Reklama
W finale okręgowym trzecioligowcy z Oławy niespodziewanie ulegli drużynie ze Starego Śleszowa 1:2 i zakończyli swoją pucharową przygodę w sezonie 2011/12
Śleszowianie, występujący we wrocławskiej klasie okręgowej, w ligowych rozgrywkach nie imponują. Znacznie lepiej LKS spisuje się w tegorocznej edycji Pucharu Polski. W drodze do finału okręgowego podopieczni Marcina Krzykowskiego wyeliminowali m.in. trzy drużyny czwartoligowe - Foto-Higienę Gać, Ślęzę Wrocław i Pumę Pietrzykowice. To oznaczało, że nie będą łatwym rywalem dla oławian - tym bardziej, że podejmowali ich w środę 2 maja na dobrze sobie znanym boisku w Żórawinie, gdzie rozgrywają mecze ligowe. Od początku lepszym technicznie oławianom śleszowianie przeciwstawili ambicję i wolę walki oraz taktykę zmasowanej obrony i szybkich kontrataków. Poprzednie mecze pucharowe oraz niedawne o trzecioligowe punkty potwierdziły, że z tak grającymi rywalami oławianie radzą sobie średnio.
Tradycyjnie w pojedynkach pucharowych szansę gry od początku w oławskiej drużynie otrzymali zawodnicy zwykle rezerwowi. Młodzi oławscy gracze nie bardzo sobie radzili z twardo grającymi obrońcami LKS, dlatego w pierwszej połowie - mimo sporej przewagi optycznej - gościom nie udało się stworzyć zbyt wielu klarownych sytuacji podbramkowych. Najlepszą mieli tuż przed gwizdkiem arbitra na przerwę, ale Krzysztof Gancarczyk przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem LKS. Bliżsi sukcesu w pierwszych 45 minutach byli miejscowi, którzy po szybkich kontrach dwukrotnie poważnie zagrozili Mordalowi.
To co nie udało się im do przerwy, zrealizowali tuż po zmianie stron. Po wybiciu piłki z własnego pola karnego na środku boiska przejął ją dobrze znany w Oławie Maciej Siwiński i zagrał w uliczkę do Kamila Żbika. Młody napastnik LKS wyprzedził Dominika Wejerowskiego i nie zmarnował sytuacji sam na sam z Mordalem.
Oławianie ruszyli do odrabiania straty i zamknęli gospodarzy na ich połowie, niczym w hokejowym zamku. Oblężenie bramki LKS przyniosło skutek w 69 minucie, kiedy to po prostopadłym podaniu Dawida Lipińskiego do Mateusza Gancarczyka, ten drugi został kopnięty na polu karnym i arbiter podyktował jedenastkę. Na gola zamienił ją Jakub Kalinowski.
Trener Sobczak już nieco wcześniej sięgnął po pierwszoplanowych graczy, więc dominacja trzecioligowców stawała się coraz bardziej wyraźna. Zakłócały ją tylko przerwy w grze, po nerwowych starciach na środku boiska, które sędzia Piotr Paluch temperował hojnie rozdzielanymi żółtymi kartkami.
I gdy wydawało się, że gol dla MKS jest tylko kwestią czasu, po jednym z nielicznych w tej części meczu kontrataków gospodarze wywalczyli rzut wolny. Po dośrodkowaniu Radosława Iwana piłka odbiła się od nogi Łukasza Jaworskiego i wpadła do bramki, obok zdezorientowanego Mordala. Oławscy piłkarze protestowali, twierdząc, że Jaworski był w momencie podania i strzału na spalonym, ale sędziowie byli innego zdania i gol został uznany. Tak więc po meczu okazały puchar za zwycięstwo w okręgu wrocławskim w rozgrywkach PP sezonu 2011/12 z rąk prezesa DZPN Andrzeja Padewskiego odebrał kapitan LKS Stary Śleszów Radosław Iwan, a nie jak się wcześniej powszechnie spodziewano - przedstawiciel MKS SCA Oława.
*
Więcej szczegółów z pucharowego pojedynku - w najnowszym papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w sprzedaży w środę 9 maja.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze