Oławianie wybrali się do odległego o ponad 400 km Bytowa już w piątkowe popołudnie. Trener Smółka zarządził w Żninie przerwę w podróży na godzinny trening. Do hotelu w podbytowskim Dąbiu oławski zespół dotarł późnym wieczorem, po godzinie 23.00.
Na sobotniej odprawie przedmeczowej szkoleniowiec MKS przedstawiał mocne i słabe strony rywala. Uczulał swoich zawodników na świetne wykonywanie stałych fragmentów gry przez drużynę gospodarzy oraz na wiodącą rolę 37-letniego Wojciecha Pięty, a także Roberta Hirsza i Dawida Gajtkowskiego. Ta trójka ma za sobą sporo występów w ekstraklasie, więc nie dziwi, że przewodzi w zespole, sponsorowanym przez znaną w kraju fabrykę drutu i okien.
Trener Bytovii Waldemar Walkusz, przy konstrukcji składu wyjściowego swojej drużyny na mecz z oławskim MKS, zaskoczył Smółkę - Pięta, Hirsz oraz Gajtkowski znaleźli się na ławce rezerwowych.
Przez 20 minut nic interesującego się nie działo i dopiero wtedy ciekawie wykonanym rzutem wolnym popisał się Marcin Kajca. Widząc daleko wysuniętego z bramki Radosława Florczyka, próbował go przelobować, ale nasz golkiper był czujny i wybił piłkę spod poprzeczki na róg.
Oławianie odgryzali się kontratakami. Najpierw lewą stroną zaatakował Paweł Garyga i wywalczył rzut rożny, ale braciom Gancarczykom - Krzyśkowi i Waldkowi, którzy mają patent na sprytne wykonanie tego stałego fragmentu gry, nie udało się przechytrzyć defensywy Bytovii. W 32 minucie Mateusz Peroński szybko wykonał rzut wolny i poprzez Macieja Zapała piłka trafiła do Mateusza Gancarczyka. Po jego rajdzie prawą stroną i wrzutce, z rogu pola karnego mocno strzelił Damian Kiełbasa, ale bramkarz Bytovii był na posterunku.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa meczu zakończy się bez bramek, rutynowani bytowianie bezwzględnie wykorzystali chwilę zawahania oławskiej defensywy. Po interwencji przed polem karnym MKS, na murawę upadł Kiełbasa. Nasi zawodnicy myśleli, że arbiter przerwie grę, a tymczasem bezpańską piłkę przejął Mateusz Kołodziejski i natychmiast dośrodkował na pole karne, gdzie zza placów oławskich obrońców wyskoczył niepilnowany Jakub Bojas i główkując z bliskiej odległości, pokonał Florczyka.
Ta „bramka do szatni” mocno zdeprymowała gości, którzy na drugą połowę wybiegli w niewesołych nastrojach. W 58 minucie bytowanie wywalczyli rzut rożny i Łukasz Wróbel strzałem głową w krótki róg podwyższył na 2:0. W tym momencie było już praktycznie po meczu, bo bytowianie zwolnili tempo, szanując wynik, a oławianie praktycznie niemający szabli z przodu, nie byli w stanie poważniej im zagrozić.
*
Więcej szczegółów z meczu Bytovia Drutex Bytów - MKS SCA Oława, także pomeczowe komentarze trenerów i piłkarzy obu drużyn oraz wyniki innych spotkań II ligi - w najnowszym papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w sprzedaży w środę 15 maja.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski







Napisz komentarz
Komentarze