musi być składowany w odpowiednich warunkach oraz w miejscu do tego przeznaczonym. Wszelkie zalecenia pokontrolne dotyczą właściciela odpadu, czyli firmy, która prowadziła rekultywacje terenu i - jak nam powiedział pracownik WIOŚ - zapewniła właściciela wyrobiska, że ich produkt może być wykorzystany do rekultywacji terenu, a tak nie jest.
Inspektorzy wystąpili do marszałka województwa dolnośląskiego z wnioskiem o wszczęcie postępowania administracyjnego, o "cofnięcie decyzji zezwalającej firmie na przetwarzanie odpadów paleniskowych w celu uzyskania produktów budowlanych". W wyniku postępowania administracyjnego firmie naliczane mają być także podwyższone opłaty środowiskowe za składowanie 1736,1 ton odpadów w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Wysokość opłaty będzie zależała od tego, jak szybko odpady zostaną usunięte. Opłata naliczana jest za dobę. Pieniądze mają trafić na konto Urzędu Marszałkowskiego we Wrocławiu. Zgodnie z zaleceniem WIOŚ, postępowanie administracyjnego nakazującego firmie usunięcie odpadów, powinien wszcząć także wójt gminy Oława. Artur Batór zapewnia nas, że postępowanie się rozpocznie. Na razie jednak nie wiadomo kiedy i jak sprawa się rozstrzygnie, ponieważ jest bardzo świeża. Przypomina, że WIOŚ prowadził kontrolę ponad trzy miesiące.
W rozmowie z nami pracownik WIOŚ tłumaczy, że taki rodzaj materiału ostatecznie można zastosować na wyrobisku. Wcześniej jednak należałoby wykonać badania hydrologeologiczne, które dałyby pewność, że pod wyrobiskiem nie ma wód gruntowych, albo są one dobrze odizolowane. Dodał, że po kontroli właściciel działki, został poinformowany, jakimi materiałami można zasypać wyrobisko i że powinno się to zrobić jak najszybciej, by nie kusiło mieszkańców, którym często bliżej tam niż do PSZOK-u.
Morawski dodaje, że właściciel odpadów ma atest higieniczny, który może sugerować, że materiał nadaje się do użycia w wyrobiskach, bo takie "nieszczęśliwe" określenie się tam pojawia i może wprowadzać w błąd. Aby do takich sytuacji więcej nie dochodziło, inspektorzy WIOŚ zwrócili się do wydających certyfikat, o bardziej precyzyjny zapis. Zdaniem Morawskiego atest nie jest jednak dokumentem wymaganym i nie ma mocy prawnej ani sprawczej, dlatego w tej prawie nie grał kluczowej roli.
- Wszystkie produkty sprzedawane przez spółkę posiadają niezbędne decyzje, atesty i certyfikaty. Obecnie analizujemy okoliczności przedstawione w piśmie z dn. 14.02.2014.” – rzecznik prasowy spółki
Wioletta Kamińska
[email protected]







Napisz komentarz
Komentarze