Na prośbę drużyny z Rzepina mecz planowany początkowo na sobotę, przeniesiono na niedzielne popołudnie. Powodem był piątkowy ślub i wesele pomocnika Ilanki Marcina Adamczewskiego. „Pan młody” po jednodniowym odpoczynku doszedł szybko do siebie, bo w niedzielę grał w Oławie od pierwszej do ostatniej minuty. Weselnego zmęczenia nie było także widać po jego kolegach z drużyny, którzy - zwłaszcza w pierwszej połowie - poruszali się po boisku znacznie żwawiej niż ich rywale. Oławscy kibice długo przecierali oczy ze zdumienia, bo na murawie trudno było dostrzec różnicę, jaka w tabeli dzieli oba zespoły. Co więcej, znacznie lepiej prezentowali się goście, walczący o prolongatę trzecioligowego bytu. Już w 5 minucie mogli objąć prowadzenie, ale Mariusz Guraj nie skorzystał z prezentu, jaki sprawił mu… sędzia asystent, nie sygnalizując ewidentnego spalonego. W pierwszej połowie niewiele pracy miał bramkarz przyjezdnych Arkadiusz Fabiański (młodszy brat Łukasza, golkipera reprezentacji Polski i Arsenalu Londyn). Raz zatrudnił go strzałem z rzutu wolnego Jakub Kalinowski, a raz główką Dawid Lipiński, ale interwencje bramkarza w obu przypadkach nie wymagały wielkiego kunsztu.
Reklama
Po pechowej porażce z ząbkowickim Orłem piłkarze MKS zapowiadali pełną rehabilitację w meczu z rzepińską Ilanką. Tymczasem po słabym występie i tym razem przegrali, co stawia pod dużym znakiem zapytania jeszcze niedawno niemal pewny awans naszej drużyny do II ligi
Po zmianie stron wreszcie zaczęli grać oławianie. W 58 minucie prawym skrzydłem zaatakował Mateusz Gancarczyk i po kilkunastometrowym biegu zagrał w uliczkę do Mohammeda Donzo, który wyszedł na czystą pozycję, objechał bramkarza, ale strzelając z 10 metrów, zamiast do siatki, trafił w nogę wracającego obrońcy gości.
W 71 minucie pojedynek sam na sam z bramkarzem Ilanki przegrał Paweł Łodyga. Chwilę później powinno być 1:0 dla gospodarzy, ale Arkadiusz Fabiański fantastycznie obronił strzał Krzysztofa Gancarczyka z 15 metrów.
Gdy wydawało się, że gol dla MKS jest już tylko kwestią czasu, w 84 minucie na indywidualną szarżę zdecydował się najlepiej grający w Ilance Marcin Warcholak. Objechał naszych obrońców oraz Radosława Florczyka niczym tyczki slalomowe i ku rozpaczy oławskich kibiców, wpakował futbolówkę do bramki.
Oławianie zerwali się jeszcze do walki, ale ambitnie grający goście nie dali sobie wydrzeć jednobramkowego zwycięstwa.
*
Więcej szczegółów z niedzielnego pojedynku, także pomeczowe komentarze trenerów obu drużyn, wyniki innych spotkań i aktualna tabela III ligi - w najnowszym papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w sprzedaży w środę 25 kwietnia.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama






Napisz komentarz
Komentarze