POWIAT Pasja
Ksiądz Józef Glemp zarejestrował to auto na swoje nazwisko 2 stycznia 1973. W odpowiedniej rubryce pracownik Urzędu Dzielnicowego Warszawa Śródmieście wpisał "użytek własny". Mercedes 280, z rejestracją WOD 4984, był wtedy nowiutki. Gdy parę miesięcy wcześniej opuszczał zakłady samochodowe spółki Daimler-Benz, młodziutki Glemp - nie był wtedy jeszcze nawet biskupem - właśnie rozpoczynał prowadzenie zajęć z prawa rzymskiego i prawa małżeńskiego na Wydziale Prawa Kanonicznego Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.
Ciężko dziś stwierdzić, czy kupując auto akurat tej marki, przyszły prymas kierował się jej nazwą - Mercedes to hiszpańskie imię żeńskie, oznaczające "łaskę". W każdy razie auto było jego aż do 1983 roku - gdy Józef Glemp od dwóch lat był już głową polskiego Kościoła. Nie wypadało, by osobiście zajmował się czymś takim, jak odsprzedaż używanego auta. Na umowie kupna-sprzedaży z 1983 widnieje podpis "z upow. R. Kamiński" i pieczątka "Sekretariat Prymasa Polski - Warszawa, ul. Miodowa".
Mieszkaniec Świdnicy kupił "prymasowskie auto" za 820 tysięcy ówczesnych złotych w gotówce. Odpowiednia adnotacja Urzędu Skarbowego na rewersie umowy mówi, że od transakcji zapłacono 41 tys. zł podatku.
Nie do Niemiec
Ostatnie lata czarny mercedes spędzał niedaleko Oławy, w Strzelinie. Parę lat wcześniej był jakiś kupiec z Niemiec, który chciał to auto wywieźć z Polski, ale do transakcji nie doszło.
- Mnie się udało kupić je pół roku temu, i to za połowę tej kwoty, którą dawał Niemiec - opowiada oławianin Adam Łużny. - Kupiłem od kolegi ze Strzelina, który akurat potrzebował pieniędzy, więc może stąd taka cena.
Jaka? Tego Łużny nie chce zdradzić. Chętnie za to opowiada o nowym nabytku, ale już na początku musimy "gdybać". Ile ma na liczniku? Dokładnie nie wiadomo. Auto miało zerwaną linkę, ale liczniki w tych autach i tak wskazują trasę tylko do 100 tys. km, potem idą od zera.
- Biorąc pod uwagę wiek, historię, to, że cały czas był sprawny technicznie, że jest ciągłość ubezpieczenia, szacuję, że musi mieć z 600 tys. km przebiegu - mówi nowy właściciel.
Dużo łatwiej idzie nam wyjaśnienie, dlaczego Adam Łużny w ogóle zainteresował się wiekowym mercedesem. Aby to zrozumieć, trzeba się cofnąć wiele lat, gdy kilku- kilkunastoletni Adaś wymieniał się z kolegami "książkami adresowymi" firm motoryzacyjnych. Książki to oczywiście zbyt szumna nazwa. Chodziło o zeszyty, w których młodzi entuzjaści motoryzacji zapisywali ciężko zdobywane adresy zakładów, produkujących samochody. Oczywiście, jak to w PRL-u, wartościowe były zwłaszcza te z adresami zza żelaznej kurtyny, a najcenniejsze te pewne, które gwarantowały list zwrotny. W nim - marzenia młodziutkich chłopaków z podwórka: piękne foldery na kredowym papierze, ze zdjęciami samochodów, których nie widzieli na polskich ulicach, naklejki ze znaczkami firmowymi, może nawet breloczki, pachnące nowością. A wszystko w kolorach niedostępnych na polskim rynku. Bo za granicą wtedy wszystko było takie... bardziej kolorowe. Adaś Łużny też pisał. Pamięta, że dostał odpowiedź od Volvo, ale i od Mercedesa. Dostał foldery, naklejki. - To było w latach 70. - wspomina. Wtedy narodziła się miłość do mercedesów.
Grzebał i marzył
Gdy przyszedł czas wyboru zawodu, Łużny poszedł do przyzakładowej szkoły o profilu mechanik-kierowca w Jelczu-Laskowicach. Tam dostał prawo jazdy drugiej kategorii, takie na ciężarówki. To wtedy było coś!
Fot. To być może jedyna w tym aucie osobista pamiątka po prymasie Józefie Glempie
- Pierwsze auto, jakim jeździłem, to był polonez ojca, nówka - mówi. - Potem były maluchy. Takie też było moje pierwsze auto, zielony fiacik 650 z 1985 roku. Grzebałem w nim, naprawiałem, raczej nie korzystałem z usług warsztatów, bo wszystko sam potrafiłem przy nim zrobić.
Potem kolejny etap w zawodowej karierze Adama Łużnego. Odsłużył 25 lat w policji, głównie oławskiej. Tu też ciągle miał styczność z autami. Trzeba było naprawiać choćby te wysłużone nyski, duże fiaty, polonezy. - Mieliśmy na stanie nawet stara - wspomina. - W nim też grzebałem.
Służbę w policji zakończył 7 lat temu.
- Zawsze marzyłem, żeby na emeryturze kupić stare auto, grzebać w nim i doprowadzić do stanu używalności - mówi. - Dodatkową inspiracją był dla mnie kolega Tomek Jurczak, który zbiera stare auta.
Miłość do mercedesów nie przeszła z wiekiem. Prywatnie od paru lat Łużny jeździ mercedesem SLK 200 cabrio. Gdy nadarzyła się okazja, by kupić tego starego mercedesa "od prymasa", nie wahał się długo.
- Mercedes to jest mercedes - mówi. - Co tu dużo gadać! Marka! Jeździłem różnymi, ale to mercedes zapewnia wrażenia, emocje. Teraz weszła na rynek nowa ciężarówka acrtos. Rewelacja, przepaść technologiczna między nią a np. starem. Tym się nie jeździ, tylko płynie. A wiem, co mówię, bo prowadziłem mana, scanię. Wolę jednak mercedesa.
Do muzeum?
Samochód jest w niezłym stanie, ale przed nowym właścicielem jeszcze mnóstwo roboty. Silnik nie jest oryginalny. Stary benzynowy zastąpiono dieslem 2,4. Łużny chciałby nawiązać do oryginału i ponownie wsadzić pod maskę benzyniaka 2,8.
Gdy w styczniu zmarł kardynał Józef Glemp, Łużny pomyślał, jak to dobrze, że jego auto jednak pozostało w kraju. Oczywiście historia pojazdu podwyższa wartość auta, ale teraz nabiera ono także nowych wartości, nie tylko materialnych. - Nie to, żeby to jakieś "święte auto" było - mówi. - Ale podchodzę do niego ze szczególnym namaszczeniem. Dobrze, że mamy w Oławie taką pamiątkę. I Wyszyński mógł nim jeździć, i Wojtyła.
W aucie nie ma żadnych śladów, wskazujących, że kiedyś użytkował je kościelny dostojnik. Jedyną wskazówką może być breloczek przy kluczykach. To medalion z 1983 roku. Z jednej strony twarz Jezusa, z drugiej Jana Pawła II. Data oraz charakter breloczka pozwalają przypuszczać, że to jedyna dodatkowa pamiątka po byłym użytkowniku mercedesa.
- Jeśli wystarczy sił i środków, chcę tego mercedesa jak najlepiej odrestaurować - mówi Adam Łużny. - Jeśli nie dam rady, odsprzedam go. Jeśli powstanie w Oławie muzeum motoryzacji, co zapowiedział publicznie Tomek Jurczak, chętnie oddałbym go w depozyt, bo u mnie stoi teraz na wsi w garażu. Stoi i czeka na kolejny krok.
Józef Glemp (18 grudnia 1929 - 23 stycznia 2013)
Polski biskup rzymskokatolicki, doktor obojga praw, biskup diecezjalny warmiński w latach 1979-1981, arcybiskup metropolita gnieźnieński w latach 1981-1992, arcybiskup metropolita warszawski w latach 1981-2006, prymas Polski w latach 1981-2009, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w latach 1981-2004, kardynał prezbiter od 1983, arcybiskup senior archidiecezji warszawskiej od 2006. Kawaler Orderu Orła Białego
Tekst i fot.: Jerzy Kamiński






Napisz komentarz
Komentarze