To było już trzecie w tym roku starcie oławian z tą lubuską drużyną. Dotąd bilans oławian był niekorzystny, bo w czerwcu przegrali w Międzyrzeczu 1:2, tracąc gola decydującego o porażce w doliczonym czasie gry. Potem w sierpniu, w pojedynku otwierającym nowy cykl rozgrywek, oławianie zremisowali na wyjeździe 2:2. Sezon jesienny zakończył się 29 października, ale prowadzący w tym roku rozgrywki trzecioligowe w naszym regionie Dolnośląski Związek Piłki Nożnej zadecydował, że piłkarze wybiegną jeszcze dwukrotnie na boiska w listopadzie, by rozegrać dwa mecze z rundy wiosennej. Dla oławian oznaczało to występ tylko w jednej kolejce, bo w następnej, rozegranej 12 listopada, pauzowali z powodu wycofania się z rozgrywek Twardego Świętoszów.
Reklama
Tak można było mówić bez cienia wątpliwości podczas pierwszej części sezonu 2011/12, właśnie zakończonego przez oławskich piłkarzy. W swoim ostatnim tegorocznym meczu, rozegranym awansem z rundy wiosennej, po zaciętej walce pokonali międzyrzeckiego Orła i umocnili się na czele trzecioligowej tabeli
Podopieczni trenera Sebastiana Sobczaka chcieli zakończyć rok 2011 mocnym akcentem. Udało im się to już w trzeciej minucie pojedynku z Orłem. Jakub Kalinowski posłał długą piłkę na prawe skrzydło do Mateusza Gancarczyka, a ten odegrał do tyłu, do nadbiegającego Pawła Błaszczaka, który podał do środka, do Rafała Kohuta. Młody napastnik MKS padając na ziemię, uderzył z półwoleja z 15 metrów i wpakował futbolówkę w dolny róg bramki. To był rzeczywiście mocny akcent i dobre wejście do gry dwóch młodych oławskich napastników - Błaszczaka i Kohuta, którzy z powodu problemów zdrowotnych swoich kolegów, zadebiutowali w ataku MKS w wyjściowym składzie.
Oławianie nie poszli jednak za ciosem, a wręcz przeciwnie, dali się zepchnąć do obrony i w efekcie niespełna kwadrans później stracili gola. Orzeł przeprowadził składną akcję, która zakończyła się starciem Macieja Sędziaka i Jakuba Kalinowskiego na polu karnym. Arbiter uznał, że obrońca MKS przekroczył przepisy i podyktował jedenastkę, którą zamienił na gola pewnym strzałem kapitan gości Tomasz Ruminkiewicz.
Czas uciekał, a obraz gry się nie zmieniał - nadal dominowali goście. W 29 minucie wywalczyli rzut rożny, który efektownie wykonał Ruminkiewicz, pakując piłkę bezpośrednio do oławskiej bramki. Ku zaskoczeniu przyjezdnych, sędzia gola nie uznał, dopatrując się faulu na bramkarzu MKS Radosławie Florczyku.
W 35 minucie kibice doczekali się wreszcie dobrej akcji w wykonaniu gospodarzy. Zaczął ją Maciej Zapał, podając na lewo do Rafała Kohuta. Napastnik MKS starł się z obrońcą Orła przed polem karnym, ale piłkę przejął Paweł Błaszczak i idealnie zagrał w uliczkę do nadbiegającego z prawej strony Mateusza Gancarczyka. Ten jednak nie wykorzystał dobrej sytuacji, bo strzelił w krótki róg, ale zamiast do bramki, trafił w boczną siatkę.
Chwilę później pomocnik Orła sfaulował przy linii bocznej aktywnego Mateusza Gancarczyka, a rzut wolny egzekwował jego starszy brat Krzysztof. Po dośrodkowaniu na pole karne jeden z międzyrzeckich obrońców zatrzymał piłkę ręką i arbiter podyktował jedenastkę. Pewnym egzekutorem karnego był Jakub Kalinowski i oławianie objęli prowadzenie 2:1. Mogli je podwyższyć tuż przed końcem pierwszej połowy. Po wybiciu piłki przez Michała Sikorskiego, Paweł Błaszczak uprzedził wybiegającego z bramki Kukuskę, ale strzelił lobem zbyt słabo i obrońca Orła zdołał zatrzymać futbolówkę przed linią bramkową.
W drugiej połowie trener Sobczak wprowadził Damiana Kozioła, który po kontuzji nie był zdolny do gry od początku meczu. To zdecydowanie poprawiło poczynania oławskiej drużyny w defensywie, a gdy nieco później na boisko weszli Mohammed Donzo i Dawid Lipiński, znacznie lepiej wyglądał gra oławian także w ataku. Teraz częściej było gorąco pod bramką Kukuski, ale szwankowała skuteczność. W 58 minucie, główkował po rzucie wolnym Kalinowski, ale nie trafił. Potem po składnej zespołowej akcji w dobrej sytuacji był Lipiński, ale strzelił zbyt słabo. Najlepszej okazji nie wykorzystał w 83 minucie Damian Kiełbasa. Oławianie wykonywali wtedy rzut wolny pośredni z 12 metrów, po zagraniu nakładką przez obrońcę Orła. Waldemar Gancarczyk trącił piłkę, Kiełbasa huknął z całej siły, ale za wysoko. Orzeł w drugiej połowie też grał ofensywnie, ale nie stworzył zbyt wielu klarownych sytuacji strzeleckich. Najlepszą zmarnował w doliczonym czasie gry Tomasz Ruminkiewicz, nie trafiając do bramki z 12 metrów.
Powiedzieli po meczu…
Dariusz Borowy - trener Orła Międzyrzecz
- Zagraliśmy dobrze przed przerwą i kto wie, jak by się dalej ten mecz potoczył, gdyby arbiter uznał nam gola, strzelonego bezpośrednio z rzutu rożnego, który - moim zdaniem - był jak najbardziej prawidłowy. Potem sędzia jeszcze raz podciął nam skrzydła, bo podyktował jedenastkę dla oławskiej drużyny, a nie zauważył przewinienia w szesnastce po drugiej stronie, bo chyba uznał, że w tym dniu wyczerpał się limit karnych przeciwko gospodarzom. Z powodów dyscyplinarnych musieliśmy się niedawno pożegnać z kilkoma dotąd podstawowymi zawodnikami. Przyjechaliśmy więc dziś do lidera w składzie, którym praktycznie na nowo zaczynamy budowę zespołu. Ze zrozumiałych względów brakuje mu zgrania, co było szczególnie widać w drugiej połowie, w której gospodarze podkręcili tempo i momentami trudno było ich powstrzymać.
Sebastian Sobczak - trener MKS SCA Oława
- To był już któryś z kolei mecz, że nie mogliśmy zagrać w optymalnym składzie. Trzeba było więc łatać dziury zawodnikami zwykle rezerwowymi, co ma także dobre strony, bo ci chłopcy systematycznie trenują, a rzadko mają okazję sprawdzić się na boisku w meczu o ligowe punkty. Dziś taką szansę otrzymał Rafał Kohut i świetnie ją wykorzystał, strzelając piękną bramkę.
Mimo iż do przerwy prowadziliśmy, to nasza gra nie wyglądała najlepiej. Rywal szybko i dokładnie operował wtedy piłką i często miał przewagę w środku pola, co skutkowało dużą liczbą groźnych sytuacji pod naszą bramką. Damian Kozioł dopiero zaleczył kontuzję, dlatego wszedł na boisko w drugiej połowie. Jego wejście bardzo nam pomogło. "Koziołek" wprowadził więcej pewności w grze defensywnej, a dzięki temu mogliśmy częściej i składniej atakować. Stworzyliśmy kilka sytuacji bramkowych, ale nie udało się ich wykorzystać. Najważniejsze są jednak 3 punkty, które umacniają nas w czubie tabeli i pozwolą w spokoju przygotowywać się do dalszych spotkań rundy wiosennej. Nasza dobra jesień, to zasługa całego zespołu, dlatego serdecznie dziękuję i jednocześnie gratuluję wszystkim chłopakom bez wyjątku. Podziękowania należą się również moim współpracownikom ze sztabu szkoleniowego oraz kierownictwu klubu, a także oławskim kibicom, którzy wspierali nas dopingiem nie tylko w Oławie, ale również w meczach wyjazdowych.
MKS SCA Oława - Orzeł Międzyrzecz 2:1
1:0 - Rafał Kohut (w 3 min.)
1:1 - Tomasz Ruminkiewicz (18, z karnego)
2:1 - Jakub Kalinowski (37, z karnego)
Oława. 5 listopada 2011. Stadion OCKF. Widzów ok. 300.
Sędziowali: Arkadiusz Grab jako główny oraz Krzysztof Mazur i Piotr Ujec - asystenci liniowi (Legnica).
Żółte kartki: Maciej Zapał (w 24 min.) i Damian Szałas (75) - obaj za faule; Tomasz Ruminkiewicz (70) i Maciej Sędziak (87) - obaj za krytykę orzeczeń sędziego.
MKS SCA Oława: Florczyk - Wejerowski, Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa - M.Gancarczyk, Zapał (46 Kozioł), W.Gancarczyk (90 Babij), K.Gancarczyk - Kohut (55 Donzo), Błaszczak (65 Lipiński).
Orzeł Międzyrzecz: Kukuska - Ruminkiewicz, Kuźminczuk, Kurdykowski, Stojanowski - Dzięgielewski (75 Klaus), Cygan, Szałas, Kwaśniewski - Kopeć, Sędziak.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze