Ciężary Po wyborach
- Gratuluję zwycięstwa w konkursie. Zaskoczyło pana, że prezydium Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów jednogłośnie podjęło uchwałę w tej sprawie?
- Trochę tak, bo spodziewałem się bardziej wyrównanej walki. W pierwszym terminie był remis i trzeba było wyznaczyć drugi. Trener Ryszard Soćko miał ugruntowaną pozycję w ministerstwie, przede wszystkim za sprawą dwóch srebrnych medali olimpijskich Agaty Wróbel. Jednak największym zaskoczeniem było dla mnie to, że do drugiej tury konkursu przystąpił również Antoni Czerniak, opiekun żeńskiej reprezentacji do lat 20. W kuluarach mówiło się o tym, że jestem jedynym mocnym kontrkandydatem dla trenera Soćki, a w jakim celu wystartował Czerniak? Może jako bufor bezpieczeństwa dla trenera Soćki, bo miał mi odebrać kilka głosów.
- Niewątpliwie jest to duże wyróżnienie dla pana, a chyba największe w powojennych ciężarach. Nie tylko dla Oławy, lecz dla Dolnego Śląska...
- Tak, zgodzę się z tym. Po objęciu stanowiska trenera kadry juniorek do lat 17 mówiłem o wyróżnieniu naszego klubu MAKS Tytan Oława i naszego województwa. Ta decyzja jednak to zdecydowanie przebiła.
- Ogromny wpływ na to, że doszło do tego konkursu, miały wybory prezesa PZPC, które wygrał Szymon Kołecki. Bez niego nie byłoby to chyba możliwe?
- Szymek zmienił całkowicie oblicze związku, który teraz uznaje inne wartości. Wprowadził inne postrzeganie polskich ciężarów. Przed wyborami nigdy nie proponował mi stanowiska trenera żeńskiej kadry, ale mówił, że mógłbym stanąć w szranki rywalizacji z Ryszardem Śoćką. No i miał rację, bo wygrałem w demokratycznych wyborach. Miałem pewne wątpliwości i cały czas powtarzałem, że posada trenera Soćki jest niezagrożona, bo ma mocną pozycję w Ministerstwie Sportu.
- Czym przekonał pan komisję do tego, aby wybrali Waldemara Ostapskiego na trenera kadry narodowej seniorek?
- Uważam, że praca szkoleniowa z seniorkami nie może się opierać na stosowaniu przewidywalnych procesów, bo każdy zawodnik jest inny. Sztangista musi mieć opracowany indywidualny system szkolenia, który musi pieczołowicie realizować. We współczesnym sporcie wyczynowym trener musi poszukiwać bardziej wyrafinowanych i subtelnych środków oddziaływań psychologicznych, szczególnie w pracy z kobietami. Aby tak było, należy zachowywać godność i podmiotowość w relacjach trenera z zawodniczkami. Podmiotowość musi wynikać już z samej funkcji bycia trenerem. Godność i szacunek winny być celem głównym w interakcjach szkoleniowca i szkolonych. Sztangistki muszą odzyskać poczucie przynależności, czyli świadomości "my" a kadra seniorek, przyjąć wspólne wartości i wypływające z nich normy, ale musi też dokonać się wewnętrzne przeorganizowanie wszystkich kadr narodowych, od dziewcząt U17, poprzez U20, do seniorek. Podstawą w pracy szkoleniowej jest przyjęcie stylu kooperacyjnego, którego głównym wyzwaniem będzie zachowanie równowagi między kierowaniem zawodniczkami, a pozwalaniem im na kierowanie samymi sobą. Działalność trenerska jest czynnością z gruntu społeczną, a więc mającą na celu kształtowanie oraz utrwalanie pożądanych postaw, zachowań zgodnych z obowiązującą w sporcie i poza nim zasadą "fair-play". Podstawą etyczną wszelkich działań trenerskich powinna być sentencja Primum non nocere.
- Czas jednak goni. Jeszcze nie zdążył się pan nacieszyć zwycięstwem w wyborach, a już trzeba przygotowywać program obozu treningowego seniorek, który odbędzie się na początku lutego. Ma pan wszystko dopięte?
- Przystępując do konkursu, musiałem mieć opracowany trzyletni plan przygotowań do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. 2013 będzie kluczowym makrocyklem, dla wypracowania i stworzenia właściwej bazy naukowo-intelektualnej, medycznej, fizjoterapeutycznej, psychologicznej, materialnej, by móc stworzyć skuteczny program metodyczno-szkoleniowy pod trzyletni makrocykl olimpijski. Będzie to na pewno okres prób i błędów, zawierający w sobie dużą dozę innowacyjności, ale przede wszystkim dostosowanie się do kanonów stale poszerzającej się nauki i korzystania z niej. Później na ewentualne błędy nie może być miejsca. Pierwszym sprawdzianem dla zawodniczek, ubiegających się o miejsca w Rio, będą tegoroczne mistrzostwa świata w Warszawie.
- Ma pan podpisany kontrakt do końca 2015 roku, jak więc wygląda plan działania na ten okres?
- W przyszłym roku, wspólnie ze sztabem szkoleniowym, będziemy weryfikować podjęte i zrealizowane zadania oraz wprowadzone innowacje z poprzedniego makrocyklu. Chcę włączyć do kadry dwie utalentowane zawodniczki młodego pokolenia. Powinniśmy wtedy już mieć dopracowany stały system współpracy z Instytutem Sportu w Warszawie, w zakresie monitorowania zmian stężeń wybranych hormonów oraz pomiarów wysiłkowych w kolejnych fazach każdego mezocyklu. W trzecim makrocyklu, w roku 2015, rozpocznie się walka o punkty olimpijskie, z założeniem, że zapełnimy wszystkie cztery miejsca. Wtedy do walki o punkty wróci Marzena Karpińska, której skończy się dwuletnia karencja za stosowanie dopingu. Jeżeli nie wejdą w życie zapowiadane przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski zmiany dotychczasowych przepisów, odnoszących się do ukaranych za doping, to na pewno ta zawodniczka, po spełnieniu kryteriów wynikowych, ma pewne miejsce w reprezentacji olimpijskiej. Tutaj już nie będzie miejsca na przypadkowość. Na wszelki wypadek mam też opracowany plan na najważniejszy z cykli, czyli na rok 2016. Wtedy skupimy się na ściśle określonej i wyselekcjonowanej grupie zawodniczek, rywalizujących o udział w igrzyskach. Czy przy obecnym poziomie potencjału kadry seniorek możemy zakładać hipotetycznie zdobycie choćby jednego medalu na igrzyskach w Brazylii? Chyba nie. Ale jest czteroletni okres, bardzo ważny dla polskiej kobiecej sztangi, by to zmienić.
- W czym tkwił największy problem żeńskich ciężarów, za rządów Ryszarda Soćki?
- Cały system szkolenia był niewłaściwy. Przecież mamy wiele wspaniałych i niewykorzystanych centralnych ośrodków - we Władysławowie, Spale, Giżycku i w Zakopanem. Pieniądze z Ministerstwa Sportu szły na prywatny ośrodek państwa Soćków. To tak, jak ja bym teraz założył pseudo-ośrodek szkoleniowy w Oławie, zatrudnił na stanowisku asystentki moją żonę i ściągnął wszystkie czołowe zawodniczki w Polsce. Ten model musiał zniknąć i zapowiedziałem, że tak na pewno nie będzie wyglądała moja praca.
- W poprzednim wywiadzie wspomniał pan, że nie należy wyprzedzać faktów. Teraz jednak już jest po wyborach, więc możemy wrócić do tematu. Jak będzie teraz wyglądała rola Waldemara Ostapskiego w oławskim Tytanie?
- Oczywiste jest, że nowa posada spowoduje pewne zamieszanie w mojej dotychczasowej działalności w Tytanie. Nadal będę tam głównym szkoleniowcem, natomiast mam dwie zawodniczki, które mogą mnie zastępować, jeżeli akurat będę miał zgrupowanie kadry seniorek. Mowa o Kasi Ostapskiej i Mariecie Gotfryd. Świetnie sobie radzą w tej roli. Policzyłem, że w 2013 nie będzie mnie w Oławie przez cztery miesiące - w tym czasie będę pełnił obowiązki trenera kadry. Zawsze jednak podkreślam, że Tytan to mój klub i będę robił wszystko, aby osiągał jak najlepsze rezultaty. W tym roku musimy opracować pewien schemat działania, który może, ale nie musi, się sprawdzić. Jeżeli wszytko będzie dobrze, to w kolejnym roku będziemy to kontynuować, a jeśli źle - poszukamy innych rozwiązań. Nie odcinam się od Tytana, bo trenerem kadry się bywa, a szkoleniowcem klubowym się jest.
- Od wielu lat Katarzyna Ostapska była pomijana przy powołaniach do kadry seniorek, o czym głośno mówi sama zawodniczka. Czy możemy się spodziewać w reprezentacji Kasi oraz innych zawodniczek z naszego powiatu?
- Jeżeli Kasia zasłuży na miejsce w kadrze swoim dobrym wynikiem i odpowiednią postawą na treningach, to nie widzę powodów, dla których nie miałaby się znaleźć w kadrze. Przez cztery lata była pomijana przez Ryszarda Soćkę, pomimo znakomitej formy i świetnych wyników. W kadrze na kwietniowe mistrzostwa Europy w Albanii chce się także znaleźć Marieta Gotfryd. Będzie to prawdopodobnie jej ostatni występ na arenie międzynarodowej i w ten sposób chce zakończyć swoją karierę sztangistki. Powinno też być miejsce dla Katarzyny Szostak, dla której najważniejsze będą starty w rywalizacji do 23 lat, bo ma jeszcze odpowiedni wiek. W dalszej perspektywie dołączy do seniorek Agata Grzegorek, która robi ogromne postępy i jeżeli wszystko dobrze będzie się układało, to niewykluczone, że powalczy o start na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.
- Na czym musi się pan skupiać w najbliższych tygodniach?
- Przede wszystkim muszę napisać sprawozdanie z dotychczasowej pracy na stanowisku szkoleniowca juniorek do lat 17, bo do niedawna pełniłem tę funkcję. Muszę przekazać materiały swojemu następcy, żeby nie startował od zera. Muszę jednocześnie ustalać plan najbliższego obozu seniorek w Spale, który odbędzie się w lutym. Jest co robić, bo jeszcze muszę ustalić wszystkie szczegóły, dotyczące Tytana. Liczę, że wszystko dobrze się poukłada i nie będzie żadnych problemów, bo mistrzostwa Europy tuż tuż.
- Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów w tym roku.







Napisz komentarz
Komentarze