Zygmunt Walczak jest związany z tą dyscypliną sportu niemal od urodzenia. Po zakończeniu czynnego uprawiania kolarstwa w MKS "Moto-Jelcz" Oława, przekształconym w roku 1992 na KKS "Moto" Jelcz-Laskowice, zajął się szkoleniem zawodników. Obecnie jest trenerem w UKS "Moto Agbud" Jelcz-Laskowice. Również od urodzenia mieszka w Ratowicach. Rozmawia z nim Jerzy Smyk
- Jestem wierny kolarstwu i żonie. Każdy wyścig jest inny - zarówno dla zawodnika, jak i trenera. Są emocje i wyzwania, wciąż trzeba wyciągać wnioski i się uczyć, również cierpliwości. To dyscyplina, której trzeba poświęcać wiele czasu poza domem. Takie rozłąki sprzyjają utrwalaniu więzów małżeńskich. Żonie zdarza się zatęsknić za mężem - i odwrotnie. Uważam, że dzięki temu unika się znudzenia, które jest najczęstszą przyczyną kryzysów małżeńskich. Kolarze i ich trenerzy tworzą wielką, szanującą się rodzinę kolarską, mimo że rywalizują w wyścigach górskich, na szosie i na torze. W małżeństwie "dotkniętym kolarstwem" walczy się o wygranie jak najwięcej czasu dla siebie.
- Kolarstwo jest uzależnieniem?
- Zdrowym uzależnieniem. Dawni jelczańscy kolarze nadal trzymają się razem. Wspierają swoich następców w różnej formie - sponsorują młodzież, szkolą, organizują. Dwa razy w tygodniu spotykają się na wspólnym treningu, a także startują w wyścigach dla amatorów, weteranów kolarstwa. Np. brali udział w tegorocznym Tour de Pologne Amatorów. Wśród prawie 500 zawodników, w Jeleniej Górze startowali dawni jelczańscy kolarze, m.in. Mieczysław Karłowicz, wychowanek MKS "Moto-Jelcz" Oława, który w roku 1990 wygrał Tour de Pologne i był najlepszy w klasyfikacji punktowej, Zdzisław Wrona z żoną, Bogumił Wosz z żoną (prezes naszego klubu), a także Jacek Wajda i Jarosław Zygmąt. Karłowicz miał pecha, na I etapie uczestniczył w kraksie. Teraz chwali się gipsem, wspominając lata młodości, np. w roku 1988 w TdP był trzeci. Zdobywał też medale na mistrzostwach Polski - indywidualnie i w drużynie - startując w barwach "Moto-Jelcza".
- Chrząstawa ma olimpijczyka Macieja Bodnara, ale miasto Jelcz-Laskowice również ma czym się pochwalić...
- Zdzisław Wrona reprezentował Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu, w roku 1988. Wtedy zajął 17. miejsce w wyścigu ze startu wspólnego. Z Jelcza-Laskowic wywodzą się również inni kolarze-olimpijczycy. Cztery lata wcześniej, na igrzyskach w Los Angeles, mieli startować zawodnicy jelczańskiego klubu - Andrzej Serediuk i Bogumił Woszczyna, który obecnie prezesuje UKS "Moto Agbud" J-L, pod nazwiskiem Wosz. Mieli nominacje olimpijskie. Nie mogli pojechać do USA, bo igrzyska były zbojkotowane przez Sowietów i ich satelitów - ze względu na "brak bezpieczeństwa zawodników". Wyłamały się Rumunia i Jugosławia, których udział szczególnie podkreślono podczas otwarcia tamtych igrzysk.
- Jelczańscy kolarze także mieli osiągnięcie w Tour de Pologne, dawniejszym Wyścigu dookoła Polski...
- O Mieczysławie Karłowiczu, wychowanku MKS "Moto-Jelcz" Oława, już wspomnieliśmy. W roku 1990 wygrał Tour de Pologne. W historii tego wyścigu również zapisał się inny zawodnik jelczańskiego klubu - Marek Wrona, który w roku 1989 zwyciężył w klasyfikacji generalnej. Warto też przypomnieć, że ostatnim Polakiem, który w TdP wygrał etap, jest zawodnik jelczańskiego klubu. W roku 1999 osiągnął to Artur Krasiński, zwyciężając w Jeleniej Górze. Olimpijczyk Zdzisław Wrona również odnosił sukcesy w TdP i innych wyścigach. W roku 1986, w Wyścigu Pokoju, pamiętnym ze względu na katastrofę w Czarnobylu, pokonał w Szczecinie Olafa Ludwiga - dwukrotnego zwycięzcę Wyścigu Pokoju i mistrza olimpijskiego w wyścigu ze startu wspólnego na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu. Nie sposób wymienić wszystkie sukcesy jelczańskich kolarzy.
- W roku 1999 Krasiński był twoim podopiecznym. W drużynie również startowali: Radosław Romanik, Wojciech Pawlak, Piotr Zaradny, Krzysztof Szafrański, Jarosław Chojnacki, Grzegorz Gronkiewicz i Przemysław Mikołajczyk...
- Cała ekipa miała udział w zwycięstwie Artura. To była bardzo silna grupa, która potrafiła realizować założenia taktyczne. Po samotnej ucieczce Artur wygrał z przewagą półtorej minuty.
- Była to grupa półzawodowa. Później utworzono przy jelczańskim klubie grupę zawodową...
- Uważam, że to pociągnięcie nie było na miarę mickiewiczowskiego hasła "mierz siły na zamiary", a raczej porywania się z motyką na słońce. Zawsze trzeba zaczynać od podstaw. Pewnych spraw nie da się przeskoczyć. Najwybitniejszych kolarzy nie wyjęto z kapelusza. Konieczna jest praca od podstaw. Uważam, że utworzenie grupy zawodowej nie wspomogło szkolenia młodzieży. Bardzo dobrze, że w J-L istnieją dwa kluby, otwarte dla młodych adeptów kolarstwa. Cieszę się, że nadal mogę w tym brać udział jako trener.
- Jak teraz oceniasz polskie kolarstwo?
- Polacy coraz bardziej są widoczni na wyścigach elity, zagranicznych i krajowych. Michałowi Kwiatkowskiemu na tegorocznym TdP, wychowankowi TKK "Pacific" Toruń, do pierwszego miejsca zabrakło tylko 5 sekund. Warto też zwrócić uwagę na wzrost zainteresowania rekreacją rowerową. Dzisiaj jest tłok na ścieżkach rowerowych, których wciąż za mało. Kilkanaście lat temu było to nie do pomyślenia. Coraz poważniej myśli się o reaktywacji Wyścigu Pokoju. TdP to impreza komercyjna, a WP dawałby młodym kolarzom możliwość stosunkowo łagodnego przejścia do grup zawodowych, przede wszystkim mogliby "się pokazać". Jest coraz lepiej, ale musi być spełniony podstawowy warunek: kolarstwo koniecznie trzeba doinwestować. To nie jest tani sport, ale stwarza bardzo duże możliwości promowania sponsorów - firm i samorządów lokalnych. Potencjalni sponsorzy jeszcze tego nie dostrzegają.
- Pochwal się osiągnięciami.
- W UKS "Moto Agbud" J-L zajmuję się szkoleniem, wspólnie z Mieczysławem Karłowiczem. Mietek szkoli żaków i młodzików, ja juniorów młodszych i juniorów. Naszymi sukcesami są osiągnięcia naszych podopiecznych. W Mini TdP startowało dwóch naszych młodzików - Bartosz Rudyk (10. miejsce) i Bartosz Zamolski. W 46. Małym Wyścig Pokoju, w kategorii żakiń, zwyciężyła Wiktoria Kulicka, wygrywając dwa etapy - w Starych Bogaczowicach i Ratowicach. W tym wyścigu dwa pierwsze miejsca zajęli też nasi młodzicy - Bartosz Rudyk i Bartosz Zamolski. Rudyk wygrał etapy w St. Bogaczowicach i Ratowicach, a jego imiennik plasował się na drugich miejscach. Wiktorii i Bartoszom wręczał nagrody Ryszard Szurkowski. Niewątpliwym talentem jest junior Mateusz Rudyk, starszy brat Bartosza. Mimo problemów zdrowotnych na początku sezonu, na torowych mistrzostwach Polski w Pruszkowie zajął 4. miejsce w wyścigu na 1 km ze startu zatrzymanego. W sprincie i keirinie uplasował się na siódmych pozycjach. Był rezerwowym na mistrzostwa Europy juniorów. Jego forma bardzo szybko rośnie, dlatego postanowiliśmy, żeby w październiku br. wystartował na mistrzostwach Polski elity. Dużym talentem jest junior młodszy Michał Małecki. Reprezentował województwo i nasz klub na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Drugie miejsca zajmował na kryteriach ulicznych w Poznaniu, Kole, Miliczu i Jarocinie. Nasi zawodnicy również bardzo dobrze spisali się na Wrocławskiej Olimpiadzie Torowej. Zwyciężali we wszystkich kategoriach wiekowych, a Bartosz Rudyk był najlepszy w dwóch konkurencjach. W przyszłym roku planujemy zorganizowanie sekcji MTB. Wiąże się to z koniecznością zakupu busa. Myślimy też o kupnie sprzętu wysokiej jakości, dla Mateusza Rudyka. Będzie to możliwe dzięki naszym sponsorom, szczególnie Władkowi Piszczałce i jego córce Agnieszce - właścicielce firmy budowlanej "Agbud".
- A nie pochwalisz się wnukiem, który niedawno przyszedł na świat? Tego ci gratuluję! Już szykujesz mu rower?
- Nie wiem, czy rower go zainteresuje...
Jerzy Smyk
Fot.: archiwum Zygmunta Walczaka
Napisz komentarz
Komentarze