W szesnastu meczach wywalczyli 31 punktów, tyle samo, ile trzecia w tabeli Pogoń Oleśnica, ale mają z tą drużyną gorszy bilans w bezpośredniej konfrontacji (zwycięstwo na wyjeździe 1:0 i porażka u siebie 1:2, w pojedynku rozegranym awansem z rundy wiosennej). Podopieczni trenera Krzysztofa Konona wygrali dziewięć spotkań, cztery zremisowali i trzy przegrali. Bilans bramkowy to 28 zdobytych goli i 15 straconych. Tylko LKS Stary Śleszów może się poszczycić lepszą defensywą w tej grupie - stracił dwa gole mniej. W spotkaniach u siebie jelczanie wywalczyli 17 punktów. Najlepsze mecze rozegrali z Wiwą Goszcz, którą pokonali 3:0 i z Polonią Wrocław (wygrana 4:1). Oprócz tego zwyciężyli 3 razy, dwa mecze zremisowali i ponieśli jedną porażkę (z Pogonią Oleśnica). Czarni strzelili na własnym boisku 16 goli, a stracili sześć, co jest najlepszym rezultatem w tej grupie.
Reklama
Czarni Jelcz-Laskowice zajmują po rundzie jesiennej czwarte miejsce i tracą 7 punktów do lidera z Brzegu Dolnego. W klubie jednak nie składają broni, na wiosnę zespół ma się włączyć do walki o awans
W meczach wyjazdowych było gorzej - zdobyli łącznie 14 punktów. Wygrali w Środzie Śląskiej z Polonią 2:1, we Wrocławiu z Odrą 3:0 i w Oleśnicy z Pogonią 1:0 oraz pokonali GKS Mirków/Długołęka 2:1. Ponadto zremisowali w Żórawinie ze Starym Śleszowem 2:2 i w Bierutowie z Widawą 1:1. Porażki ponieśli z KP w Brzegu Dolnym 1:2 oraz w Wołowie z MKP 0:2. Spotkanie z liderem było bardzo zacięte, ale nie udało się przełamać złej passy. Na obcych boiskach Czarni strzelili dwanaście goli, a stracili dziewięć.
- Byłbym bardziej zadowolony, gdybyśmy mieli trzy lub cztery punkty więcej, wtedy startowalibyśmy na wiosnę z zupełnie innego miejsca - podsumowuje trener Konon. - Bolą szczególnie remisy u siebie z Orłem Sadków i z KS Łozina oraz porażka z Pogonią Oleśnica. Byliśmy w tych meczach zespołem lepszym, ale zemścił się na nas brak skuteczności. Ciężko jest wyjaśnić remis z Widawą w Bierutowie i porażkę z MKP w Wołowie, bo są to zespoły niżej notowane.
Dobry układ
Terminarz ułożył się dla Czarnych znakomicie. W rundzie wiosennej będą podejmować cztery zespoły z czołowej szóstki. Do Jelcza-Laskowic przyjadą KP Brzeg Dolny, Polonia Środa Śląska, LKS Stary Śleszów i Odra Wrocław. Z meczów wyjazdowych najtrudniej zapowiada się konfrontacja z KS Łozina, z którym w pierwszym spotkaniu był remis 1:1. Może być ciężko z nieprzewidywalnym Orłem w Sadkowie i w derbach powiatu z Sokołem w Marcinkowicach.
- Wiosna może być dla nas łatwiejsza, bo całą górę podejmujemy na naszym boisku - mówi Konon. - Kluczowe będę mecze z KP Brzeg Dolny i Polonią Środa Śląska. Te zespoły liczą się w bezpośredniej walce o awans. Nie będzie też łatwo z Odrą Wrocław i LKS Stary Śleszów, które cały czas utrzymują kontakt z czołówką. Na wyjeździe zagramy z teoretycznie słabszymi rywalami, ale to nie znaczy, że dostaniemy punkty za darmo.
Tylko Malina
We wszystkich jesiennych spotkaniach bronił Rafał Maliszewski. Na początku rundy nie spisywał się za dobrze, szczególnie w przegranym meczu w Wołowie i zremisowanym u siebie z Orłem Sadków. Później jednak nabrał pewności i był mocnym punktem zespołu. Jeżeli jelczanie chcą włączyć się do walki o awans, to muszą znaleźć rywala dla popularnego "Maliny", który wzmocni rywalizację o miejsce między słupkami.
- Rafałowi brakuje boiskowego cwaniactwa, to jest jego największy problem - mówi szkoleniowiec Czarnych. - Rywale powinni się bać zawodnika o takich gabarytach. Druga sprawa, że nie ma konkurencji i nie czuje rywalizacji. Pomimo wszystko jest to jego najlepsza runda w Czarnych, ale w kilku meczach mógł się lepiej zachować. Najwięcej pretensji mam do jego postawy w pojedynkach z Orłem Sadków i MKP Wołów. W pozostałych utrzymywał przyzwoity poziom, a momentami ratował nas przed utratą gola.
Pewny Graf
W defensywie niepodzielnie rządził Grzegorz Graf. Były piłkarz Pogoni Oleśnica był pewnym punktem w obronie, sporadycznie popełniał błędy. W razie konieczności z powodzeniem wspierał kolegów z ataku, strzelając sześć goli. Zanotował także jedną asystę. Rysą na jego postawie są dwa niewykorzystane rzuty karne - z Borem Oborniki Śląskie i z Odrą Wrocław. Jego partnerem w środku obrony bywał młodzieżowiec Daniel Pawlak, o ile nie pauzował za nadmiar kartek. Piłkarz pozyskany z trzecioligowego MKS Oława był karany dziesięciokrotnie przez sędziów.
Pewne miejsce w wyjściowej jedenastce miał kapitan zespołu Marek Bartosiewicz. Z rolą zmienników musieli pogodzić się Andrzej Mycka i Witold Borucki. Udany początek rundy miał Wojciech Dobrowolski, który po kilku dobrych występach wyjechał za granicę i wrócił na kilka kolejek przed końcem.
- W obronie mogłem być spokojny o postawę Grześka Grafa, który przez całą rundę grał na tym samym, wysokim poziomie - mówi Konon. - Był niezastąpiony, grał we wszystkich meczach. Dobrze też radził sobie Daniel Pawlak, ale kilka razy musiał pauzować z powodu żółtych kartek. Nie wszystkie były sprawiedliwe, ale nie jestem od tego, aby oceniać postawę sędziów. Bez zarzutu spisywał się kapitan Marek Bartosiewicz, który rozegrał niemal bezbłędną rundę i prezentował się znacznie lepiej niż w poprzednim sezonie. Bardzo dobrze wkomponowali się w zespół Bartosz Mierzwa i Patryk Kozina. Zawsze też mogłem liczyć na Witolda Boruckiego oraz Andrzeja Myckę, który w razie konieczności mógł też grać w pomocy.
"Kasprzyk" liderem
W drugiej linii prym wiódł Mateusz Kasprzycki, który od kilku sezonów jest najlepszym zawodnikiem w zespole Czarnych. W rundzie jesiennej strzelił cztery gole i zanotował dziesięć asyst. Momentami próbował mu dorównać Krzysztof Telatyński, ale ma dużo skromniejszy dorobek - jeden gol i jedna asysta. Pewnym punktem w zespole był duet środkowych pomocników - Sławomir Kopek i Dominik Domino, przez całą rundę prezentował przyzwoitą formę. Więcej spodziewano się po transferze Jakuba Małeckiego, który przepracował z zespołem cały okres przygotowawczy i prezentował się w nim bardzo dobrze. Były zawodnik Śląska Wrocław, Czarnych Żagań i MKS Oława doznał jednak kontuzji i to już w pierwszym meczu, co wyeliminowało go z dalszej gry. Prawdopodobnie jest to koniec przygody "Małego" z piłką nożną.
- Mateusz Kasprzycki w wielu spotkaniach ciągnął wózek - dodaje opiekun Czarnych. - Wiele razy brał ciężar gry na siebie i w pojedynkę potrafił zmienić losy meczu. Dobrze mieć w zespole takiego zawodnika. Przebłyski dobrej gry miał też Krzysiek Telatyński, który ma wysokie umiejętności, ale musi systematycznie trenować, bo traci swoje walory. Sławek Kopek i Dominik Domino grali na dobrym poziomie, chociaż mieli słabsze momenty. Plany pokrzyżowała nam kontuzja Kuby Małeckiego, bo nastawialiśmy się na zupełnie inne granie w ofensywie.
Egzekutor "Łodi"
Najlepszym snajperem w zespole Czarnych był Paweł Łodyga, który strzelił 14 goli w 17 meczach. Jest to połowa wszystkich bramek, jakie zespół zdobył jesienią. To gole Łodygi wielokrotnie przesądzały o zwycięstwie, jak choćby strzelony Pogoni w Oleśnicy. W końcówce rundy przebudził się Mateusz Czajka, który powrócił do gry po półrocznej kontuzji. Jesienią strzelił jednego gola i miał sześć asyst. Więcej spodziewano się po Marku Januszkiewiczu (gol i asysta) oraz po Dariuszu Żerdzińskim.
- Paweł Łodyga to bardzo wartościowy zawodnik - mówi Krzysztof Konon. - Potrafi strzelić gola, wypracować sytuację dla kolegi, przyjąć piłkę tyłem do bramki. Jest przede wszystkim skuteczny. Momentami brakowało mu jednak zimnej krwi. Z meczu na mecz budził się Mateusz Czajka. Nie jest to typowy napastnik, ale bardzo dobrze sobie radzi jako ofensywny pomocnik, bo potrafi wypracować kolegom sytuację bramkową. Marek Januszkiewicz to nadal zawodnik perspektywiczny. Nie grał najlepiej, ale nadal w niego wierzę. Chłopak musi być mocniejszy psychicznie, bo umiejętności ma wysokie.
Co dalej?
Sytuacja w klubie nie jest za ciekawa, trener Konon tego nie ukrywa: - Tak naprawdę nie wiem, na czym stoję, bo od ostatniego meczu minęło już trochę czasu, a nikt z klubu nie kontaktował się ze mną. Wszystkie zaległości finansowe miały być wyrównane do końca roku, ale wcale się na to nie zanosi. Jeżeli tak będzie dalej, to piłkarze stracą cierpliwość i wszystko się posypie. Odnoszę wrażenie, że w klubie są ludzie, którym nie zależy na jego dobru. Chciałbym pracować dalej, ale w jasnych i przejrzystych warunkach. Jeżeli będzie tak jak było, to zespół opuści kilku czołowych zawodników i nie będzie komu podjąć walki o awans. Chcę wypełnić do końca swoje zadanie, czyli wprowadzić zespół do IV ligi, ale trzeba też mieć plan na przyszłość. Nie jest sztuką awansować i zaraz spaść. Chodzi o to, żeby się tam na dłużej utrzymać. Mam nadzieję, że po zapowiedzianym na 22 grudnia walnym zebraniu członków klubu wyjaśnią się wszystkie kwestie organizacyjne i w styczniu spotkamy się na treningach w tym samym gronie.
(Mecz)
Fot.: Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze