Z Damianem Chartuniewiczem, prezesem MKS Czarni Jelcz-Laskowice - rozmawia Mateusz Czajka
- Od kiedy kieruje pan jelczańskim klubem?
- Nowy zarząd, którego jestem prezesem, objął stery 23 grudnia 2010. Na początku stycznia tego roku zwołaliśmy prezydium, które wybrało mnie na prezesa.
- Sezon 2010/11 był najlepszy w dziejach klubu, ale jednocześnie najbardziej rozczarowujący. Po jesieni zespół seniorów zajmował pierwsze miejsce w rozgrywkach wrocławskiej klasy okręgowej i wszystko wskazywało na to, że w cuglach je wygracie. Teraz wiemy, że do czwartoligowego awansu wystarczyło drugie miejsce, które zajął Sokół Wielka Lipa...
-To rzeczywiście był najlepszy sezon w całej dotychczasowej historii klubu. Nigdy jeszcze nasza drużyna seniorów nie zajęła tak wysokiego miejsca w klasie "O". Finał rozgrywek był jednak dla nas porażką, bo gdy przejmowaliśmy klub, zespół liderował z punktem przewagi nad Foto-Higieną Gać. Atmosfera wokół Czarnych była znakomita, miasto oraz ludzie utożsamiający się z klubem byli entuzjastycznie nastawieni na awans do IV ligi. My też tego chcieliśmy i taki cel postawiliśmy Krzysztofowi Kononowi, który przejął drużynę w przerwie zimowej. Niestety, nie udało się tych zamierzeń zrealizować, więc pozostał duży niedosyt. W ostatecznym rozrachunku zabrakło kilku punktów, które straciliśmy przede wszystkim na początku rundy wiosennej. Wydawało się, że po słabszym początku wszystko idzie w dobrym kierunku. Potem jednak pogłębiła się nasza niemoc, szczególnie widoczna w meczach z zespołami z czołówki, z którymi przegraliśmy sromotnie. Sokół Wielka Lipa strzelił nam cztery gole, a po trzy zaaplikowali nam piłkarze z Brzegu Dolnego, Wołowa i Bierutowa. Udało się nam tylko dość szczęśliwie zdobyć jeden punkt w Gaci, gdzie zremisowaliśmy 0:0. Naszą frustrację pogłębia fakt, że do awansu wystarczyło zajęcie drugiego miejsca.
- Jak pan i zarząd klubu oceniacie pracę trenera Konona w rundzie wiosennej?
- Nowy szkoleniowiec, przychodząc do Czarnych w przerwie zimowej, miał przed sobą ciężkie zadanie. Rozmawialiśmy z kilkoma doświadczonymi trenerami, ale bali się podjąć tego wyzwania. W przypadku awansu, ich notowania poszłyby w górę, ale przy niepowodzeniu cała odpowiedzialność spadłaby na nich. Trener Konon miał mniej do stracenia. Wiedział, że może więcej zyskać niż stracić. Efekty jego działań w Czarnych ogólnie oceniamy pozytywnie i dlatego zdecydowaliśmy się kontynuować współpracę. Byłem bardzo zadowolony ze sposobu prowadzenia treningów, do których trener Konon zawsze był dobrze przygotowany. To młody i perspektywiczny szkoleniowiec. Cały czas się rozwija - ostatnio skończył kurs trenera drugiej klasy. Ma także bardzo dobry kontakt z młodzieżą. Liczymy na jego wieloletnie doświadczenie z okresu, kiedy sam grał zawodowo w piłkę nożną.
- Słychać jednak głosy, że powierzenie młodemu trenerowi tak odpowiedzialnego zadania, jakim jest walka o awans, było błędem zarządu...
- Gdybyśmy dzisiaj znaleźli się w takiej samej sytuacji, w jakiej byliśmy w styczniu, decyzja zarządu byłaby identyczna. Gdybyśmy wtedy mogli znać finał rundy wiosennej, to na pewno bylibyśmy mądrzejsi. Przypomnę, że w zimie prowadziliśmy rozmowy nie tylko z trenerem Kononem. Znaliśmy przebieg jego jeszcze dość skromnej kariery trenerskiej i liczyliśmy się z tym, że decyzja o zatrudnieniu takiego niedoświadczonego szkoleniowca jest ryzykowna. Trener Konon przedstawił jednak bardzo konkretną wizję pracy w Jelczu-Laskowicach i tym przekonał nas do siebie. Zaimponowało nam przede wszystkim to, że nie bał się podjąć wyzwania. Wiosną w naszym zespole brakowało napastnika z prawdziwego zdarzenia, którym wcześniej był Dawid Lipiński. Zabrał go ze sobą do Oławy trener Sobczak. Nie robiliśmy jednak z tego dramatu, bo opieraliśmy się na opinii nowego szkoleniowca, który mówił, że bez Lipińskiego drużyna jest i tak wystarczająco mocna. Doszedł przecież młody Marek Januszkiewicz, którego trener Konon znał z gry w zespole juniorów oławskiego MKS. Marek nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Nie potrafił się do końca odnaleźć w nowym otoczeniu, ale też presja wywierana na nim, była ogromna.
- Który z piłkarzy w minionym sezonie zaskoczył pana pozytywnie, a kto - oprócz Januszkiewicza - najbardziej rozczarował?
- To pytanie pasowałoby bardziej do trenera. Ja mogę to ocenić okiem kibica. Pokuszę się jednak o krótkie podsumowanie. Jesienią eksplodowała forma Dawida Lipińskiego, najlepszego wówczas strzelca wrocławskiej okręgówki. Damian Kiełbasa był w dobrej formie u trenera Sobczaka, ale wiosną prezentował się trochę słabiej, podobnie jak Rafał Maliszewski. Sławomir Kopek to jeden z niewielu zawodników, który przez cały sezon prezentował dobrą i wyrównaną formę. Krzysiek Telatyński miał bardzo dobrą jesień, ale wiosną nie trenował systematycznie, bo pracował zawodowo na dwie zmiany i to się negatywnie odbiło na jego formie. Marek Bartosiewicz prezentował się w miarę dobrze przez cały sezon, ale miał też słabsze momenty. Udanie wskoczył do składu Witold Borucki, który u trenera Sobczaka grał niewiele. Staszek Zakliński trochę spuścił z tonu. No i nie można zapomnieć o Dominiku Dominie i Krzysztofie Burym. Szczególnie ten pierwszy odwalił kawał dobrej roboty przez cały sezon.
- Wracając do Lipińskiego i byłego trenera Czarnych..., czy zgadza się pan z opinią, że ich odejście do MKS Oława znacząco wpłynęło na obniżenie lotów jelczańskiego zespołu w rundzie rewanżowej?
- Na pewno miało to ogromny wpływ na postawę zespołu w rundzie wiosennej, ale nie ma ludzi niezastąpionych. Trener Sobczak odchodził za kadencji starego zarządu, więc nie wiem jak to było, ale podobno priorytetem dla niego była Oława. Lipiński jest bardzo dobrym napastnikiem. Wypromował się u nas na tyle dobrze, że był nawet na testach w pierwszoligowym MKS Kluczbork. To pokazuje, że nie musiał odchodzić do III ligi, aby było o nim głośno. Jego bardzo dobra dyspozycja strzelecka w okręgówce odbiła się szerokim echem w światku piłkarskim. Dlatego mógł z nami zostać przynajmniej do końca sezonu, a później na pewno nie robilibyśmy mu większych problemów, gdyby zgłosił się po niego klub z wyższej ligi. Szukaliśmy następcy Dawida, ale z żadnym z testowanych zawodników nie udało się dojść do porozumienia, bądź transfer blokowały przepisy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Popełniliśmy, wspólnie z trenerem Kononem błąd, bo doszliśmy do wniosku, że potencjał w zespole jest tak duży, że to wystarczy, aby utrzymać pierwsze miejsce na koniec wiosny. Przecież zimą straciliśmy tylko jednego zawodnika i trenera. Trzon drużyny został, a z pewnością nie byłoby jesienią tylu goli Lipińskiego, gdyby nie świetna dyspozycja naszych skrzydłowych - Krzyśka Telatyńskiego i Mateusza Kasprzyckiego.
- Trener Sobczak preferował system gry 4-4-2. Czy błędem było przejście na 4-5-1? Nie lepiej było się trzymać sprawdzonego systemu?
- Nie powiem, że to był błąd. Trener Konon miał po prostu inną wizję. Jego zamiarem było oparcie gry na skrzydłowych oraz na zagęszczeniu środka pola, bo brakowało nam nominalnego napastnika. Ten sposób nie sprawdził się, szczególnie z silnymi rywalami. Patrząc na to z perspektywy czasu, to ustawienie nie było najlepsze, ale gdyby Krzysztof Konon wprowadził zespół do IV ligi, nikt by nie miał o to pretensji. Trener Sobczak też długo szukał optymalnego ustawienia dla swojego zespołu. Na początku różnie to wyglądało. Zawodnicy uczyli się jego wizji, ale w poprzednim sezonie postawił na system 4-4-2 i to się sprawdziło. Miejmy nadzieję, że trener Konon też znajdzie optymalny system dla Czarnych w nowym sezonie.
- Czy macie żal o to, że trener Sobczak zabrał ze sobą Dawida Lipińskiego do Oławy?
- Na pewno pozostał pewien niesmak, ale nikt do końca nie wie, jak było. Trener mówi swoje, zawodnik swoje, a działacze dodają co innego. Kiedy ten trener odchodził z naszego klubu, był inny zarząd. Nie byłem przy rozmowach, dotyczących tych kwestii, więc nie chcę się tu szerzej wypowiadać.
- Aktualnie w oławskim klubie testują dwóch waszych zawodników - Damiana Kiełbasę i Krzysztofa Burego. Czy liczycie się z ich odejściem?
- Bierzemy taką ewentualność pod uwagę. Sebastian Sobczak zawsze chwalił umiejętności Kiełbasy i uważał, że jest to zawodnik, który z powodzeniem mógłby grać w wyższej klasie. W wywiadzie dla waszej gazety trener MKS obiecywał, że zimą nikogo nie zabierze z Jelcza-Laskowic. To przyrzeczenie nie do końca mu się dało, bo odszedł do Oławy Lipiński. O przerwie letniej Sobczak już jednak nie wspominał i pewnie dlatego chce teraz pozyskać od nas zdolnych zawodników. Ma do tego prawo, bo my nikogo nie będziemy trzymać w drużynie na siłę - z niewolnika nie ma pracownika. Damian jest bardzo dobrym piłkarzem i jeżeli ma okazję, to niech spróbuje swoich sił w III lidze. Bury też jest wartościowym graczem, ale ponieważ skończył wiek młodzieżowca, to moim zdaniem w oławskim klubie będzie mu ciężko przebić się do podstawowego składu. Jeśli MKS Oława mimo to wyrazi zainteresowanie także tym zawodnikiem, nie będziemy mu robić większych problemów. Zarówno Kiełbasa jak i Bury dostali od nas zgodę na trenowanie z oławskimi trzecioligowcami.
- Czy już teraz możemy poznać nazwiska zawodników, przymierzanych do Czarnych?
- Przede wszystkim chcemy wzmocnić te pozycje, gdzie był największy problem. Najbardziej szwankował atak, ale w defensywie też przydałyby się posiłki, bo bramek straciliśmy zdecydowanie za dużo. Często decydowały indywidualne błędy, ale wychodził czasem brak zrozumienia pomiędzy zawodnikami. Potrzebujemy młodych graczy, bo Damian Domino i Krzysztof Bury skończyli już 21 lat. Oni przez większość sezonu właśnie jako młodzieżowcy wychodzili w pierwszym składzie. Na razie mamy dwóch nowych młodych zawodników, którzy grali dotąd w naszej drużynie juniorów. Jesteśmy bardzo bliscy porozumienia z Pawłem Łodygą. On nadal chce prowadzić w naszym klubie juniorów młodszych, a jeżeli dogadamy się z Miedzią Legnica, to Paweł w przyszłym sezonie będzie bronił naszych barw w zespole seniorów. Podpisaliśmy już umowę z Dariuszem Żeredzińskim, zawodnikiem A-klasowej Wratislavii Wrocław. Darek grał już kiedyś u nas, teraz przeprowadził się z żoną do Jelcza-Laskowic i zdecydował się na powrót. To, czy będzie grał w pierwszym składzie, zależy od jego dyspozycji i od trenera.
- Czarni Jelcz-Laskowice rozpoczynają kolejny sezon w klasie okręgowej. Wy chcecie awansu, kibice na pewno też. Czy miasto popiera walkę klubu o IV ligę?
- Na pewno będziemy robić wszystko, aby tak się stało. Nowy zarząd postawił sobie kolejne zadanie. W styczniu daliśmy sobie pół roku, ale nie udało się, więc trzeba stawiać nowe wyzwania. Spore środki szły na to, aby się udało, ale wszyscy wiedzą, jak skończył się sezon. Trener pozostał na swoim stanowisku, większość zawodników prawdopodobnie zaakceptuje nowe warunki, więc walczymy dalej. Rozstaliśmy się już z Marcinem Mrozem, który nie zgodził się na renegocjowanie umowy. Jeszcze nie wiemy, co będzie z Tomkiem Janickim, który ma się określić przed pierwszym treningiem, który jest zaplanowany na piątek 15 lipca. Burmistrz Jelcza-Laskowic i Rada Miejska też chcą nas wspierać. Pomagają nam w modernizacji obiektu i robią wszystko, aby nam się udało. Wszystko jest więc na dobrej drodze...
Mateusz Czajka
Fot.: archiwum D.Chartuniewicza
Napisz komentarz
Komentarze