Gmina Oława Dyskusja
Na grudniowej sesji Rady Gminy zaproponowało, aby mieszkańcy płacili za śmieci, zależnie od wielkości gospodarstwa domowego. Miała o tym decydować liczba mieszkających osób. Małe gospodarstwo tworzy jedna osoba, średnie - dwie osoby, a więcej to gospodarstwo duże. Miesięczne opłaty za śmieci miały wówczas wynosić stosownie 21, 42 i 62 zł - za śmieci segregowane. Propozycja opłaty za odpady niesegregowane, to 81 zł miesięcznie, niezależnie od wielkości gospodarstwa.
Radni nie przyjęli propozycji uchwał w tej sprawie. Jednym z największych oponentów był przewodniczący RG Dariusz Witkowski. W rozmowie z nami powiedział, że nie zagłosuje za proponowanymi stawkami, bo są stanowczo za wysokie. Twierdził, że mógłby zrozumieć podwyżkę o 50, ale nie o 300 procent.
Projektów uchwał śmieciowych nie wprowadzono do programu styczniowej sesji. Witkowski tłumaczył, że temat budzi wiele kontrowersji i wywołuje ostre dyskusje nie tylko wśród mieszkańców, ale i radnych, dlatego nie ma sensu wprowadzanie uchwał na sesję, do czasu wyjaśnienia co najmniej kilku wątpliwości.
Pomóc miało kolejne spotkanie z Andrzejem Sobolakiem, prezesem spółki Zakład Gospodarowania Odpadami w Gaci, która będzie odbierała śmieci od gminy Oława. Odbyło się 20 lutego, w Urzędzie Gminy.
Składanie na kupkę było najtańsze
Z wyliczeń przedstawionych gminie przez ZGO wynika, że roczny koszt funkcjonowania nowej ustawy śmieciowej będzie ją kosztował 2,4 mln zł. Na tej podstawie oszacowano wysokość proponowanych opłat. Prezes ZGO tłumaczył, że radni mogą zaproponować inne, niższe. Muszą się jednak liczyć z tym, że jeżeli pieniędzy będzie za mało, powstałą różnicę będzie musiała pokryć gmina. Przekonywał, że usługi oferowane przez ZGO są najtańsze w województwie, a proponowaną wysokość opłat wyliczono na podstawie szacunków tak, aby gmina na tym nie straciła.
Radni mieli inne zdanie. Według nich wysokość opłaty w dużej mierze będzie zależała od tego, która firma wygra przetarg na transport śmieci, a z tym może być różnie, bo chętnych będzie dużo. Nie mogli też zrozumieć, dlaczego mieszkańcy będą musieli płacić więcej, skoro przejmują część obowiązków ZGO. - Zakład będzie otrzymywał czysty wysegregowany produkt, który może sprzedać i na tym zarabiać - mówił radny Mariusz Michałowski. - Teraz otrzymuje zanieczyszczone odpady, które sam musi segregować, a mimo to cena jest niższa. Próbuje nas pan przekonać, że ZGO nie będzie na tym zarabiać? Jakoś trudno mi uwierzyć w tę "charytatywność"...
Prezes tłumaczył, że składanie śmieci na kupkę jest najtańszą metodą i tak tanio już nigdy nie będzie, bo Polska musi się dostosować do wymogów Unii Europejskiej, aby uniknąć płacenia milionowych kar. - Obiecuję, że tak długo, jak będę zarządzał ZGO, zysk ze zbiórki odpadów będziemy przeznaczać na obniżenie stawki za ich segregowanie.
Przyznał, że proponowane wyliczenia, to tylko prognozy, które muszą być bezpieczne. O konkretach można będzie mówić dopiero za rok, gdy system będzie funkcjonował i będzie wiadomo, czy wszyscy się dostosowali. Proponował też radnym, aby nie zmieniali sposobu naliczania opłat, bo jego zdaniem metoda od gospodarstwa jest najsprawiedliwsza. Z badań wynika, że jedna osoba produkuje więcej śmieci niż rodzina wielodzietna. Wprowadzenie zmiany naliczania stawek, np. od mieszkańca, byłoby więc karaniem ludzi za to, że mają dzieci albo opiekują się rodzicami. - 20 zł od osoby miesięcznie, to nie jest cena zabójcza - stwierdził Sobolak. I dodał, że uchwaloną wysokość stawki można będzie obniżyć, ale nie podwyższyć, bo zabrania tego ustawa.
Mocno naciągane?
Tłumaczenia prezesa nie przekonały radnych. Wręcz przeciwnie. Dariusz Witkowski mówił, że nie wierzy w obniżanie przyjętych stawek. Przed ich uchwaleniem trzeba więc dobrze się zastanowić, ile osób będzie na to stać. Firmy to nie interesuje, ale gmina, będzie musiała zapłacić za tych, którzy nie płacą, a później ściągać od dłużników: - Wiem, że co zrobimy, to będzie źle, a ZGO nie jest instytucją charytatywną. Trzeba się dobrze zastanowić, zanim podejmiemy wiążące decyzje, bo według mnie te wszystkie przedstawiane nam wyliczenia są mocno naciągane.
Na spotkaniu poruszono też problemy organizacyjne. Radny Piotr Krótki proponował, aby mieszkańcy od razu zadeklarowali, kto ma kompostownik. Nie musiałby wówczas stawiać trzeciego pojemnika i płacić za jego dzierżawę. Mogliby mieć też z tego tytułu jakieś ulgi. Zdaniem Soboloka, należałoby z tym poczekać i przekonać się, ile bioodpadów będzie trafiało do zakładu i skąd, a dopiero na tej podstawie wprowadzić deklarację kompostowników. Okazało się, też że tworzenie Punktów Selektywnej Zbiórki Opadów nie będzie takie proste, jak się wydawało. Musi on spełniać szereg wymogów, wynikających m. in. z ustawy o ochronie środowiska. Wyliczono, że koszt budowy jednego wyniesie około 600 tys. zł. Śmieci np. stare meble, gruz sprzęt elektryczny itp., będą tam przyjmowane bezpłatnie, ale to mieszkaniec na własny koszt musi je dowieźć. Aby to ułatwić, gmina może organizować zbiórki w miejscowościach. Podniesiono też problem ilości pojemników (mają być trzy), ich lokalizacji oraz odpowiedzialności za wrzucane do nich śmieci. Okazuje się, że źle segregujący będą upominani kartkami - żółtą ostrzegawczą i czerwoną - pozbawiającą mieszkańca prawa do niższych opłaty. Sołtysi pytali też o częstotliwość wywożenia śmieci i o to, czy można zostawiać śmieci obok pojemników, oraz co się z nimi stanie? W trakcie dyskusji okazało się, że nie wszystko, co uważane jest powszechnie np. za szkło, nim jest. Trzeba się więc będzie dokładnie zapoznać z tematem, co jest czym i co tak naprawdę można wrzucać do danego pojemnika, aby nie stracić prawa do niższych opłat. Ale na to jest ponoć jeszcze czas. Podmioty wprowadzające nowy system zbiórki odpadów zobowiązane są do przeprowadzenia szerokiej kampanii edukacyjnej i taka będzie prowadzona.
Spotkanie nie przyniosło żadnych konkretnych rozwiązań. Każdy został przy swoim - radni, że ceny są za wysokie, a prezes ZGO, że w obecnej sytuacji niższe być nie mogą.
To nie koniec dyskusji na tematy śmieciowe. Przed wprowadzeniem projektów uchwał na sesję na pewno odbędzie się jeszcze co najmniej jedno spotkanie. W tej sprawie ma być też zwołana, na początku marca, sesja nadzwyczajna. Radni będą wówczas głosować nad uchwałami, poświęconymi wyłącznie sprawom śmieciowym. Jeżeli nie dojdą do porozumienia na temat wysokości stawek, zadecyduje wojewoda dolnośląski. Czasu na podjęcie decyzji i wprowadzenie uchwał w życie - zdaniem prezesa ZGO - jest już naprawdę bardzo mało.
Wioletta Kamińśka
Władze gminy, radni i sołtysi po raz kolejny spotkali się z przedstawicielem Zakładu Gospodarowania Odpadami w Gaci, w sprawie ustawy śmieciowej. Gmina jeszcze nie podjęła uchwał, wprowadzających w życie nowe przepisy. Niejasności jest zbyt dużo, a proponowane opłaty za wysokie
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze