Czarni Jelcz-Laskowice - Sokół Marcinkowice 6:0
1:0, 2:0 - Sławomir Kopek (w 36 min. z karnego i w 46)
3:0 - Przemysław Zygmunt (54)
4:0, 5:0 i 6:0 - Krzysztof Telatyński (71, 81 i 89)
Jelcz-Laskowice. 23 września 2012. Widzów około 80.
Sędziowali: Kornel Paszkiewicz - jako główny oraz Łukasz Skotnicki i Damian Sylwestrzak - asystenci liniowi.
Czerwone kartki: Artur Walczak (w 38 min.) - za niesportowe zachowanie i Mateusz Soroczyński (84) - za faul.
Żółte kartki: Dominik Domino i Łukasz Zaskórski oraz Artur Synówka
Czarni: Maliszewski - Januszkiewicz, Czajka, Łebek, Sado (46 Zaskórski) - Zygmunt (75 Jackowski), Wilkowski, Domino Kopek (80 Iwański), Minicz (46 Kozina) - Telatyński.
Sokół: A. Walczak - Synówka Diakowski, Soroczyński, Dunaj (53 Kumaszka) - Rabiniak (75 Smotrycki), Sypek, P. Walczak (40 Nadratowski), Pańkowski, Woźniak (63 Rybak) - Strasz.
W drużynie gospodarzy zabrakło kontuzjowanego Wojciecha Dobrowolskiego. Natomiast marcinkowiczanie zagrali bez Łukasza Soroczyńskiego, Emila Kędziora i Radosława Piaseckiego, również zmagających się z urazami. Nie przyjechał również Mieczysław Łuszczyński. - Zatrzymały go obowiązki zawodowe i dziś musimy sobie radzić bez niego - wyjaśnił Jakub Piasecki, kierownik Sokoła. Początkowo niewiele się działo, grano głównie w środku pola, brakowało składnych akcji i sytuacji podbramkowych. Najpierw zaatakowali podopieczni Krzysztofa Konona. W 19 min. Krzysztof Telatyński zagrał prostopadle do Sławomira Kopka, jednak obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo. Goście odpowiedzieli w 28 min. Łukasz Sypek podał do Łukasza Strasza, a jego strzał obronił Rafał Maliszewski. Z kolei podanie Sypka przyjął Michał Rabiniak, minął bramkarza, jednak Miłosz Łebek wybił piłkę z pustej bramki. Potem Kopek ograł trzech rywali i huknął z 18 metrów, trafiając w poprzeczkę. Po chwili Dominik Domino przerzucił do Marka Januszkiewicza, ten wpadł w szesnastkę i tam został podcięty przez Mateusza Soroczyńskiego, a sędzia wskazał na "wapno". Skutecznym egzekutorem jedenastki był Kopek. Po chwili puściły nerwy Arturowi Walczakowi, który został usunięty z boiska za nieprzyzwoity gest w kierunku jelczańskich kibiców. To zaważyło na losach spotkania. W bramce Sokoła stanął Łukasz Pańkowski, zawodnik z pola. Grający w przewadze gospodarze jeszcze przed przerwą byli bliscy podwyższenia wyniku, ale Mariusz Minicz i Kopek nie wykorzystali dogodnych sytuacji. Początek drugiej połowy był szczęśliwy dla jelczan. Kopek wywalczył piłkę na środku boiska, pobiegł do przodu, minął zwodem obrońcę i strzałem w długi róg nie dał szans bramkarzowi. Marcinkowiczanie sporadycznie kontratakowali. Znakomitą okazję zaprzepaścił Strasz, który przestrzelił, mając przed sobą tylko bramkarza. W 54 minucie szybką kontrę Czarnych zainicjował Telatyński, przerzucił na prawą stronę do Przemysława Zygmunta, a ten precyzyjnym strzałem w górny róg podwyższył na 3:0. Po chwili Domino zmarnował sytuację sam na sam z Pańkowskim, a Rafał Rybak wybił piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Kopka. Miejscowi nie zwalniali tempa, a w roli głównej wystąpił Telatyński. Najpierw wykorzystał kiks Pańkowskiego i było 4:0. Następnie przejął podanie Januszkiewicza i skierował piłkę do siatki. W 84 minucie wyleciał z boiska kapitan Sokoła Mateusz Soroczyński, za brutalny faul na Mateuszu Wilkowskim. Dzieła zniszczenia Sokoła dokonał popularny "Tela", kompletując klasycznego hattricka.
Po meczu powiedzieli:
Adam Zawada - kierownik Czarnych:
- Cieszymy się z wysokiego zwycięstwa w spotkaniu derbowym. Dziś ostro walczyliśmy i było widać, że zawodnicy chcą koniecznie wygrać. Sokół nie postawił trudnych warunków i dobrze to wykorzystaliśmy. Z ich strony spodziewaliśmy się znacznie lepszej gry. Dwie czerwone kartki dla zawodników gości były jak najbardziej zasłużone. Nasza młodzież z meczu na mecz nabiera doświadczenia. Myślę, że ta drużyna ma przyszłość i sprawi jeszcze niejedną niespodziankę.
Jakub Piasecki - kierownik Sokoła:
- Do chwili wyrzucenia z boiska naszego bramkarza mecz był wyrównany. Obie drużyny miały swoje sytuacje. Gdybyśmy grali w pełnym składzie nasza gra wyglądałaby inaczej. Artur Walczak był wulgarnie obrażany przez jednego z kibiców i stracił panowanie nad nerwami. Uważam, że sędzia ewidentnie nas skrzywdził, mógł napomnieć Artura żółtą kartką i to byłaby adekwatna kara. Czerwona kartka dla Mateusza Soroczyńskiego była konsekwencją frustracji i zdenerwowania.
Tekst i fot.:
Tomasz Neumann







Napisz komentarz
Komentarze