Z Arkadiuszem Jakubikiem na rozpoczęcie festiwalu "Melodrama" - rozmawia Jerzy Kamiński
Na fot. Arkadiusz Jakubik i Łukasz Dudkowski
- Fajnie tak zobaczyć "Jeźdźca burzy" w malutkim Jelczu-Laskowicach?
- O Jezu, bardzo fajnie! Ja tutaj z duszą na ramieniu przyjechałem, bo to dla mnie strasznie jakiś taki ważny, intymny tekst i nie ukrywam, że bardzo się bałem, kiedy pan Łukasz (Dudkowski - red.) zadzwonił do mnie z propozycją. Z jednej strony się ucieszyłem, ale i wahałem się. Nie ukrywam tego. Wiedziałem, że sam nie mogę tego spektaklu zrobić i musiałem znaleźć kogoś sensownego, komu oddałbym swoje ukochane dziecko. I wtedy wpadł mi do głowy Czarek Studniak. Nikogo lepszego nie moglem wymyślić, bo to jest facet jakby stworzony do tego spektaklu. Nie mogłem być na premierze, bo akurat miałem zdjęcia do filmu, ale to, co dzisiaj zobaczyłem... Naprawdę jestem bardzo, bardzo zadowolony. A ponieważ od czasu do czasu param się zawodem reżysera, więc kilka razy pojawiło się takie uczucie pozytywnej zazdrości, że on zrobił coś fajnego, czego ja by nie wymyślił.
- Na przykład?
- Wszelkiego rodzaju wizualizacje, które tam były, np. film z Warholem. I to wszystko umotywowane psychologicznie i historycznie. Finał mi się bardzo podobał. Porywający! Aż żal było, że ludzie dzisiaj nie wstali. Mnie samego korciło, żeby ruszyć się z miejsca. Bo finał jest po prostu porywający, a jednocześnie wbijający w ziemię. Czarek tutaj wykonał naprawdę kawał fantastycznej pracy. No i ci młodzi ludzie. Aż trudno uwierzyć, że są pierwszy raz na scenie. Nie wiem, co Czarek musiał z nimi zrobić, jakie warsztaty aktorskie, jak długo trwała praca z nimi, bo są przekonujący. Najważniejsze, że nie udają nikogo innego, niż są. Ten młody chłopak, grający Morrisona, nikogo nie udaje, jest sobą. Podobnie jest z pozostałymi wykonawcami.
Program festiwalu na kolejne dni:
Z prawej strony Rafał Wawrzeń odtwórca głównej roli w "Jeźdzcach Burzy"







Napisz komentarz
Komentarze