W pierwszej połowie mecz przypominał typowe piłkarskie szachy, więc sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Szczególnie nudny był początkowy kwadrans, w którym trwało tzw. badanie rywala, więc gra toczyła się głównie w środku pola, bo żadna z drużyn nie kwapiła się do zdecydowanego ataku. Dopiero w 14 minucie z daleka na bramkę Chrobrego uderzył Damian Kiełbasa, ale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.
Goście odpowiedzieli składną akcją w 28 minucie. Lewą stroną zaatakował Krzysztof Kaliciak, wpadł na pole karne MKS i odegrał do Łukasza Szczepaniaka, a ten uderzył kąśliwie z 16 metrów, ale świetnie interweniował Radosław Florczyk, wybijając piłkę na rzut rożny.
Dwie minuty później, po faulu na Arkadiuszu Synówce, piłkę z wolnego na pole karne gości wrzucał Waldemar Gancarczyk. Do dośrodkowania wyskoczyli Dominik Wejerowski oraz Jakub Kalinowski i trochę chyba sobie przeszkodzili, bo główkujący z pięciu metrów „Wejer” nieczysto uderzył w piłkę i w efekcie nie trafił w bramkę. To był najlepsza okazja MKS do zdobycia gola w pierwszej połowie!
W końcówce tej części gry kilka razy stałe fragmenty (głównie rzuty wolne) wykonywali głogowianie. Wykonywał je z reguły Maksymilian Michalski, ale bez powodzenia.
Kibice Chrobrego, którzy w sile około 150 ludzi przybyli na oławski stadion, po przerwie spodziewali się szturmu swojej drużyny na bramkę MKS, a tymczasem to gospodarze znacznie lepiej rozpoczęli drugą połowę. W 52 minucie aktywny od początku meczu Mateusz Gancarczyk wywalczył piłkę na środku boiska i po krótkim biegu, podał w uliczkę do Arkadiusza Synówki. Młody napastnik MKS wyszedł na czystą pozycję, ale gdy składał się do strzału, został przyblokowany wślizgiem przez pochodzącego z Bułgarii Wjelina Damjanowa. Synówka upadł na murawę, ale sędzia nie dopatrzył się naruszenia przepisów przez obrońcę Chrobrego.
Potem jeszcze kilka razy szarpnęli na skrzydłach bracia Gancarczykowie - na prawym Mateusz, a na lewym Krzysztof, ale obrońcy Chrobrego wychodzili z opresji cało, wybijając piłkę albo na aut, albo na róg.
W ostatnim kwadransie regulaminowego czasu gry znowu zaatakował Chrobry, ale defensywa oławskiej drużyny była czujna i skutecznie neutralizowała częste dośrodkowania na pole karne (z reguły z rzutów rożnych lub wolnych).
Groźnie było w 76 minucie, gdy na wprost bramki MKS Kaliciak walczył z Sikorskim i mimo przepychanki z oławskim obrońcą i trudnej pozycji, strzelił kąśliwie po ziemi. Na szczęście Florczyk nie dał się zaskoczyć. Głogowianin interweniował u arbitra, twierdząc, że Sikorski trzymał go przy strzale za koszulkę, ale Marek Opaliński nie uległ presji napastnika Chrobrego i nakazał kontynuować grę.
W doliczonym czasie oławianie zamknęli przyjezdnych na ich połowie i wywalczyli kilka rzutów rożnych oraz wolnych, ale nie udało się im żadnego wykorzystać, więc spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
Na pomeczowej konferencji prasowej przedstawiciele obu zespołów podkreślali, że to sprawiedliwy wynik, chociaż nikogo nie zadowolił. No może z jednym wyjątkiem. Z remisowego rozstrzygnięcia cieszył się prezydent Głogowa Jan Zubowski, który pochodzi… z Oławy.
*
Więcej szczegółów z meczu MKS SCA Oława z Chrobrym Głogów, także pomeczowe komentarze trenerów i piłkarzy obu drużyn oraz wyniki innych spotkań II ligi - w najnowszym papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w sprzedaży w środę 15 maja.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski







Napisz komentarz
Komentarze