Z Tomaszem Rożniatowskim, prezesem MGULKS Boks Team Oława - rozmawia Mateusz Czajka
- Na początku gratuluję organizacji gali bokserskiej w Oławie. Czy to znak, że oławski boks zaczyna iść w dobrym kierunku?
- Dziękuję i postaram się, aby turnieje bokserskie nie zniknęły z kalendarza imprez w naszym mieście i powiecie oławskim. Od początku założenia klubu obraliśmy dobry kurs, pomimo problemów organizacyjnych. Każdy turniej organizowany przez nas, to kolejne doświadczenie. Ostatni był sukcesem organizacyjnym i sportowym. W taki sposób wypowiadają się o turnieju kibice i zaproszeni goście. Słucham i czytam o tym z satysfakcją. Motywuje to do pracy. Organizacja takiego turnieju pochłania dużo pracy i nakładów finansowych, a także zaangażowania samych zawodników i chęci pokazania się przed własną publicznością. Można było zobaczyć, że mamy się czym pochwalić. To nie wszyscy zawodnicy, którzy mogli się zaprezentować, ale nie dla wszystkich byli rywale.
- Czy możemy się spodziewać następnych imprez na tym poziomie?
- Chcemy organizować cyklicznie imprezy na wysokim poziomie. Uczymy się i wyciągamy wnioski. Korzystamy z doświadczeń innych klubów. Chcielibyśmy tez mieć możliwości i środki na organizowanie takich imprez. Do tego trzeba mieć dobrych sponsorów i przyjaciół boksu. Każdy turniej jest inny i przyciąga sporo kibiców, a to znaczy że jest dla kogo to robić.
- W ostatnich latach jest deficyt polskich bokserów na arenie międzynarodowej. Jak Pan ocenia poziom polskiego i dolnośląskiego boksu?
- Ciężko patrzeć na to, że boks w wykonaniu mężczyzn przeżywa w Polsce kryzys i to bardzo duży. Sukcesów międzynarodowych jest mało. Ostatnie mistrzostwa Europy w boksie, które niedawno zakończyły się w Ankarze, pokazują wyraźnie, że polskie pięściarstwo znajduje się w trudnej sytuacji. Bardzo słaby wynik. Trener reprezentacji Stanisław Łakomiec został zwolniony. Polskie kluby muszą się zmobilizować do ciężkiej pracy, żeby na olimpiadzie nie zabrakło naszych reprezentantów. Światełkiem w tunelu są występy juniorów na mistrzostwach świata i Europy, dwa srebrne medale. Boks kobiecy natomiast stoi na bardzo dobrym poziomie i zawodniczki nie ustępują rywalkom na świecie, są szanse na medale olimpijskie. Boks dolnośląski miał swoje dobre i złe chwile. Był czas, kiedy trenerem koordynatorem był Zenon Kaczor. Dolny Śląsk zajmował miejsca w pierwszej trójce w mistrzostwach Polski. Potem nastał mały kryzys, z którego powoli wychodzimy. Widać to było, gdy kadra młodzików pokonała zawodników z okręgu wielkopolskiego na ich własnym terenie, to było dla wszystkich zaskoczeniem. W kadrze narodowej juniorów znajdują się zawodnicy z Dolnego Śląska, reprezentowali Polskę na mistrzostwach Europy.
- Jak to zmienić?
- Potrzebna jest mobilizacja w klubach. Korzystanie z doświadczeń trenerów, których zawodnicy zdobywają laury na arenie międzynarodowej. Nie pomogą kłótnie i obwinianie się nawzajem za stan boksu i porażki. Motywowanie zawodników do pracy na treningu, dyscyplina i trener, który ma czas dla zawodnika. Niestety, zawsze pojawia się problem finansów. Zawodnicy i trenerzy muszą z czegoś żyć.
- W Oławie mamy na przyzwoitym poziomie sekcje piłki nożnej, podnoszenia ciężarów, siatkówki. A co z boksem?
- Boks w Oławie zawsze był na przyzwoitym poziomie. Staramy się równać do najlepszych. To, czy będzie dobrze, zależy od tego, jak długo będą chętni do pracy w klubie i czy będzie z kogo robić selekcję. Zależy to również od tego, jak długo władze miasta i powiatu będą pomagały wraz ze sponsorami. W tym roku nie dostaliśmy ani złotówki z Urzędu Gminy choć w ostatnich dwóch latach parę złotych było, a przecież jesteśmy miejsko-gminni i złożyliśmy wniosek o dotacje. Również z poprzedniej dotacji rozliczyliśmy się terminowo. Poziom, na jakim obecnie jesteśmy, tworzą również zawodnicy i trener, a oni wkładają dużo serca i wylewają wiele potu, żeby osiągnąć sukces sportowy. Sala treningowa jest zawsze wypełniona, przyciąga następnych adeptów boksu.
- Piłkarze mają Gancarczyków, siatkarze Szczerbaniuka, sztangiści Marietę Gotfryd. Czy w najbliższym czasie doczekamy się w Oławie boksera, który będzie rywalizował z najlepszymi w Polsce i na świecie?
- Oława miała w sekcji boksu Moto-Jelcza Janusza Zarenkiewicza, Józefa Grzesiaka i kilku innych, liczących się w kraju zawodników. Boks Team Oława miał Radka Duszkiewicza, Pawła Górniaka, braci Daniela i Dominika Banasiów, Mateusza Kłosa, Adriana Zapłotniaka, Dawida Klukę. Obecnie ma trenujących Borysa Andrzejewskiego, Mateusza Taracińskiego, Wiktora Dudzika. Są medaliści międzywojewódzkich mistrzostw młodzików, mistrzostw Polski młodzików, mistrzostw Dolnego Śląska, a także młodzieżowych mistrzostw Polski. Nie wymienię, na kogo najbardziej liczymy z obecnych zawodników. Nie chcę obciążać tych chłopaków dodatkową presją. Mają trenować i robić to, co do tej pory, a wyniki przyjdą w odpowiednim czasie.
- Jak pan oceni współpracę z miastem i burmistrzem Oławy?
- Współpraca z burmistrzem układa się dobrze. Myślę, że burmistrz Franciszek Październik także dobrze ocenia moją i klubową pracę. Inaczej nie dostawalibyśmy funduszy na prowadzenie działalności. Wiadomo, że zawsze może być lepiej, ale cieszymy się z tego, co mamy, bo moglibyśmy nie mieć wcale. Pomoc miasta zależy od tego, ile może pomóc. Rozumiem, że budżet nie jest z gumy i miasto prowadzi spore inwestycje, z których my również będziemy korzystali. Przydałaby się jednak trochę większa pomoc.
- Kiedy możemy się spodziewać następnego turnieju w Oławie na tak dobrym poziomie, jak ostatni?
- 12 Listopada zorganizujemy VII Oławski Turniej Bokserski. Będzie to już w sumie dziesiąty, który organizujemy. Mam nadzieję, że emocji będzie wiele, a poziomem nie będzie odbiegał od poprzedniego.
- Zawodnicy Boks Teamu rozpoczynają przerwę w treningach i startach, kiedy ich zobaczymy w ringu?
- Teraz mamy czas na ładowanie akumulatorów. Przerwa będzie krótka, bo 23 lipca pięściarze rozpoczynają zgrupowanie w Lubiatowie. Dwa tygodnie pracy przygotowującej do startów i potem mały wypoczynek, a potem wracamy na swoje obiekty i trenujemy dalej. Dostaliśmy już zaproszenie na wrzesień do Częstochowy, na dwudniowy turniej międzynarodowy im. W.Szyińskiego i M.Chudego. Kolejne starty - zgodnie z kalendarzem imprez DOZB we Wrocławiu.
- Czy jest pan zadowolony z pracy klubowych trenerów?
- Trenerem jest Jan Zamorski, bardzo dobry szkoleniowiec. Prowadzi zajęcia solidnie i jest zawsze odpowiednio przygotowany do pracy z chłopakami. Widzi niedociągnięcia i stara się uzyskiwać poprawę. Potrafi dotrzeć do chłopaków. Myślę, że świetnie się rozumieją. Kiedy coś wywiną, obstaje za nimi. Potrafi też postawić zawodników do pionu gdy dzieje się coś niedobrego. Czasem zastępuję go w roli trenera, obaj mamy trenerskie uprawnienia. Współpraca między nami, którą nawiązaliśmy jakiś czas temu, przynosi wymierne efekty. Najważniejsze to zrozumienie i jasno określone warunki współpracy. Janek wywiązuje się z zadań bez zarzutu. Można na niego liczyć w różnych sytuacjach.
- Co pan uzna za największy sukces w dotychczasowej działalności klubu?
- Największym sukcesem jest to, że istniejemy, bo niektórzy wróżyli nam rychły upadek. Pomimo różnych zawirowań, statek płynie w dobrym kierunku i ma się dobrze. Nasza działalność znalazła uznanie działaczy DOZB we Wrocławiu. Jestem członkiem komisji rewizyjnej. Była propozycja objęcia funkcji wiceprezesa ds. sportowych. Natomiast jeżeli chodzi o sukcesy sportowe, to wspominam moment kiedy pierwszy raz Daniel Banaś zdobył tytuł mistrza Dolnego Śląska w boksie. Niezapomniane emocje towarzyszyły tej walce, bo pokonał mistrza Polski, Macieja Jednakiego z Gwardii Wrocław, a dwa tygodnie później, udowodnił w hali Gwardii, że to nie był przypadek i ponownie go pokonał. Cieszyłem się też medalami z młodzieżowych mistrzostw Polski w 2008 roku. Adrian Zapłotniak i Dawid Kluka jechali z Oławy, jako chłopcy do bicia, a przywieźli srebrny i brązowy medal. Kiedy trener zadzwonił, że są medale, to było piękne podziękowanie tych chłopców za pracę, którą włożyliśmy w ich przygotowanie.
- Czy w klubie nadal trenują dziewczęta, które kiedyś przewinęły się przez klub? Jakie jest zainteresowanie boksem w Oławie ze strony płci pięknej?
- Przewijają się dziewczyny, to prawda. Czasem przychodzą, bo ich sympatie trenują, a czasem chcą spróbować. Nie jest to lekki trening. Kilka dziewcząt miało szansę wystartować na turnieju, ale nie skorzystały z tej możliwości. Boks kobiet święci w na świecie sukcesy. Dziewczęta mogą trenować dla siebie, aby wykorzystać te umiejętności do samoobrony lub spróbować swoich sił i wystartować w zawodach. Zachęcam dziewczyny do treningów. W niektórych klubach jest ich sporo. U nas też jest dla nich miejsce. Nie patrzymy na parytety.
- Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów w nadchodzącym sezonie.
Tekst i fot.:
Mateusz Czajka
Napisz komentarz
Komentarze