- Przede wszystkim gratuluję awansu do III ligi dolnośląsko-lubuskiej. Jest to bez wątpienia największy pana sukces w dotychczasowej karierze trenerskiej, i to raczej niespodziewany. Chyba nikt nie zakładał przed rozpoczęciem czwartoligowych rozgrywek, że będziecie w czołówce?
Z Krystianem Pikausem, trenerem Foto-Higieny Gać - rozmawia Mateusz Czajka
- Dziękuję bardzo za gratulacje, także w imieniu zawodników, działaczy i pracowników Foto-Higieny Gać. Nikt nie zakładał takiego scenariusza, ja też byłem powściągliwy w przewidywaniach. Bardzo mnie cieszy, że sezon się skończył tak, jak się skończył. Dla mnie, jako trenera, jest to ogromny sukces, na który ciężko pracowaliśmy przez 30 spotkań i w pełni na awans zasłużyliśmy.
- Komu dedykuje pan ten sukces?
- Awans, zarówno do III, jak i wcześniejszy do IV ligi, dedykuję zmarłej matce, która cały czas czuwa nade mną i daje mi ku temu znaki. W tym sezonie wszystko się wyjaśniło po meczu w Strzelinie, ze Strzelinianką. Był rozgrywany w Dniu Matki, natomiast rok wcześniej awans do IV ligi zapewniliśmy sobie 13 czerwca, w rocznicę śmierci mojej mamy.
- Największe rozczarowanie i sukces w minionym sezonie?
- Zacznę od pierwszego, bo tutaj nie mam wątpliwości. To mecz w Żmigrodzie, po którym stwierdziłem, że pomiędzy Foto-Higieną a Piastem była różnica co najmniej jednej klasy. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Mój zespół był bezradny i chyba wtedy pojawiły się największe wątpliwości. Natomiast sukcesem naszej drużyny jest to, że bardzo szybko i bezboleśnie rozwiązujemy powstające konflikty. Wystarczy jedna rozmowa, w czasie której każdy mówi to, co ma do powiedzenia, i zamykamy temat.
- Założenia przedsezonowe były takie, aby zakończyć rozgrywki w środku tabeli. Kiedy pan uwierzył w to, że żarty się skończyły i bijecie się o najwyższe cele?
- Rzeczywiście mówiłem przed rozpoczęciem rozgrywek, że dobrym wynikiem byłoby miejsce w środku tabeli. Opowiadałem wszystkim, że najlepiej by było, jakbyśmy nie zajęli miejsca poza pierwszą dziesiątką. Teraz wiemy, że się udało osiągnąć ten cel (śmiech). A kiedy zacząłem wierzyć w awans? Myślę, że w połowie rundy rewanżowej zaczęły nachodzić mnie myśli, że jesteśmy w czołówce i jest wielka szansa. Po rundzie jesiennej byliśmy liderem IV ligi, ale nikt w klubie nie poruszał jakoś specjalnie tematu awansu. W przerwie między rundami przygotowywaliśmy się normalnym trybem i po prostu robiliśmy to, co do nas należy.
- A skąd ta powściągliwość w przerwie zimowej, skoro byliście na pierwszym miejscu?
- Wszyscy przekonywali mnie, że beniaminkowi trudniej się gra w rundzie wiosennej. Tak było faktycznie, ale stworzyliśmy w Gaci, wspólnie z zawodnikami, dobrze rozumiejący się kolektyw, który wiedział, co chce osiągnąć, i wspólnie do tego celu zmierzaliśmy.
- Wiosną poszło wam słabiej, zdobyliście mniej punktów niż jesienią. Z czego to wynikało? Rywale nastawiali się specjalnie na mecze z Foto-Higieną, czy jej zawodników paraliżowała presja, związana z grą o najwyższe miejsce?
- Pewnie jedno i drugie. Jest takie słynne hasło: "Bij lidera!". Wiele zespołów z takim nastawieniem podchodziło do konfrontacji z naszą drużyną. Ponadto mamy młody zespół, dla wielu chłopaków był to pierwszy sezon w czwartej lidze, a rosnąca presja plątała im nogi. Mnie też nie było łatwo z tą presją. Miałem wiele nieprzespanych nocy, szczególnie pod koniec sezonu, więc na pewno przybyło na głowie sporo siwych włosów. Wprawdzie nie zakładaliśmy wcześniej, że walczymy o awans, ale kiedy pojawiła się taka możliwość, nikt nie miał zamiaru odpuszczać. Wiedzieliśmy, że następna taka szansa może się długo nie zdarzyć…
- Zespół opiera się od lat na zawodnikach, pochodzących z powiatu oławskiego. W okręgówce to wystarczyło, w IV lidze też. Czy polityka klubu w tej kwestii nie zmieni się po awansie do trzeciej?
- W klubie nic się nie zmieni. Gra pierwszego zespołu będzie się opierała przede wszystkim na zawodnikach, którzy uzyskali dwa kolejne awanse. Jeżeli chodzi o jakieś wzmocnienia, to na pewno będą. W tej chwili (rozmawiamy 2 lipca), jesteśmy bliscy pozyskania dwóch piłkarzy, ale o konkretach będziemy rozmawiać, jak będą już u nas na sto procent. Mam bardzo wiele zapytań od samych zawodników, co mnie cieszy, bo wcześniej nie spotykałem się z czymś takim. Nie zamykamy drzwi przed nikim i każdego zapraszamy na treningi. Po krótkiej selekcji ustalimy kadrę pierwszego zespołu na przyszły sezon, która będzie walczyła o punkty w III lidze.
- Czy z kimś się żegnacie?
- Na razie pawie nikt z zawodników nie zgłosił chęci odejścia, i to też mnie bardzo cieszy. Odejdzie natomiast Tomasz Mol, który był moim asystentem, choć przyszedł do nas jako piłkarz. Powołałem go do tej roli, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Był bardzo zaangażowany w to, co robił, dzięki temu mogliśmy zindywidualizować treningi poszczególnych zawodników. Tomek otrzymał ofertę prowadzenia samodzielnie drużyny występującej w klasie „A” i na pewno ją przyjmie.
- A co dalej z Waldemarem Żelaską?
- Czekam na tego zawodnika i chciałbym, aby wrócił do drużyny. On jednak powtarza, że poziom trzecioligowy to już chyba nie dla niego. Ja uważam, że byłby nie tylko uzupełnieniem składu, ale jego ważną postacią. Waldek nie może do nas dołączyć, a z jakich przyczyn? Myślę, że sam odpowie na to pytanie.
- Foto-Higiena to klub budowany przez lata. Kto, oprócz zawodników i trenerów, przyczynił się do tej budowy?
- Od początku istnienia klubu zespół był budowany przy sporym udziale dwóch panów - Jana Kownackiego i Tomasza Ludy. To im głównie należą się wielkie brawa, bo zapewnili nam to, czego inne zespoły mogą nam zazdrościć. Pod względem organizacyjnym nie było na co narzekać i to głównie ich zasługa. Ja również miałem pewien komfort pracy. Nigdy nie musiałem drżeć o swoją posadę, bo zawsze dawali mi do zrozumienia, że mają do mnie pełne zaufanie. Nigdy nie wtrącali się w prowadzenie zespołu, to ja podejmowałem decyzje personalne. Wkładają w działalność sportową wiele serca i wysiłku i na prawdę trudno życzyłbym sobie, aby takich osób w polskiej piłce było znacznie więcej.
- Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu zrodził się pomysł rozgrywania meczów „u siebie” na stadionie OCKF w Oławie. Awans do III ligi wiąże się z innymi wymogami licencyjnymi. Wrócicie do tego pomysłu, czy jednak będziecie rozgrywali mecze na stadionie w Gaci?
- Sprawy organizacyjne pozostawiam prezesom - panom Kownackiemu i Ludzie. Z tego, co mi wiadomo, mecze u siebie będziemy jednak grali w Gaci, a nie w Oławie czy Brzegu, bo i taka opcja też się pojawiła. Nie musimy się też martwić o zespoły młodzieżowe, które prowadzimy w wystarczającej liczbie. Jeżeli chodzi o licencję, nie musimy się więc o nią martwić, bo spełniamy wszystkie wymogi. Budowana jest w Gaci kolejna trybuna, na której będzie więcej miejsc siedzących.
- W sierpniu zaczyna się nowy sezon. Czy już jest ustalony cały cykl przygotowań, łącznie ze sparingami?
- Treningi rozpoczynamy już w poniedziałek 9 lipca. Do każdego mikrocyklu dokładamy jedną jednostkę treningową, więc w trakcie przygotować będziemy się spotykać pięć razy w tygodniu plus sparing. Natomiast w trakcie sezonu treningi będą cztery razy w tygodniu, na naszym obiekcie. Nie planujemy żadnego wyjazdu na obóz. Jest bardzo krótka przerwa pomiędzy sezonami, dlatego trudno zaplanować jakiś wyjazd. Tym bardziej, że większość zawodników pracuje zawodowo i nie można zebrać wszystkich w jednym czasie. Jeżeli nasze boisko będzie remontowane czy odnawiane, to przeniesiemy się do Osieka, gdzie trenuje i gra nasz drugi zespół. Jeżeli chodzi o sparingi, to mamy zaplanowane mecze z drużynami IV, III i II ligi. Wszystkie soboty do końca lipca są już zarezerwowane, a nawet dwie środy.
- Awans z Foto-Higieną do III ligi spowodował, że nazwisko Pikaus stało się jeszcze bardziej popularne w piłkarskim światku. Czy pan dostał jakieś oferty pracy?
- Na razie nic takiego nie miało miejsca, nikt nie dzwonił z żadną propozycją. Nie ukrywam, że dostałem jednak sporo telefonów z gratulacjami, z różnych stron Dolnego Śląska. Najwięcej przyjemności spotkało mnie w Oławie, bo wszyscy wiedzą, że stąd się wywodzę.
- W naszej poprzedniej rozmowie wspomniał pan o swoim marzeniu, jakim jest praca w MKS Oława. Nadal podtrzymuje pan tę deklarację?
- Faktycznie padły takie słowa z moich ust, ale bardziej chodziło mi o prowadzenie zespołu w III lidze niż konkretnie o oławski klub. Nie, żebym nie wierzył w umiejętności swoich podopiecznych, ale nie śmiałem nawet myśleć, że jako beniaminek IV ligi będziemy się liczyć o w walce o kolejny awans. Tak więc już się ziściło moje marzenie.
- Można jednak przekornie żałować, że oławianie awansowali do II ligi, bo nie dojdzie do oczekiwanych derbów powiatu oławskiego.
- Temat derbów pojawiał się przez cały sezon, szczególnie w końcówce, kiedy byliśmy już bardzo bliscy awansu. Nie patrzę na to jednak w tych kategoriach i bardzo cieszę się z tego, że MKS Oława będzie grał w II lidze. Trzymałem za to kciuki i pogratulowałem trenerowi Sebastianowi Sobczakowi ogromnego sukcesu. Mam nadzieję, że kiedyś dojdzie jednak do tych derbów.
- W II czy III lidze?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie... Może w Pucharze Polski? (śmiech)
- Wspomniał pan również, że zawodnicy lubią być na przekór trenerowi i robią coś wbrew zapowiedziom. Może historia się powtórzy i zamiast grać o środek tabeli, znowu powalczycie o awans?
- Celu na III ligę jeszcze nie mamy, ale dużym osiągnięciem byłoby miejsce w pierwszej dziesiątce. Tu grają takie firmy, jak Promień Żary, Polonia Świdnica i Lechia Zielona Góra. Z nimi nie graliśmy nawet sparingów, a teraz będziemy rywalizować o trzecioligowe punkty. To drużyny z dużym doświadczeniem. Głównie one będą się liczyły w walce o najwyższe cele. Nie mogę się doczekać tych konfrontacji, a to będzie odpowiedź na pytanie, na co stać nasz zespół. Nie chcemy, aby nasza przygoda w III lidze trwała jeden sezon. Chyba udowodniliśmy wielu niedowiarkom, że stać nas na wiele, bo zrobiliśmy coś, co się często nie zdarza. Chcemy kontynuować ten dobry trend.
- Dziękuję za rozmowę. Życzę sukcesów w III lidze.
Tekst i fot.:
Mateusz E. Czajka
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze