Oława
Co dalej?
Jeżeli sąd uzna ojcostwo księdza, wtedy zgodnie z prawem cały majątek przypadnie czteroletniemu Jakubowi. Jak potwierdziły wyniki badań DNA, jest on synem ks. Irka. To jednak kwestionuje sistrzenica księdza, która wniosła o dodatkowe badania. Oprócz dzieł sztuki dziecko odziedziczy również jednorodzinny dom w Oławie i samochód
Krzysztof Rutkowski, dotarł do mężczyzny, u którego ksiądz kupował dzieła sztuki. - Waldemar Irek szczególnie lubował się w sztuce sakralnej - mówi detektyw. - Kupował bardzo kosztowne dzieła.
Lista rzeczy, które ksiądz miał w mieszkaniu, zaskoczyłaby niejednego kolekcjonera. Samych obrazów jest około stu, większość to dzieła olejne. W sypialni znajdowały się obrazy z wizerunkiem Matki Boskiej Pocieszenia, mnicha w bibliotece, konia i rycerza, filozofa, Jezusa na krzyżu, Jezusa zdjętego z krzyża, Matki Boskiej z Jezusem. To dosłownie kropla w morzu, bo cennych dzieł sztuki było tak dużo, że część po prostu stała na podłodze. Na ścianach i meblach nie było już miejsca.
Wiesława Dargiewicz, która ma syna z księdzem Irkiem, wielokrotnie powtarzała, że mieszkanie przy ulicy Katedralnej to pałac. - W pewnym momencie antyków było tyle, że przeszkadzały w chodzeniu - mówiła dwa miesiące temu. - Waldek uwielbiał piękne rzeczy.
Słowa kobiety potwierdziły się, bo w mieszkaniu na Katedralnej rzeczywiście jest ogromny zbiór. - Takiej kolekcji pozazdrościłoby niejedno muzeum - mówi Rutkowski. To nie są zwykłe, niewiele warte obrazy. Wśród tych zbiorów są prawdziwe perełki.
Każde pomieszczenie jest wypełnione pozłacanymi ikonami, rzeźbami, płaskorzeźbami i zdobionymi meblami. Jest też około sześćdziesięciu figurek, przedstawiających m.in. postacie świętych, wykonane z porcelany, mosiądzu, drewna i alabastru. Ksiądz miał również tron ze skórzanym siedziskiem, drewnianą wiszącą kapliczkę, wiele zabytkowych świeczników, zegary, piękne lustra i lampy.
Czy Wiesława Dargiewicz wiedziała, ile mogą być warte te rzeczy?
- Kilka dni temu zadzwonił Rutkowski, powiedział, że ustalił nowe fakty i lepiej będzie, żebym usiadła, zanim to usłyszę. Stwierdził, że same dzieła sztuki są warte dwa miliony złotych. Nie miałam pojęcia, że są tak kosztowne. Niektóre pochodzą z XVII wieku. Czasem odkurzałam te zabytkowe figurki, widziałam, że są piękne, ale przecież piękne nie znaczy drogie. Myślałam, że jedna figurka może być warta około trzech tysięcy złotych, ale nie trzydzieści. Aż trudno w to uwierzyć. Teraz już wiem, dlaczego dostawałam sms-y z pogróżkami. Tu chodzi o ogromne pieniądze. Wtedy nie miałam świadomości, że to, co jest na Katedralnej, ma taką wartość.
Kobieta twierdzi, że pytała, skąd Waldemar ma tyle dzieł sztuki. Podobno odpowiadał, że to prezenty. - Mówił, że zarabia siedem tysięcy złotych, a to za mało, żeby kupować takie ilości antyków. Owszem, przyznał, że część zainwestował w sztukę, ale nie wszystko. Powtarzał, że Jakub kiedyś sobie to spienięży, ale nie określił wartości tych przedmiotów.
Podczas rozmowy z nami Rutkowski dodał, że wciąż wychodzą na jaw nowe fakty związane z księdzem. - Chodzi między innymi o kontakty i niejasne interesy, prowadzone z lokalnymi biznesmenami.
Więcej na ten temat nie chciał mówić, ale zapewnił, że szczegóły przedstawi na kolejnej konferencji prasowej. Już we wtorek 17 grudnia we wrocławskim hotelu Sofitel. Będzie tam również osoba, która sprzedawała księdzu działa sztuki. Do tej pory Rutkowski zwoływał konferencje już cztery razy. Tydzień temu pokazał oficjalne wyniki badań DNA, potwierdzające, że Waldemar Irek jest ojcem czteroletniego Jakuba Dargiewicza. - To dla mnie sukces, że udało się tak szybko rozwiązać ten supeł mocno zawiązany przez Kościół i rodzinę księdza - mówił. - Wcale nie musiałem widzieć tego papieru! Wierzyłem Wiesławie na słowo! Wystarczyło popatrzeć na chłopca, żeby stwierdzić, że jest synem tego księdza.
Rozprawa o ustalenie ojcostwa miała się odbyć 16 grudnia, ale termin zmieniono. W piśmie do oławskiego sądu siostrzenica księdza zakwestionowała rezultaty badań, przeprowadzonych we Wrocławiu, ponieważ nie była przy nich obecna, „nie została ani zawiadomiona, ani wezwana na badanie, podczas gdy do udziału w badaniach dopuszczona została babka macierzysta maloletniego powoda”. Na dodatek, mimo że nie jest stroną w sprawie, babcia podpisała protokół pobrania materiału biologicznego. Zdaniem siostrzenicy, doszło do naruszenia procedur, wniosła więc o powtórzenie badań, ale tym razem ma to być porównanie jej DNA z materiałem genetycznym Kubusia.
Do momentu, kiedy sąd uzna czterolatka za syna Waldemara Irka, uprawniona do zawiadywania całym majątkiem księdza jest jego siostrzenica, ustanowiona kuratorem zmarłego.
W tabloidach wciąż pojawiają się doniesienia na temat testamentu księdza. W większości są nieprawdziwe. Testament, który był odczytany podczas pogrzebu (cytowaliśmy fragmenty w sierpniu 2012 roku w papierowym wydaniu "Powiatowej"), nie ma mocy prawnej. Gdy oławski sąd zakończy postępowanie spadkowe, cały majątek odziedziczy najbliższa osoba, czyli dziecko księdza Irka - pod warunkiem, że uzna się wyniki dotychczasowych badań.
- Jeśli okaże się, że cokolwiek zginęło z mieszkania na Katedralnej, złożę do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - mówi Rutkowski.
Dwa miesiące temu Wiesława Dargiewicz informowała, że tuż po śmierci księdza na Katedralną weszły osoby niepowołane, które mogły zabrać stamtąd pewne rzeczy.
Kilka wcześniejszych artykułów związanych z tą sprawą:
Donos do watykanu i wynik badań DNA
(AH)
Fot. Materiały operacyjne biura detektywistycznego "Rutkowski"







Napisz komentarz
Komentarze