- Za wami chyba najtrudniejszy sezon w ostatnich latach. Jak go ocenisz i to, co się działo w klubie?
Reklama
Z Damianem Chartuniewiczem, prezesem Czarnych Jelcz-Laskowice i trenerem juniorów starszych - rozmawia Mateusz Czajka
- Przed rozpoczęciem sezonu 2011/12 nie zrobiliśmy w klubie rewolucji, choć nie udało się awansować do IV ligi, a taki był cel przedsezonowy. Pozostał na stanowisku trenera Krzysztof Konon i ustaliliśmy cel - miejsce w czołowej trójce po rundzie jesiennej, a na wiosnę ponownie walka o awans. Sezon zakończyliśmy na szóstym miejscu, co jest lekkim rozczarowaniem, patrząc na założenia przedsezonowe. Biorąc jednak pod uwagę to, co się działo w klubie w ostatnich miesiącach, nie jest to niespodzianka. Po rundzie jesiennej nie było tak źle. Byliśmy na czwartym miejscu z kilkupunktową stratą do lidera, ale szkoleniowiec nie zrealizował założeń, chociaż po 15 meczach byliśmy w czołowej trójce. Później rozegraliśmy awansem jeszcze dwa spotkania wiosenne i wypadliśmy poza podium. W przerwie zimowej działo się w Czarnych bardzo wiele. Zmienił się zarząd, zmieniła się filozofia klubu i rozstaliśmy się z dotychczasowym trenerem. Nowe władze obrały inny kierunek. Zatrudniliśmy jako szkoleniowca Andrzeja Buskiego, który musiał przetrwać z tym zespołem do końca rozgrywek. Bardziej miał się skupić na budowie nowej drużyny na sezon 2012/13. W zimie odeszło kilku kluczowych zawodników. Grzegorz Graf do KS Smolna, a Paweł Łodyga i Daniel Pawlak wrócili do trzecioligowego MKS SCA Oława. Kontuzjowany Jakub Małecki zakończył swoją przygodę z futbolem. Nasz system gry zmienił się więc diametralnie. Niestety, popełniliśmy błąd przy wyborze nowego trenera. Nie potrafił znaleźć wspólnego języka z zawodnikami. Zrozumieliśmy, że nie zapewni nam w przyszłości tego, czego od niego oczekiwaliśmy. Dlatego po kilku meczach rozstaliśmy się z panem Buskim i wróciliśmy do Krzysztofa Konona. On znał zespół, więc łatwiej mu było się zaaklimatyzować. Końcówka nie była imponująca, ale drużyna była źle przygotowana do rundy wiosennej. Każda kolejna porażka pogłębiała frustrację, która ogarnęła zawodników i trenera.
- Pocieszające jest chyba w tym wszystkim to, że działalność zarządu oceniono pozytywnie. Ponownie wybrano Damiana Chartuniewicza na prezesa klubu...
- Nie ma się czym chwalić, ani zbytnio cieszyć, bo w ostatnich miesiącach popsuł się klimat wokół jelczańsko-laskowickiej piłki. Nasza dotychczasowa działalność skupiała się przede wszystkim na uregulowaniu zaległości finansowych wobec wierzycieli, które powstały podczas kadencji poprzedniej ekipy. Wiele osób miało większe ambicje niż okręgówka i spodziewało się więcej po współpracy z władzami miasta i gminy. Niektórzy działacze nastawili się na awans do IV ligi, szczególnie po sukcesach, które osiągał z zespołem trener Sebastian Sobczak. Zawodnicy prezentowali bardzo wysoki poziom i wszystko było na dobrej drodze. Później trener Sobczak odszedł, za nim Dawid Lipiński i wszystko zaczęło się psuć. Nie udało się zająć miejsca w czołówce, w dwóch kolejnych sezonach. Wielu ludzi zraziło się przez to i przestało wspierać klub. Wszystko trzeba było budować od początku. Musieliśmy powołać w styczniu nowy zarząd, co nie było łatwe. Nikt nie garnął się do działalności w klubie. Do zarządu weszło kilku młodych i ambitnych ludzi, musieli sobie radzić bez sponsorów, którzy po Nowym Roku wycofali się z finansowania Czarnych. Wcześniej we władzach zasiadało kilkanaście osób, ale w większości byli to statyści. Nie angażowali się praktycznie w ogóle. Dla mnie druga kadencja będzie łatwiejsza, bo w pierwszej zdarzyło mi się popełnić kilka błędów, wynikających z niewiedzy. Teraz jestem bardziej doświadczony i mam zupełnie inne wyobrażenie działalności prezesa Czarnych Jelcz-Laskowice.
- Czy można powiedzieć, że klub wychodzi na prostą?
- Jeżeli chodzi o stronę finansową, to tak. W trakcie pierwszej kadencji spłaciliśmy 80% długów, zastanych w klubie po byłych władzach. Końcówka sezonu 2011/12 pokazała, że od strony sportowej jest słabo. Drużyna seniorów kończyła rozgrywki w kiepskich humorach, bo zdarzyło jej się kilka porażek z rzędu, ale z tego powodu nikt w klubie nie robił wielkiej tragedii. Sezon trzeba było po prostu dokończyć. Moją osobistą porażką jest spadek juniorów starszych, bo jestem trenerem tego zespołu. Jeżeli pozostanę na stanowisku szkoleniowca, to chciałbym jak najszybciej awansować z tymi chłopakami. Można powiedzieć, że Czarni zrobili krok w tył, ale tylko po to, aby teraz zrobić dwa potężne susy w przód.
- A co pozytywnego można powiedzieć o minionym sezonie?
- Na pewno trzeba pochwalić kibiców naszego klubu, którzy do końca wierzyli w zespół i go wspierali. Pomimo kilku porażek z rzędu, nie odwrócili się, i przychodzili na stadion w Jelczu-Laskowicach, a nawet towarzyszyli drużynie w meczach wyjazdowych. Wiele klubów może nam pozazdrościć takich sympatyków. Pomimo wszystko pochwaliłbym też delikatnie zawodników. Widać było, że chcieli wygrywać, ale się nie udawało. W końcówce mieliśmy bardzo trudny terminarz i przyszło nam się mierzyć z zespołami walczącymi o awans - Odrą Wrocław, Polonią Środa Śląska i KP Brzeg Dolny. Piłkarze nie patrzyli na problemy finansowe, tylko robili swoje.
- Wspomniałeś o nowej filozofii klubu i planach na następne lata. Jak ma wyglądać działalność Czarnych Jelcz-Laskowice i czego oczekuje zarząd w trakcie kadencji, która skończy się w grudniu 2015?
- Celem pierwszorzędnym na ten okres jest awans drużyny seniorów do IV ligi. Założyliśmy, że trener Konon będzie potrzebował na to 3 lata i tyle dajemy mu czasu. Ma zbudować silny zespół, składający się głównie z naszych wychowanków oraz piłkarzy z zewnątrz, którzy już teraz grają w Czarnych i utożsamiają się z nami. Jest kilka takich osób, należy pochwalić ich zaangażowanie i przywiązanie, bo nie opuścili zespołu w trudnych momentach. W tym sezonie nie będzie żadnej presji ze strony zarządu, szkoleniowiec ma w spokoju robić to, co do niego należy. Jesteśmy dogadani na cały okres naszej kadencji i jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to trener Konon pozostanie na stanowisku do 2016 roku. Kolejnym celem jest założenie drużyny rezerw, która docelowo ma być zapleczem pierwszej drużyny. Chodzi nam o to, żeby zawodnicy, którzy nie zagrają w pierwszym zespole, zachowali ciągłość meczową i mieli okazję grania w każdy weekend. Będzie to też przystanek dla zawodników, którzy skończą wiek juniora, ale nie wchodzą do pierwszego zespołu. W tym sezonie próbowaliśmy fuzji z zespołami z niższych klas, ale nie doszliśmy z nikim do porozumienia. Trzeba będzie to odłożyć na przyszły rok. Wtedy na pewno będziemy już gotowi, aby założyć własną drużynę rezerw. Trwają rozmowy z burmistrzem Kazimierzem Putyrą, na temat zwiększenia środków finansowych. Do tego czasu chcemy zatrudnić trenera, który będzie się zajmował drugim zespołem. Nie chcemy kontynuować obecnego trendu w naszym powiecie. Nasi wychowankowie trafiają do niższych klas, tam się ogrywają i nie chcą wracać do macierzystego klubu. Drugi zespół docelowo ma występować w klasie „A”. Następnym celem jest usystematyzowanie szkolenia w całym mieście, poczynając od najmłodszej grupy, czyli żaków. Chcemy zbudować w przyszłości system, z którego skorzystają seniorzy Czarnych. Od wielu lat współpracujemy z UKS „Dwójka" Jelcz-Laskowice i mam nadzieję, że tak pozostanie. Na nowy sezon zgłosiliśmy do rozgrywek drużynę dziewcząt. Jest to kolejny etap rozwoju klubu, chcemy w ten sposób promować Czarnych Jelcz-Laskowice na całym Dolnym Śląsku i przekonać do siebie szersze grono ludzi. Dziewczyny będę rozgrywały mecze na naszym stadionie. Mam nadzieję, że ściągniemy do klubu nowych inwestorów, którzy wesprą nie tylko dziewczęcą piłkę nożną, ale całą jego strukturę. Jedynym założeniem na ten sezon jest powrót juniorów starszych do klasy okręgowej. To cel klubu jak i mój osobisty, bo oni spadli do klasy „A” pod moją opieką. Od kilku lat zajmuję się trenowaniem młodzieży i ten spadek jest moim największym niepowodzeniem.
- Macie długoterminowe plany klubu i pierwszego zespołu. Czego możemy oczekiwać od seniorów w nadchodzącym sezonie?
- Drużyna ma zapewnić sobie utrzymanie się w klasie okręgowej i powalczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli. Jest to młoda ekipa, podparta kilkoma zawodnikami z boiskowym doświadczeniem. Nie ukrywamy, że jeżeli wszystko zaskoczy i pojawi się szansa awansu, to na pewno z niej skorzystamy. Nie zakładamy jednak takiego scenariusza, żeby nie zwiększać presji na młodych zawodników. Wszystkich sympatyków naszego klubu chciałbym poinformować, że praktycznie przesądzone jest to, że wszystkie mecze u siebie będziemy rozgrywać w niedzielne popołudnie. Po konsultacji z trenerem, zawodnikami i klubem kibica doszliśmy do wniosku, że jest to dla wszystkich najdogodniejszy termin.
- Będą roszady w drużynie seniorów?
- Z drużyną pożegnał się Mateusz Kasprzycki, który przez wiele lat stanowił o jej sile. Nie zaakceptował nowych warunków i musieliśmy się rozstać. Skończyły się również wypożyczenia Dawidowi Babijowi i Rafałowi Kohutowi, którzy wrócili do MKS SCA Oława. Z seniorami trenują Andrzej Mycka i Krzysztof Nowakowicz - wychowanek naszego klubu. Do seniorów dołączyło kilku zawodników, którzy ukończyli wiek juniora. Są to: Mateusz Wilkowski, który grywał już okręgówce, Mariusz Minicz, Michał Sado, Łukasz Zaskórski, Sebastian Jackowski i Maciej Iwański. Byliśmy już dogadani z dwoma zawodnikami Świtezi Wiązów - Tomaszem Bartoszem i Przemysławem Sekułą, ale się wycofali. Jesteśmy w trakcie poszukiwań bramkarza, który stworzy konkurencję dla Rafała Maliszewskiego, do tej pory naszego jedynego golkipera. Chcemy również pozyskać wartościowego zawodnika w ofensywie.
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w nowym sezonie!
Mateusz Czajka
Fot.: archiwum Damiana Chartuniewicza
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze