MKS SCA Oława - Energetyk ROW Rybnik 2:3
0:1 - Jarosław Wieczorek (w 28 min.)
1:1 - Mateusz Gancarczyk (30)
1:2 - Jarosław Wieczorek (56, z karnego)
2:2 - Dawid Lipiński (64)
2:3 - Marek Gładkowski (82)
Oława. 27 października 2012. Stadion OCKF. Widzów ok. 300, w tym ok. 90 z Rybnika.
Sędziowali: Maciej Mikołajewski ze Świebodzina jako główny, oraz Krystian Urbański i Marek Michalewski - asystenci liniowi oraz Krystian Stenzinger - sędzia techniczny (Lubuski Związek Piłki Nożnej).
Żółte kartki: Waldemar Gancarczyk (w 56 min.) i Michał Sikorski (56) - obaj za krytykę orzeczeń sędziego; Mirosław Kuczera (61) - za niesportowe zachowanie; Mateusz Poważny (67) i Mateusz Peroński (78) - za faule.
MKS SCA Oława: Mordal - Wejerowski, Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa - M.Gancarczyk (90 Dołgan), Peroński (84 Mierzwa), W.Gancarczyk (86 Zapał), K.Gancarczyk (53 Poważny) - Łodyga, Lipiński.
Energetyk ROW Rybnik: Kuczera - Krotofil, Grolik, Szary, Kutarba - Jary, Muszalik (78 Szatkowski), Kostecki, Wieczorek - Kurzawa (88 Steuer), Kasprzyk (65 Gładkowski).
Widzowie z zainteresowaniem przyglądali się oławskiej drużynie, wypatrując w niej awizowanego wcześniej Marka Gancarczyka. Na próżno, bo wychowanek MKS, a potem przez kilka następnych lat piłkarz Górnika Polkowice i Śląska Wrocław, zdecydował się na wyjazd do Niemiec. Nie chciał nam jednak zdradzić, gdzie dokładnie będzie występował - w jakiej drużynie i w jakiej lidze: - Jestem dogadany w tej sprawie na 99 procent, ale dopóki nie będę miał w ręku podpisanego kontraktu, nic nie powiem, bo nie chcę zapeszyć!
Marek Gancarczyk miał także propozycję wyjazdu do Finlandii i szansę występów w drużynie z najwyższej fińskiej klasy rozgrywkowej. - Wybrałem Niemcy, bo tam mam gwarancję, że szybko znajdę się na boisku i będę podstawowym zawodnikiem - mówi. - Jest mi to bardzo potrzebne, ze względu na już nieco zbyt długi okres przerwy w występach o stawkę, co skutkuje trudnościami w utrzymaniu należytej formy. To był także powód, dla którego w pewnym momencie chciałem grać w Oławie, ale propozycja z Niemiec, jaką niedawno otrzymałem, jest lepsza nie tylko pod względem finansowym, ale także sportowym. Być może jednak kiedyś zagram jeszcze w oławskim klubie, u boku moich braci...
Znany z twardej i nieustępliwej walki Marek Gancarczyk z pewnością przydałby się oławskiej drużynie w rywalizacji z rybnickim liderem. Mimo trudnych warunków, goście od pierwszych minut pokazywali, że nieprzypadkowo są na czele drugoligowej tabeli. Atakowali szybko i składnie, a defensywa MKS nie bardzo sobie z tym radziła. Już w 8 minucie rybniczanie mogli objąć prowadzenie, ale strzelający z ostrego kąta Jarosław Wieczorek był za mało precyzyjny. Dwie minuty później ze skrzydła podawał Mariusz Muszalik, a Tomasz Kasprzyk nie trafił z bliskiej odległości. Po chwili ten drugi zawodnik przeprowadził indywidualną akcję prawą stroną i strzelił silnie na bramkę, ale piłka odbiła się od nogi oławskiego obrońcy i wyszła na rzut rożny.
Gospodarze zrewanżowali się dwoma akcjami, zainicjowanymi przez Krzysztofa Gancarczyka, ale bez większych problemów zneutralizowanymi przez rybnicką defensywę.
W 28 minucie obrońcy MKS za krótko wybili piłkę, którą przejął przed polem karnym Kamil Kostecki i natychmiast zagrał w uliczkę do Jarosława Wieczorka. Napastnik ROW był w podobnej sytuacji strzeleckiej, jak na początku meczu, ale tym razem nie zmarnował okazji - precyzyjnym uderzeniem w długi róg zmusił Sebastiana Mordala do kapitulacji. Po chwili mogło być już 2:0, ale Szymonowi Jaremu zabrakło zimnej krwi, w sytuacji sam na sam z bramkarzem MKS.
Miał ją zaś Mateusz Gancarczyk, niespełna dwie minuty później, po drugiej stronie boiska. Pomocnik MKS otrzymał podanie od Pawła Łodygi, spokojnie przyjął sobie piłkę i dokładnie przymierzył w górny róg rybnickiej bramki.
Do końca pierwszej połowy trwała wyrównana walka, ale bez znaczących spięć podbramkowych. Tuż przed przerwą spowodował taką sytuację arbiter ze Świebodzina, który tego meczu na pewno nie zaliczy do udanych. Najpierw podyktował rzut wolny dla MKS, a gdy Michał Sikorski wziął piłkę do ręki, by otrzeć ją ze śniegu i postawić w odpowiednim miejscu na murawie, odgwizdał przewinienie kapitana MKS. Oławscy piłkarze długo nie mogli zrozumieć tej decyzji sędziego, ale ich protesty nie pomogły. Na szczęście dośrodkowanie z tego problematycznego wolnego nie narobiło gospodarzom szkody.
Inaczej było w 55 minucie, kiedy to Michał Sikorski zagrał w polu karnym wślizgiem, trafiając czysto w piłkę. Walczący o nią Jarosław Wieczorek artystycznie upadł, a arbiter dał się na to nabrać i podyktował rzut karny. W dodatku ukarał żółtymi kartonikami ostro protestujących Michała Sikorskiego i Waldemara Gancarczyka. "Poszkodowany" nie zmarnował sędziowskiego prezentu.
Kilka minut później arbiter podyktował drugą jedenastkę, ale tym razem słuszną, bo rybnicki bramkarz niewątpliwie nieprzepisowo powalił na ziemię szarżującego Waldemara Gancarczyka. Etatowy wykonawca karnych w zespole MKS Jakub Kalinowski w tym meczu się nie popisał. Jego sygnalizowany strzał bez większego trudu obronił Mirosław Kuczera.
Ciekawostką jest to, że przy obu karnych sędzia nie pokazał faulującym zawodnikom żółtych kartek. Sikorski został napomniany dopiero chwilę później i za protesty, a Kuczera także już po karnym, za niesportowe okrzyki, kierowane do Kuby Kalinowskiego.
Niewykorzystany rzut karny nie zdeprymował oławian, którzy nadal ambitnie atakowali, co przyniosło powodzenie w 64 minucie. Po składnej zespołowej akcji na polu karnym piłkę przejął Paweł Łodyga i po krótkim dryblingu zagrał do Dawida Lipińskiego, a ten mierzonym strzałem z 12 metrów w długi róg pokonał Kuczerę.
Oławianie nie zadowolili się remisem i dążyli do zwycięstwa. W 75 minucie zaskakująco zza pola karnego strzelił Mateusz Gancarczyk, ale tuż nad poprzeczką. Gdy wydawało się, że gospodarze w końcu przełamią defensywę przyjezdnych, stracili gola, decydującego o porażce. Gracze MKS podawali sobie piłkę, która nagle zwolniła na mokrej od śniegu murawie. Wykorzystał to niedawno wprowadzony z ławki rezerwowych Mateusz Szatkowski, wślizgiem przechwycił futbolówkę na 30. metrze od oławskiej bramki i podał ją prostopadle do Marka Gładkowskiego, a ten po krótkim biegu strzelił z 16 metrów w dolny róg. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.
Oławianie resztkami sił zerwali się do walki i w 84 minucie mogli wyrównać. Po dośrodkowaniu Dominika Wejerowskiego, z rzutu wolnego, golkiper ROW wypuścił piłkę z rąk, ale przy dobitce pomógł mu śnieg, który zatrzymał futbolówkę na linii bramkowej.
Powiedzieli po meczu:
Ryszard Wieczorek - trener Energetyka ROW
- Na przebieg i poziom dzisiejszego meczu bez wątpienia duży wpływ miały warunki atmosferyczne, które determinowały grę obu zespołów. Obserwowałem oławską drużynę tydzień wcześniej w Kluczborku i ostrzegałem swoich chłopaków, żeby jej nie lekceważyli. I tak się stało. Zagraliśmy bardzo dobrze szczególnie w pierwszej połowie oraz w końcówce, która zadecydowała o wyniku. Jesteśmy bezkompromisową drużyną, w każdym meczu walczymy o zwycięstwo i dziś nam to się także udało...
Sebastian Sobczak - trener MKS SCA Oława
- Zgodzę się z trenerem Wieczorkiem, że warunki atmosferyczne miały wpływ na poziom spotkania, ale trudno powiedzieć komu bardziej pomogły, a komu przeszkodziły. Uważam że piłkarze radzili sobie z nimi całkiem nieźle, natomiast dużo gorzej sędziowie...
Jarosław Wieczorek - napastnik Energetyka ROW
- Chcieliśmy za wszelką cenę ten mecz wygrać, by utrzymać pozycję lidera, na którą wskoczyliśmy przed tygodniem. Cieszę się, że to się udało, tym bardziej, że nasze dotychczasowe występy na wyjazdach nie były zadowalające. Mimo trudnych warunków atmosferycznych, pokazaliśmy dziś w Oławie kawałek dobrego futbolu, czym chociaż trochę nagrodziliśmy przemoczonych i zziębniętych kibiców obu drużyn...
Paweł Łodyga - napastnik MKS SCA
- O kilku tygodni z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej. Dzisiaj, w pojedynku z liderem, chcieliśmy podtrzymać tę dobrą passę. Niestety, nie udało się, bo znowu w ważnym momencie popełniliśmy błąd w grze obronnej. Zresztą cały czas goniliśmy wynik, a gola decydującego o porażce straciliśmy wtedy, kiedy wydawało się, że to my go strzelimy...
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski







Napisz komentarz
Komentarze