W pojedynku drużyn ze „świętych” miast, bo tak czasami mówi się żartobliwie o Oławie, znanej w Polsce i świecie z maryjnych objawień Kazimierza Domańskiego, oraz o Świebodzinie, gdzie powstał niedawno olbrzymi pomnik Chrystusa Króla, lepsi okazali się oławianie. Drużyna prowadzona przez Sebastiana Sobczaka już tydzień wcześniej zapewniła sobie tytuł mistrza rundy jesiennej, a dzięki wygranej z Pogonią, przy jednoczesnej porażce żarskiego Promienia z Lechią Dzierżoniów, utrzyma ten tytuł także po dwóch listopadowych kolejkach, które będą rozegrane awansem z rundy wiosennej
W poprzednim sezonie Pogoń zaliczała się do ścisłej czołówki i niemal do końca rozgrywek walczyła z Chrobrym Głogów i Ilanką Rzepin o awans do II ligi. W obecnym klub ze Świebodzina boryka się z problemami finansowo-organizacyjnymi, więc głównym celem drużyny seniorów jest utrzymanie się w gronie trzecioligowców. Mimo wielu zmian kadrowych, Pogoń nie zmieniła stylu gry, o czym przekonali się oławianie od pierwszych minut sobotniego pojedynku. Goście ze Świebodzina odważnie atakowali, mniej uwagi poświęcając defensywie. Mogli tak grać, bo w bramce mieli świetnie dysponowanego Michaela Mikołajczuka. Ten niespełna dziewiętnastoletni wychowanek żarskiego Promienia chyba bardzo chciał pomóc drużynie ze swojego rodzinnego miasta, która rywalizuje z oławskim MKS o przodownictwo w trzecioligowej tabeli. Zwijał się między słupkami świebodzińskiej bramki jak w ukropie i to głównie jemu Pogoń zawdzięcza, że wyjechała z Oławy tylko z jednym straconym golem.
MKS przystąpił do meczu z Pogonią w nieco przemeblowanym składzie. Do bramki wrócił Radosław Florczyk, zastępując Sebastiana Mordala, którego obwiniano za stratę pierwszej bramki w przegranym pojedynku z Motobi. W wyjściowym składzie pojawił się wreszcie Krzysztof Gancarczyk, który z powodu czerwonej kartki, jaką otrzymał pod koniec września w Prochowicach, przymusowo pauzował w czterech poprzednich meczach. Zabrakło natomiast ważnego ogniwa w drużynie Sebastiana Sobczaka - defensywnego pomocnika Damiana Kozioła, który przed tygodniem złapał kontuzję na fatalnej kąteckiej murawie. Od pierwszego gwizdka arbitra zastępował go Dawid Babij, ale niezbyt udanie, bo to gracz o zupełnie innych cechach niż waleczny „Koziołek”. Oprócz inicjowania akcji ofensywnych, co całkiem nieźle potrafi także robić Babij, Kozioł częściej wspomagał obrońców MKS, skutecznie przeszkadzając rywalom w konstruowaniu ataków środkiem boiska. Dawid zupełnie nie radził sobie w tej drugiej roli, co powodowało częste zagrożenie oławskiej bramki po takich właśnie akcjach. Tak było już w 8 minucie, kiedy po rajdzie Kamila Kruszyńskiego dopiero zdecydowana interwencja Jakuba Kalinowskiego zapobiegła utracie bramki. Pół godziny później po podobnej akcji z 20 metrów mocno strzelił Rafał Duchnowski, ale Radosław Florczyk pewnie obronił. Najlepszej okazji goście nie wykorzystali w 39 minucie. Tym razem dla odmiany zaatakowali prawym skrzydłem, skąd podawał szybki i dobry technicznie Marcin Szymański. Na szczęście dla oławian Piotr Andrzejczak nie opanował piłki, będąc w idealnej sytuacji strzeleckiej.
Gospodarze w pierwszej połowie nie stworzyli zbyt wielu klarownych sytuacji. Podania lub strzały Mateusza i Waldemara Gancarczyków oraz Jakuba Kalinowskiego były dobrze blokowane przez defensorów Pogoni.
Dużo lepiej oławianie zagrali po przerwie. Już pierwsze ich akcje nosiły zalążek bramki. Najpierw obronę Pogoni serią szybkich podań rozerwali Mateusz Gancarczyk i Arkadiusz Synówka, ale zakończyło się tylko rzutem rożnym. Po chwili znowu Synówka miał dobrą sytuację, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. W końcu podał do Mohammeda Donzo, ale uderzenie czarnoskórego napastnika MKS przyblokowali obrońcy. Arek zrehabilitował się w 50 minucie. Po stracie Michała Maślenika dostał piłkę na skrzydło, podciągnął pod pole karne i zacentrował do Krzysztofa Gancarczyka, któremu piłka odbiła się od pleców i wylądowała w okienku świebodzińskiej bramki. Pięć minut później szczęśliwy zdobywca bramki mógł podwyższyć na 2:0. Mateusz Gancarczyk przedryblował kilku obrońców Pogoni, wpadł środkiem na pole karne i podał na lewo do Synówki, a ten sprytnie odegrał na prawą stronę do Krzysztofa Gancarczyka, który miał przed sobą już tylko bramkarza, ale zamiast strzelać od razu prawą nogą, przestawił się na swoją pewniejszą lewą. To dało czas Mikołajczukowi na skrócenie kąta strzału i skuteczną obronę.
Oławianie mieli jeszcze kilka innych okazji na podwyższenie goli, ale ich nie wykorzystali. Najpierw Synówka minimalnie przestrzelił, a potem w zamieszaniu podbramkowym trafił w słupek. W 64 minucie rajdem przez pół boiska popisał się Krzysztof Gancarczyk, ale strzelając z ostrego kąta, nie trafił w światło bramki. Nie mieli także szczęścia Dawid Lipiński, Paweł Błaszczak i Dominik Wejerowski, który w końcówce meczu wykonywał rzut wolny z ulubionej odległości. Piłkarze MKS albo nie trafiali w bramkę, albo ich strzały neutralizował Michael Mikołajczuk.
W 78 minucie groźnej kontuzji stawu łokciowego uległ Arkadiusz Synówka i karetka odwiozła go do szpitala.
Goście zagrażali bramce MKS głównie po stałych fragmentach gry, ale nie potrafili pokonać szczelnej oławskiej defensywy, więc zakończyło się skromnym, chociaż biorąc pod uwagę liczbę klarownych sytuacji strzeleckich - zasłużonym zwycięstwem podopiecznych Sebastiana Sobczaka, pieczętującym zdobycie tytułu mistrza jesieni sezonu 2011/12. Gratulujemy!
Pomeczowe komentarze
Michał Maślenik - pomocnik Pogoni
- Oławianie trochę nas dziś zaskoczyli - głównie tym, że pozwalali nam prowadzić grę i to na ich połowie. Mecz od początku był więc wyrównany, ale w naszym przypadku brakowało wykończenia wielu składnych akcji. Gospodarze „depnęli” zaraz po przerwie i po moim indywidualnym błędzie zdobyli gola, który - jak się później okazało - dał im zwycięstwo. Walczyliśmy do ostatnich minut przynajmniej o remis, ale się nie powiodło i dlatego wracamy do Świebodzina bez punktów.
Krzysztof Gancarczyk - pomocnik MKS SCA
- Ogólnie nie zagraliśmy dziś najlepiej, w naszych poczynaniach sporo było chaosu i dużo niedokładnych podań. Przyczyną było dość grząskie boisko, ale także dobra gra gości, którzy postawili nam dziś trudne warunki. Optycznie mecz był wyrównany, ale oceniając cały jego przebieg, to uważam, że wygraliśmy zasłużenie, bo stworzyliśmy znacznie więcej klarownych sytuacji strzeleckich niż goście, a przy lepszej skuteczności powinniśmy zdobyć dużo więcej bramek. Udało się strzelić tylko jedną, ale za to dającą komplet punktów. Cieszę się, że miałem w tym swój udział, bo po długiej przymusowej przerwie bardzo paliłem się dzisiaj do gry…
MKS SCA Oława - Pogoń Świebodzin 1:0
1:0 - Krzysztof Gancarczyk (w 50 min.)
Oława. 29 października 2011. Stadion OCKF. Widzów ok. 200.
Sędziowali: Dominik Pasek jako główny oraz Marcin Nawracaj i Adrian Skorupa - asystenci liniowi (Lubin).
Czerwona kartka: Bartosz Olejniczak (w 83 min.) - po drugiej żółtej.
Żółte kartki: Maciej Górecki (w 20 min.) i Bartosz Olejniczak (70) - obaj za faule; Damian Kiełbasa (71) - za wykopnięcie piłki po gwizdku; Bartosz Olejniczak (83) - za próbę wymuszenia rzutu karnego; Krzysztof Gancarczyk (+90) - za wznowienie gry bez zgody arbitra.
MKS SCA Oława: Florczyk - Wejerowski, Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa - M.Gancarczyk, Babij (71 Zapał), W.Gancarczyk, K.Gancarczyk (+90 Szczepaniak) - Donzo (55 Lipiński), Synówka (80 Błaszczak),
Pogoń Świebodzin: Mikołajczuk - Olejniczak, Stachowiak, Górecki, Dorniak - Szymański, Maślenik, Andrzejczak (83 Sobczak), Grudniewski (62 Mojsiej) - Duchnowski, Kruszyński.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze