Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 14:30
Reklama

Jest w Sokole świetna atmosfera

Podziel się
Oceń

Z Mieczysław Łuszczyńskim, trenerem Sokoła Marcinkowice - rozmawia Mateusz E. Czajka

- W minionym roku pana podopieczni rozegrali dwie diametralnie różne rundy. Wiosną byli rewelacją klasy okręgowej i spokojnie się utrzymali, natomiast jesienią spisywali zdecydowanie poniżej oczekiwań. Skąd takie wahania formy?

- Na pewno zespół nie pokazał jesienią w pełni tego, na co go stać. Nikt nie zakładał, że po tej rundzie będziemy się plasować w strefie spadkowej. Wiosną każdy dawał się z siebie maksimum możliwości, bo cel był jasny - utrzymanie się w okręgówce. Wygraliśmy na początku kilka spotkań, m.in. derbowy pojedynek z Czarnymi w Jelczu-Laskowicach, złapaliśmy odpowiedni wiatr w żagle i ciułaliśmy te punkty. Co do rundy jesiennej, ciężko jest mi jednoznacznie wskazać główny powód słabszych wyników. Złożyło się na to kilka elementów, ale najważniejsze było chyba rozluźnienie po udanej końcówce poprzedniego sezonu. W jesiennych meczach stwarzaliśmy sobie wiele stu-, a nawet dwustuprocentowych sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Nie wszyscy trenowali systematycznie w okresie przygotowawczym, bo większość zawodników pracuje zawodowo i ma rodzinę, z którą trzeba wyjechać przynajmniej raz w roku na urlop. Problemem była też wąska kadra. Bywały mecze, że brakowało zmienników. Nie sprawdzili się również nowi zawodnicy, którzy dołączyli do nas przed sezonem. Jedynie Dawid Kopestyński grał na dobrym poziomie. Dla pozostałych klasa okręgowa to jednak za wysoki poziom. Kilku nowych graczy nie wzięło pod uwagę, że rywalizuje się w niej z zespołami z całego województwa. Naszym mankamentem był brak koncentracji w każdym spotkaniu. Z zespołami z czołówki graliśmy jak równy z równym, a z niżej notowanymi rywalami traciliśmy punkty.
 
- Wspomniał pan o nowych twarzach w zespole, a czy ktoś opuścił wasze szeregi w przerwie letniej?
 
- Trzon zespołu, czyli osoby, na których opierała się gra, pozostał. Odszedł jedynie Jacek Zarówny, który wrócił do Korony Osiek, ale to nie był podstawowy zawodnik. Bardzo długo kontuzjowany był Piotr Walczak, który dołączył do nas dopiero w końcówce rundy. Brak tego drugiego zawodnika znacząco wpłynął na obniżenie jakości naszej gry w ofensywie. To bardzo kreatywny pomocnik i kiedy jest w formie, może wiele zrobić.
 
- W rundzie wiosennej bardzo wysoką dyspozycję strzelecką prezentował Maciej Zarówny, który strzelił m.in. dwa gole w derbach powiatu z Czarnymi. Gdzie jesienią podziała się jego forma?
 
- W okresie wakacyjnym Maciek podjął dodatkową pracę i miał zdecydowanie mniej czasu na treningi. Nie uczestniczył systematycznie w zajęciach w okresie przygotowawczym, co wpłynęło na jego postawę na boisku. Nie miał najlepszego początku, ale w trakcie rundy dochodził do siebie i z meczu na mecz grał coraz lepiej. Miał sporo sytuacji, bo potrafił się znaleźć w odpowiednim miejscu na polu karnym rywala, ale szwankowała u niego skuteczność. Pomimo wszystko strzelił jesienią kilka goli, ale liczę, że wiosną poprawi celownik.
 
- W wielu spotkaniach motorem napędowym był Radosław Piasecki, ale rysą na jego osiągnięciach są  trzy czerwone kartki. Wiosną będzie więc przymusowo pauzował, przez co najmniej cztery tygodnie...
 
- Radek jest bardzo ważnym zawodnikiem w zespole, bo kiedy ma piłkę przy nodze, to potrafi zrobić naprawdę wiele. Trochę szkoda tych wszystkich kartek, które wynikają chyba z braku koncentracji czy nerwów, które wychodzą w trakcie gry. Sędziowie też już są chyba trochę przeczuleni na jego punkcie... Zresztą problem ten dotyczy nie tylko Piaseckiego, lecz całego zespołu. Wiosną wyglądało to trochę lepiej, ale potem znowu zaczęliśmy zbierać sporo kartek i wielokrotnie kończyliśmy spotkanie w osłabieniu. Bardzo często miało to ogromne znaczenie dla  końcowego rezultatu, jak choćby w ostatnim tegorocznym meczu z Odrą Wrocław.
 
- Są piłkarze, którzy pana rozczarowali w minionej rundzie i tacy, których forma eksplodowała w ostatnim czasie?
 
- Nie chcę mówić tutaj indywidualnie o poszczególnych zawodnikach, bo piłka nożna to gra zespołowa, więc cały zespół przegrywa i wygrywa. Ale na pewno chciałbym podkreślić bardzo dobrą postawę Mateusza Soroczyńskiego, który prezentował równą formę przez całą jesień. Mogłem na niego liczyć w defensywie oraz w akcjach ofensywnych. Chcę jeszcze wyróżnić Dawida Kopestyńskiego, który dobrze wkomponował się w zespół.
 
- Jesienią byliście drużyną, która strzeliła najmniej bramek ze wszystkich w tej grupie. Lepiej wyglądała gra obronna...
 
- W defensywie kontynuowaliśmy to, co nam wychodziło wiosną tego roku i efekty nie były najgorsze, bo jesteśmy w górnej części tabeli pod względem straconych goli. Dlatego o tę formację jestem spokojny. W ataku zbyt dużo zależało od skuteczności Maćka Zarównego, bo graliśmy przeważnie jednym napastnikiem. Pomimo tego sytuacje do strzelenia gola były, ale po raz kolejny podkreślę - brakowało wykończenia. Próbowałem kilku zawodników w przedniej formacji, ale żaden nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Graliśmy ustawieniem 1-4-5-1, bo do tego mamy odpowiednich ludzi, ale chciałbym przejść na bardziej ofensywne granie, systemem 1-4-4-2, ale potrzebujemy do tego drugiego napastnika.
 
- W końcówce rundy wygraliście na trudnym terenie w Żórawinie z LKS Stary Śleszów i na własnym boisku z Orłem Sadków oraz zremisowaliście w Oleśnicy z Pogonią i w Mirkowie z GKS. Skąd ta nagła zmiana dyspozycji?
 
- Przez cały czas nasza gra nie wyglądała źle, po prostu pod koniec rundy jesiennej zaczęła nam dopisywać szczęście, którego wcześniej bardzo brakowało. Zespół potrzebował tych punktów, bo odbiliśmy się od dna i szanse na utrzymanie się są bardzo realne. Zresztą, zdecydowaną większość spotkań przegraliśmy różnicą jednej bramki. Bliscy zdobyczy punktowej byliśmy w Środzie Śląskiej, do 74 minuty wygrywaliśmy 2:1. Później błąd bramkarza i gol stracony w czwartej minucie doliczonego czasu gry przesądziły o naszej porażce. U siebie z MKP Wołów przez całe spotkanie atakowaliśmy, a goście wyprowadzili jedną kontrę i wygrali. W Żórawinie ze Starym Śleszowem zagraliśmy bodajże najlepsze spotkanie w rundzie jesiennej. Przy lepszej skuteczności mecz mógł się rozstrzygnąć już w pierwszej połowie. W końcówce gospodarze zamknęli nas na własnej połowie, ale na szczęście udało się dowieźć 3 punkty do końca. Z Orłem dopisało nam trochę szczęście, bo kończyliśmy mecz w dziesiątkę, a ja wyleciałem na trybunę, ale najważniejszy był komplet punktów.
 
- Historia lubi zataczać koło. Po roku pracy w Sokole Marcinkowice zaliczył pan dwie diametralnie różne rundy, a zespół jest w tej samej sytuacji, co na starcie. Wiosną czeka was walka do ostatniej kolejki o dalszy byt w ligowej stawce...
 
- Może dla ludzi z zewnątrz sytuacja jest podobna, ale dla mnie jest zupełnie inaczej. Przez ten rok poznałem drużynę i wszystkich ludzi z nią związanych. Panuje tutaj świetna atmosfera, bo zespół opiera się głównie na zawodnikach miejscowych, co jest ewenementem na skalę ogólnopolską. Ciężko jest znaleźć podobną sytuację na tym poziomie rozgrywek. W klubie nikt się nie poddaje i wszyscy chcą utrzymać okręgówkę dla Marcinkowic. Klub ma swoje tradycje i zasługuje na tę klasę rozgrywkową. Mamy młody i ambitny zespół, który chce grać i wygrywać. Do pełni zdrowia wrócił Piotrek Walczak. Zimą chcemy jeszcze pozyskać kilku nowych zawodników, przede wszystkim do przedniej formacji i tak jak pan mówi - będziemy walczyć do ostatniej kolejki o każdy punkt. 
 
- Wiosną podejmujecie na własnym boisku praktycznie wszystkie zespoły z czołówki, a na wyjazdach zmierzycie się z niżej notowanymi rywalami. Czy taki układ terminarza jest dla was korzystny czy wręcz odwrotnie?
 
- W ostatnim roku udowodniliśmy, że możemy wygrać z każdym i wszędzie. Szczególnie mocno mobilizujemy się w konfrontacjach z mocnymi rywalami. Co do terminarza, to jesteśmy w takiej sytuacji, że nie ma dla nas znaczenia, gdzie i z kim gramy, bo z każdym przeciwnikiem musimy grać o zwycięstwo.
 
- Nie jest pan jeszcze piłkarskim emerytem. Czy widząc nieporadność swoich podopiecznych, nie miał czasami ochoty, aby wejść na boisko i pomóc swoim zawodnikom?
 
- Gdyby nie kontuzje, to pewnie wszedłbym kilka razy do ataku i spróbowałbym sprokurować rzut karny czy stały fragment w okolicy szesnastki. Bardzo często biorę czynny udział w treningach i chłopaki namawiają mnie, abym spróbował swoich sił w meczu o punkty. Niestety, nie ma takiej opcji. Jestem po czterech operacjach na oba kolana. Każde wyjście na boisko wiązałoby się z ryzykiem poważnej kontuzji, na którą nie mogę sobie pozwolić. Granie w okręgówce jest na odpowiednim poziomie, ale młodzi sędziowie, którzy nigdy nie mieli butów piłkarskich na nogach, nie widzą często zagrożenia, z którego mogą wziąć się groźne urazy.
 
- Poruszył pan kwestię sędziowania. Mówiąc delikatnie, arbitrzy nie rozpieszczali was w minionej rundzie...
 
- Na niechęć sędziów zapracowaliśmy sobie sami przez ostatnie dwa sezony, pewnymi negatywnymi zachowaniami. Wieści o nas rozchodzą się jak bumerang w środowisku sędziów i dlatego większość z nich gwiżdże przeciwko nam z powodu tej złej opinii. Nie chcę tutaj narzekać na postawę panów z gwizdkiem, bo z tego można napisać osobny artykuł, ale generalnie staramy się nie szukać winnych, tylko bierzemy odpowiedzialność za wyniki na siebie.
 
- Czy macie już program przygotowań do rundy wiosennej?
 
- Pierwszy trening zaplanowany jest na poniedziałek 9 stycznia. Chcemy przed startem rundy rozegrać minimum sześć meczów sparingowych. Na pewno zmierzymy się ze Świtezią Wiązów i juniorami MKS Oława. Pozostali sparingpartnerzy będę z Opolszczyzny, bo chcę, aby zawodnicy nie grali ciągle z tymi samymi zespołami.
 
- Dziękuję za rozmowę. Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego najlepszego oraz szczęśliwego Nowego Roku, a także powodzenia w rundzie wiosennej.
 
Tekst i fot.:
Mateusz Czajka
 
 
 
 

 


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama