Artur grał w Sokole na prawej obronie. Jego młodszy brat Arkadiusz, piłkarz MKS, występował też na prawej stronie, ale w ataku, więc bracia rzadko wchodzili sobie w drogę. Był jednak taki moment w meczu, w którym obrońca Artur nie upilnował napastnika Arka i skończyło się to golem dla oławian...
W wyjściowej jedenastce MKS, oprócz bramkarza Radosława Florczyka (dla którego mecz pucharowy był szansą na sprawdzenie formy po kilkutygodniowej przerwie, spowodowanej kontuzją), grali sami młodzieżowcy, czyli piłkarze w wieku poniżej 21 lat, w tym jeden junior (Kamil Szczepaniak). Natomiast drużyna gospodarzy, grająca we wrocławskiej klasie okręgowej i w tym sezonie nie spisująca się tam najlepiej (do meczu z MKS była z jednym punktem na ostatnim miejscu w tabeli), to klasyczna mieszanka rutyny z młodością. Obok 35-letniego Artura Woźniaka grał w Sokole 17-letni Dawid Kopestyński.
W pierwszej połowie dużo lepiej prezentowali się "młodzi, gniewni..." z MKS, którzy w trzecioligowych meczach z reguły "grzeją ławę", a jeśli wchodzą do gry, to najczęściej dopiero w końcówkach. Widać było u tych chłopaków sporą adrenalinę i "głód piłki", co przekładało się na dużo szybkich i składnych akcji. Już w pierwszych minutach bliscy zdobycia gola byli Arkadiusz Synówka, Rafał Kohut i Paweł Błaszczak, ale brakowało im precyzji i odrobiny szczęścia. Pojawiło się ono dopiero w 25 minucie, kiedy po szybkim kontrataku Kohut podał na prawe skrzydło do Arka Synówki, a ten sprytnie przepuścił piłkę do Mateusza Gancarczyka, który w pełnym biegu wpadł na pole karne i strzelił silnie w długi róg bramki, nie dając Arturowi Walczakowi szans na obronę.
Niespełna pięć minut później Paweł Błaszczak idealnie podał "na dobieg" do Arkadiusza Synówki, który wykorzystał złe ustawienie defensywy Sokoła, a w tym także swojego brata Artura, bezkarnie wjechał na pole karne, minął wybiegającego z bramki Walczaka i posłał piłkę do siatki. - Arek zachował się tak, jak Łukasz Podolski na mistrzostwach Europy, po golu który zdobył dla Niemiec w meczu z Polską - skomentował brak tradycyjnej pobramkowej "cieszynki" działacz Sokoła Jacek Łągiewczyk.
W pierwszej połowie gospodarze mieli tylko jedną dobrą sytuację. W 35 minucie, po podaniu Artura Woźniaka z rzutu wolnego, z bliska strzelił Emil Kędzior, ale Florczyk sparował piłkę na słupek. Próbował dobijać Maciej Zarówny, ale z kilku metrów nie trafił w bramkę.
Sokół walczył bardziej ambitnie po zmianie stron i wtedy miał dużo więcej sytuacji strzeleckich. Radosław Florczyk w bramce MKS był jednak zaporą nie do przebicia. Obronił m.in. bardzo groźne strzały Macieja Zarównego i Mateusza Soroczyńskiego.
W ostatniej fazie meczu trener MKS Sebastian Sobczak posłał do gry kilku swoich "rutyniarzy". Po akcji jednego z nich - Damiana Kozioła - przysłowiową kropkę nad "i" postawił w 87 minucie Paweł Błaszczak, popisując się efektowną "podcinką" w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Sokół Marcinkowice - MKS SCA Oława 0:3
0:1 - Mateusz Gancarczyk (w 25 min.)
0:2 - Arkadiusz Synówka (29)
0:3 - Paweł Błaszczak (87)
Marcinkowice. 21 września 2011. Widzów około 150.
Sędziowali: Kornel Paszkiewicz - jako główny oraz Michał Hnatkiewicz i Grzegorz Nowaczyk - asystenci liniowi.
Sokół: A.Walczak - Artur Synówka, M.Soroczyński, Pańkowski (75 Jasiak), Diakowski - Kopestyński (55 Golec), R.Piasecki, Woźniak (55 Muszyński), J.Piasecki (40 Paluch) - Zarówny (62 Kumaszka).
MKS SCA Oława: Florczyk - Poważny (62 A.Gancarczyk), Wejerowski (62 Kalinowski), Pożarycki, Zapał - M.Gancarczyk, Babij, Szczepaniak (46 Kiełbasa), Błaszczak - Arkadiusz Synówka, Kohut (80 Kozioł).
Napisz komentarz
Komentarze