Mieszkanka Oławy, która twierdzi, że ojcem jej dziecka jest nieżyjący ks. Waldemar Irek zgłosiła się do detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Kobieta twierdzi, że są problemy z uzyskaniem pomocy od wrocławskiej Kurii Biskupiej. W związku z tym detektyw zwołał konferencję prasową w jednym z wrocławskich hoteli. Poinformuje o działaniach, jakie podjęto w tej sprawie. Na konferencji wystąpi również matka kilkuletniego dziecka.
*
Ksiądz Waldemar Irek był zasłużonym oławianinem, wieloletnim szanowanym proboszczem parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, rektorem Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, profesorem nauk teologicznych, autorem wielu publikacji z zakresu filozofii i etyki społecznej. Od lat wymieniany był w środowiskach kościelnych jako przyszły biskup pomocniczy w archidiecezji wrocławskiej.
Aktualizacja godz. 14.50
Zakończyła się konferencja.
- Udowodnimy, że to dziecko księdza! Niech arcybiskup się przebudzi.
Krzysztof Rutkowski zapowiedział, że doprowadzi do ekshumacji ciała ks. Waldemara Irka i przeprowadzenia badań DNA. Zaznaczył, że to nie jest sprawa przeciwko kościołowi, ale nie mógł odmówić pomocy tej kobiecie. - Przyszła do mnie przestraszona i zapłakana. Nie mogłem nie reagować. W kurii zatrzaśnięto przed nią drzwi.
Na fot. Krzysztof Rutkowski i Wiesława Dargiewicz
Wiesława Dargiewicz, matka kilkuletniego chłopca, twierdzi, że od kiedy sprawa wyszła na jaw jest szykanowana i zastraszana. - Teraz przestałam się bać i wstydzić - mówi. - Chciałam, żeby ludzie poznali prawdę. Po Oławie krąży mnóstwo plotek, a ja nie mogę spokojnie wyjść do sklepu.
Kobieta była w związku z Waldemarem Irkiem przez osiem lat. Przyznaje, że bardzo go kochała, ale dla dobra sprawy wielokrotnie próbowała zakończyć tę znajomość.
-Ksiądz bardzo kochał swojego syna - dodaje. - Zawsze mówił, że zrobi dla niego wszystko. Kiedy po urodzeniu dziecka, chciałam zerwać kontakty z księdzem i powiedziałam by szedł swoją drogą, on za wszelką cenę chciał wrócić do nas. Dbał o to, aby Kubuś miał wszystko. Zapewniał, jak bardzo nas kocha. Teraz nikt nie chce mi pomóc, przez tę sytuacje nie mogę znaleźć pracy. Zostałam bez środków do życia. Wyprzedałam już wszystko, co mogłam.
O sprawie pisaliśmy w styczniu tego roku: Wtedy kobieta nie chciała zabierać głosu w mediach. Jak mówi dziś, chciała wszystko załatwić po cichu. Usłyszała jednak od ówczesnego arcybiskupa, że mogła poruszyć tę sprawę za życia księdza, wtedy dostałaby alimenty z funduszu alimentacyjnego. - Mam dość tego koszmaru - mówi Wiesława Dargiewicz. - Chcę, żeby ludzie poznali prawdę i przestali wytykać palcami mnie i moje dziecko.
Na początku roku do sądu wpłynął pozew o ustalenie ojcostwa trzyletniego chłopca. Prowadzone jest również postępownie spadkowe. Wiesława twierdzi, że sprawa utknęła w martwym punkcie i nic do tej pory się nie zmieniło. - Dużo wcześniej, zanim detektyw zajął się sprawą, dostałam pismo z kancelarii adwokackiej, z którego wynikało, że kurator w osobie siostrzenicy księdza, żąda przeprowadzenia ekshumacji.
Na fot. Ks. Waldemar Irek
Tekst i fot. Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze