Wrocław/Jelcz-Laskowice Działacz 65-lecia
- Gratuluję wyróżnienia. Jesteś usatysfakcjonowany?
- W plebiscycie oddano rekordową liczbę 30 tysięcy głosów. Tytuł najlepszego dolnośląskiego działacza 65-lecia daje satysfakcję. Tym bardziej, że z kolarstwem jestem związany ponad pół wieku.
- Jak się zostaje działaczem?
- Kolarstwem zainteresowałem się w latach młodzieńczych - najpierw jako zawodnik. Zacząłem od startów w kategoriach młodzieżowych w "Ślęży" Sobótka, gdzie w roku 1957 utworzono sekcję kolarską. Startując na szosie, torze i w przełajach, często plasowałem się w czołówce. Np. w Challenge`u Dolnośląskim, w roku 1965, zostałem sklasyfikowany na czwartym miejscu. Wtedy zwyciężył mój rówieśnik - Janusz Kierzkowski. Niestety, ten bardzo dobry kolarz i człowiek przegrał walkę z chorobą nowotworową, 20 sierpnia 2011. Po powołaniu do wojska, zaproponowano mi przejście do WTS "Sparta" Wrocław. Mój macierzysty klub nie wyraził na to zgody. Służbę wojskową odbywałem we Wrocławiu, przy ul. Obornickiej, a na treningi musiałem dojeżdżać do Sobótki. To nie zachęcało do kontynuowania kariery zawodniczej. Po kilku startach w grupie seniorów dałem sobie spokój. Ale kolarstwo miałem we krwi. Kilka lat po odbyciu służby wojskowej zająłem się sędziowaniem. Zdobyłem wszystkie klasy sędziowskie, do klasy narodowej UCI włącznie. Jako sędzia uczestniczyłem w różnych imprezach kolarskich, m. innymi w Wyścigach Pokoju, Wyścigach dookoła Polski i mistrzostwach Polski. Po przeprowadzce ze Złotego Stoku do Wrocławia, włączono mnie w skład kolegium sędziowskiego, działającego przy Okręgowym Związku Kolarskim. Z sędziowania wycofałem się w roku 2000. Około 10 lat działałem społecznie w OZKol Wrocław, jako członek zarządu.
- Nie każdy sędzia czy działacz jest sponsorem. Co ciebie zachęciło do sponsorowania kolarstwa?
- Po odbyciu zasadniczej służby wojskowej pracowałem w SOWI, przy Zakładach Tworzyw i Farb w Złotym Stoku. Równocześnie podjąłem studia wieczorowe na Wydziale Budownictwa Politechniki Wrocławskiej. Na zajęcia dojeżdżałem do Kłodzka, gdzie istniała filia tej uczelni. W 1974 założyłem własną firmę budowlaną, która działa do dzisiaj pod nazwą Przedsiębiorstwo Budowlano-Projektowe MAT. Firma, początkowo kilkuosobowa, rozwijała się dynamicznie. W największym rozkwicie, łącznie z podwykonawcami pracowało około tysiąca osób. Firma przynosiła coraz większe dochody, część środków można było przeznaczyć na wspieranie sportu. Wybór był prosty - lubię kolarstwo i rozumiem potrzeby tej dyscypliny sportu. PBP MAT, w wyniku ciągłych zawirowań na rynku budowlanym, jest obecnie firmą wykonawczą, działającą na potrzeby jednego dewelopera. Współpracuję z firmą budowlaną "Agbud", której właścicielką jest moja córka Agnieszka, oraz z deweloperską spółką z ograniczoną odpowiedzialnością "Atom", której współwłaścicielami są Tomasz i Agnieszka. Sponsorowanie kolarstwa nadal jest kontynuowane, chociaż w zmienionej formie. "Agbud" wspomaga UKS "Moto-Agbud" Jelcz-Laskowice, a "Atom" - LKS "Atom-Boxmet" Dzierżoniów. MAT uczestniczy w różnych inicjatywach, związanych z kolarstwem. Agnieszka nie uprawiała sportu wyczynowo, ale pasjonuje się kolarstwem, natomiast Tomasz ścigał się na rowerze w "Dolmelu". W grupie juniorów odnosił sukcesy, ale w pewnym momencie stwierdził, że mistrzem świata nie zostanie i ze ścigania się zrezygnował.
- Podasz przykłady sponsoringu kolarstwa przez MAT?
- M. in. wspomagałem wydanie pierwszego tomu kroniki ilustrowanej "Kolarstwo Dolnośląskie", obejmującej lata 1945-1975. Jest to efekt wręcz benedyktyńskiej pracy jej autora - Józefa Zajączkowskiego. Autor nie ogranicza się tylko do podanie osiągnięć sportowych poszczególnych zawodników. Ukazuje też losy ludzi związanych z kolarstwem. Pomysł napisania tej publikacji zrodził się na spotkaniach zarządu Stowarzyszenia Kolarzy Dolnośląskich, do którego należy wiele dawnych sław kolarskich. Spotkania byłych znanych zawodników odbywają się raz w roku w styczniu. Jestem członkiem tego stowarzyszenia, a na ostatnim spotkaniu wręczono mi honorową odznakę "Złota Szprycha", w kategorii sponsor SKD `2011.
- Marzysz o tym, żeby w którymś z klubów, wspieranych przez ciebie i twoje dzieci, narodził się mistrz świata?
- Na pewno nie miałbym nic przeciw temu. Ale takie talenty nie rodzą się na kamieniu. Cieszy mnie to, że iluś młodych ludzi ma możliwość uprawiania kolarstwa, które wymaga wiele trudu i poświęcenia. Kolarstwo uczy ciężkiej pracy i pokory. Te umiejętności bardzo się przydają w dorosłym życiu. Co nie oznacza, że nie należy dostrzegać wybijających się zawodników. Takich jak np. jeszcze junior Mateusz Rudyk z Jelcza-Laskowic, który osiąga bardzo dobre wyniki. Ostatnio, na zawodach rozgrywanych w Pruszkowie, w ramach Pucharu Polski, seniorzy startowali razem z juniorami. W klasyfikacji ogólnej sprintu Mateusz zajął ósme miejsce, a wśród juniorów - pierwsze, z czasem 10,850 sek. W keirinie, rozgrywanym z udziałem elity, był jedenasty. Od 11 do 22 marca Mateusz będzie trenował w Pruszkowie na zgrupowaniu kadry narodowej. Stworzenie mu możliwości wspólnych startów z najlepszymi seniorami jest bardzo ważną forma wsparcia. To motywuje zawodnika do zwiększenia zaangażowania na treningach.
- Należysz do ludzi, którzy lubią sponsorować. Nie wszyscy, którzy mają takie możliwości, kwapią się do tego. Z czego to wynika?
- Myślę, że chęć pomagania wyniosłem z domu. Wychowałem się w życzliwej, zgodnej rodzinie. Jestem dziesiątym dzieckiem, najmłodszym z rodzeństwa. Dwoje z nich zmarło w wieku dziecięcym. Mój najstarszy brat ma obecnie 89 lat, siostra 86, a kolejny brat 82. W tak licznej rodzinie wzajemne pomaganie jest czymś naturalnym. Rodzice i rodzeństwo przeżywali wiele trudnych zdarzeń losowych, które znam tylko z opowiadań. Przeżyli wojnę, w roku 1945 opuścili rodzinny Barysz, w dzisiejszym obwodzie tarnopolskim, musieli się na nowo urządzać w Przezdrowicach koło Sobótki. W tych trudnych czasach wielokrotnie korzystali z życzliwej pomocy innych ludzi. Na pomaganie zawsze jest pora.
- Przewidujesz kontynuację sponsorowania?
- Bardzo chciałbym. Mam nadzieję, że w budownictwie sytuacja się poprawi. Jeżeli w tej dziedzinie nadal będzie się utrzymywać tendencja spadkowa, w przyszłym roku sponsorowanie może stać pod znakiem zapytania.
- Dosiadasz jeszcze roweru?
- Od czasu do czasu rekreacyjnie przejeżdżam kilkadziesiąt kilometrów
Fot.: archiwum Zygmunta Walczaka
Władysław Piszczałka - przedsiębiorca budowlany z Wrocławia - sponsorujący jelczańskich kolarzy ponad dwadzieścia lat, zwyciężył w plebiscycie "Słowa Sportowego" na najlepszych działaczy 65-lecia na Dolnym Śląsku. Gala wręczania nagród odbyła się podczas "Balu sportowca", w Biznes Klubie, na Stadionie Miejskim we Wrocławiu.Na uroczystości nagrodzono także najpopularniejszych w roku 2012 dolnośląskich sportowców i trenerów. Ze zdobywcą tytułu "Najlepszy działacz 65-lecia" rozmawia Jerzy Smyk
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze