To, że własne boisko jest przekleństwem dla naszej drużyny, wiedzieliśmy w minionym sezonie drugoligowym, w którym MKS często trwonił punkty na stadionie przy ulicy Sportowej - nawet z zespołami z ogona tabeli, z którymi wcześniej wygrywał na wyjazdach. Po sobotnim meczu z Piastem Żmigród można zaryzykować twierdzenie, że ten koszmar porażek na własnych śmieciach powrócił także w III lidze…
Do sobotniego meczu, rozegranego awansem z rundy wiosennej, obie drużyny przystąpiły mocno osłabione. W zespole gospodarzy szczególnie brakowało odsuniętego za nadmiar żółtych kartek Damiana Kiełbasy, który był bohaterem pierwszego pojedynku tych zespołów, rozegranego 10 sierpnia w Żmigrodzie. Popularny „Kiełbik”, grając wtedy na skrzydle, strzelił oba gole dla MKS i walnie przyczynił się do wyjazdowego zwycięstwa oławian 2:1.
Początek spotkania w Oławie jeszcze nie zapowiadał fatalnego końca. Gospodarze przejęli inicjatywę i składnymi atakami nękali defensywę przyjezdnych. Już w 2 minucie Marcin Mazur, zastępujący Kiełbasę na lewej obronie, minął kilku rywali i silnie uderzył z 15 metrów po ziemi, ale Przemysław Łukasik nie dał się zaskoczyć. W 15 minucie młody bramkarz Piasta z dużym trudem obronił mocny strzał Mateusza Gancarczyka. Potem, po kolejnej składnej zespołowej akcji miejscowych, zza pola karnego strzelił z półobrotu Dominik Wejerowski, ale nie trafił.
Goście w pierwszej połowie tylko dwukrotnie zagrozili oławskiej bramce, i to uderzeniami z dalszej odległości, obronionymi przez Filipa Wichmana. W 36 minucie, po strzale Sylwestra Kłosa, bramkarz MKS wybił piłkę w stronę Dawida Lipińskiego, który już na połowie gości, blisko pola karnego, zaatakował Marcina Matusiaka. Obrońca Piasta najpierw zatrzymał piłkę ręką, a następnie teatralnie upadł, sugerując faul napastnika gospodarzy. Arbiter nie widział dokładnie tego wydarzenia, do czego przyznał się w przerwie meczu, ale zasugerował się głośnym krzykiem obrońcy Piasta i odgwizdał rzut wolny dla przyjezdnych. Co gorsze, ukarał Lipińskiego żółtą kartką. Po kilku minutach okazało się, że ta błędna decyzja sędziego w dużym stopniu, jeśli nie w decydującym, wpłynęła na dalszy przebieg meczu. W 42 minucie Lipiński sfaulował bowiem Sebastiana Zagórskiego i tym razem słusznie otrzymał żółtą kartkę, jednak w konsekwencji także czerwoną i musiał opuścić boisko.
W drugiej połowie Piast śmielej zaatakował, wykorzystując osłabienie gospodarzy. Oławianie teraz tylko sporadycznie kontrowali, ale kilka razy poważnie zagrozili bramce gości. Najlepszej okazji nie wykorzystał Mateusz Gancarczyk w 65 minucie, strzelając z ostrego kąta obok spojenia słupka z poprzeczką, w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Dramatycznie zrobiło się w samej końcówce meczu, w której Piast jeszcze mocniej przycisnął, a oławianie bronili się coraz rozpaczliwiej. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry gościom znowu trochę pomógł żagański arbiter, nie dostrzegając faulu na wyprowadzającym piłkę Dominiku Wejerowskim. Zamiast na połowę Piasta, futbolówka trafiła więc przed pole karne MKS, gdzie przechwycił ją żmigrodzki pomocnik, już w szesnastce wymanewrował zwodem Jakuba Kalinowskiego i soczystym strzałem z 12 metrów w długi róg pokonał Wichmana.
Oławianie dość niespodziewanie ulegli więc na koniec jesieni żmigrodzkiemu beniaminkowi i raczej w smutnych humorach będą czekać na kolejne mecze rundy wiosennej.
Dużo lepsze nastroje panują w Gaci, gdzie w równolegle rozgrywanym meczu miejscowa Foto-Higiena zremisowała z Formacją Port 2000 Mostki 1:1 i dzięki temu, przy porażce oławian, zrównała się z nimi punktami w trzecioligowej tabeli.
*</p>
Szersze relacje z sobotnich meczów w Oławie i Gaci oraz komentarze trenerów wszystkich walczących tam drużyn - w papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w sprzedaży w środę 27 listopada. Zapraszamy do lektury!
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski







Napisz komentarz
Komentarze