Oława Karmią potrzebujących
Temperatury w minionym tygodniu sięgały nawet -15 stopni Celsjusza. To mogło spowodować wzrost liczby korzystających z jadłodajni. Krystyna Kozłowska i Jadwiga Łoś mówią, że ludzi przychodziło tyle co zwykle, od 100 do 150. - Pogoda nie ma tu większego znaczenia, bo w Oławie nie ma zbyt wielu bezdomnych. A jeśli są, to raczej licznie nas nie odwiedzają.
Jak wygląda dzień pracownic jadłodajni? - Zaczynamy rano, gotujemy i od 11.00 wydajemy zupę, aż się skończy - opowiadają. - Głodni przychodzą o różnych godzinach, niektórzy jedzą jedną, inni dwie porcje. Dużo jest osób, które odwiedzają nas codziennie, ale są też tacy, którzy przychodzą od czasu do czasu.
Teoretycznie nie każdy może zjeść obiad w jadłodajni. Potrzebne jest zaświadczenie - o niskiej rencie, emeryturze, chorobie, zasiłku itp. Teoretycznie. - To trudna sytuacja, bo co mamy zrobić, jeśli ktoś przyjdzie głodny, bez takiego zaświadczenia? Nie dać mu? Bez sensu, oczywiście, że mu damy! Pan Bóg kazał wszystkich traktować równo, więc nikomu nie odmówimy. Zwłaszcza teraz, gdy często pojawiają się ludzie przejściowi, którzy dziś są w Oławie, a jutro będą już gdzie indziej. To często dla nich jedyna okazja na posiłek.
Podobnie sprawa ma się z pijanymi. W jadłodajni wisi informacja, że tacy nie zostaną obsłużeni. W praktyce nie jest to jednak proste, szczególnie gdy pijany zaczyna się awanturować i robi się wulgarny. - Ciężko jest nam to wyegzekwować. Możemy mu zwrócić uwagę, ale wtedy powie, że jest trzeźwy. Jak mu nie dasz jeść, to cię zwyzywa. Wolimy więc się nie odzywać. Niech zje i sobie idzie. Każdy jest człowiekiem, nawet pijak, pamiętajmy o tym.
Na głodnych codziennie czekają zupy. Panie Krystyna i Jadwiga starają się dbać o ich różnorodność. Raz robią z makaronem, innym razem z ryżem. Zależy, czego aktualnie mają więcej. Składniki kupuje "Caritas", chleb dostarcza piekarnia "Hert", kości - "Masarnia Bojakowski". Regularnie pomagają też parafie - Piotra i Pawła oraz Miłosierdzia Bożego, które zbierają dary od wiernych. Czasami jadłodajnię wspiera burmistrz Franciszek Październik, fundując środki czystości oraz inne prywatne osoby. - Jest coraz ciężej, ludzie najczęściej myślą, że karmimy nierobów. Nie zdają sobie sprawy z tego, że każdy z nas może się kiedyś znaleźć w ciężkiej sytuacji. Do pomocy nie będziemy nikogo zmuszać. Jeśli ktoś chce, zawsze może przyjść i coś ofiarować. Paradoksalnie najwięcej dają ci, którzy mają najmniej. Bogatych rzadko takie sprawy interesują.
Jedzenia może zabraknąć. Co wtedy? - Tego nie przewidzimy. Są takie dni, w których zabraknie nam wiadra zupy, ale są też takie, w których mamy wiadro za dużo. Jedno się jednak nie zmienia - od nas głodny nikt nie wyjdzie. Jeśli skończy się zupa, zawsze damy jakiś chleb, czy konserwę.
Do jadłodajni przychodzą różni ludzie. Krystyna Kozłowska i Jadwiga Łoś przyznają, że większość jest życzliwa. Zdają sobie jednak sprawę, że 150 osób, to nie wszyscy potrzebujący. - Wielu ludzi się wstydzi. Namawiamy jednak, by przychodzili. My doskonale rozumiemy ich sytuację, więc nie powinni się niczego obawiać.
Jadłodajnia "Caritas" Archidiecezji Wrocławskiej w Oławie znajduje się przy pl. Piastów 6. Obiady wydawane są od poniedziałku do piątku, od godz. 11.00
Kamil Tysa [email protected]
Krystyna Kozłowska i Jadwiga Łoś to pracownice oławskiej jadłodajni Caritasu. Codziennie wydają obiady nawet 150 osobom. Jak wygląda ich praca w mroźne zimowe dni, z jakimi ludźmi mają do czynienia i kto im pomaga?
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze