Gospodarze rozpoczęli od ostrego szturmu i już w pierwszych sekundach po ich zespołowej akcji zrobiło się gorąco na polu karnym Orła. Potem gra się uspokoiła, momentami była wręcz nudna. Widać było, że obie drużyny mają respekt dla rywala i dlatego nie kwapią się do zdecydowanych ataków. Jedyne sytuacje podbramkowe, godne odnotowania, pojawiały się po stałych fragmentach gry. W 6 minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Przemysław Madej, a Tomasz Postawa uderzył z woleja zza linii pola karnego, lecz wysoko nad poprzeczkę. Kilka chwil później rzut wolny na wprost bramki Orła wykonywali oławianie, ale Krzysztof Gancarczyk trafił w mur, strzelając z 25 metrów. Z podobnej odległości z wolnego w 16 minucie uderzał Waldemar Gancarczyk, ale nad poprzeczkę.
Po kontrowersyjnej decyzji świdnickiego arbitra oławianie stracili gola, który okazał się kluczowy dla losów pojedynku o pierwsze miejsce w trzecioligowej tabeli
Po tej ostatniej akcji gospodarze zamknęli gości na ich połowie w klasycznym hokejowym zamku i mecz prawie do końca pierwszej połowy toczył się „do jednej bramki”. W 23 minucie Jakub Kalinowski podał na prawe skrzydło do Mohammeda Donzo, ten uciekł do linii końcowej, skąd podawał do Mateusza Poważnego, ale lot piłki ofiarnym wślizgiem przeciął Damian Okrojek i oławianie stracili szansę na gola.
W 30 minucie z dalszej odległości uderzył Damian Kozioł i młody ząbkowicki golkiper z dużym trudem obronił ten strzał, wybijając piłkę przed siebie. Cztery minuty później oławianie powinni prowadzić 1:0. Po szybkiej składnej akcji, którą rozpoczął Waldemar Gancarczyk, piłka trafiła na prawe skrzydło do jego brata Krzysztofa. Ten wpadł na pole karne i z linii końcowej podał do Donzo. Gwinejczyk minął zwodem bramkarza i strzelił z 8 metrów do pustej bramki, ale tam, już na samej linii jak spod ziemi wyrósł młody obrońca Orła Dawid Gołdyn i wykopnął futbolówkę na rzut rożny.
W 41 minucie ząbkowiczanie po raz pierwszy od dłuższego czasu przedostali się na połowę MKS. Szybki Damian Szydziak minął na skrzydle Dominika Wejerowskiego, którego zaasekurował wślizgiem Michał Sikorski. Po interwencji obrońca MKS z głośnym jękiem padł na murawę. Faul pomocnika Orła wydawał się ewidentny, więc wszyscy koledzy „Sikora” na moment stanęli, w oczekiwaniu na gwizdek sędziego. Tymczasem Dariusz Borodziuk „puścił grę”, bo uznał, że było to „męskie starcie o piłkę”. Szydziak bezkarnie przechwycił więc futbolówkę i popędził na bramkę MKS, gdzie przed polem karnym zagrał prostopadle do Piotra Woźniaka. Ten wyszedł na czystą pozycję i technicznym strzałem z ostrego kąta w długi róg pokonał Sebastiana Mordala. Młody oławski golkiper, który w pojedynku z Orłem zastępował kontuzjowanego Radosława Florczyka, był w tej sytuacji bez szans.
Tuż przed przerwą z rzutu rożnego podawał Krzysztof Gancarczyk, ale główkujący z bliska Donzo pomylił się o centymetry.
W przerwie meczu okazało się, że sponiewierany przez Szydziaka Sikorski nie będzie zdolny do dalszej gry i trener MKS Sebastian Sobczak zmuszony został do zmian. Miejsce Sikorskiego zajął w defensywie Andrzej Gancarczyk, przesunięty tam z pomocy. Lukę w drugiej linii wypełnił natomiast jego brat Mateusz. Najmłodszy z Gancarczyków już w pierwszej akcji po wejściu na boisko mógł zademonstrować pobramkową „cieszynkę”. Po akcji Donzo i Poważnego Mateusz Gancarczyk był na czystej pozycji i strzelił silnie z 15 metrów pod poprzeczkę, ale Paweł Pukacz szczęśliwie wybił piłkę na rzut rożny.
Chwilę później atomowo z 35 metrów uderzył Waldemar Gancarczyk, ale tuż obok spojenia słupka z poprzeczką. W 50 minucie idealnej sytuacji strzeleckiej nie wykorzystał Mateusz Poważny. Po akcji Wejerowskiego z Waldemarem Gancarczykiem i Donzo, był sam przed bramkarzem, ale fatalnie spudłował, posyłając piłkę z 8 metrów w aut.
Po godzinie gry w szybkim tempie, przy upalnej pogodzie, oławianie trochę odpuścili, co natychmiast wykorzystali goście. Po kontrze w sytuacji sam na sam z Mordalem znalazł się Woźniak, ale oławski bramkarz obronił strzał ząbkowickiego napastnika. Pięć minut później był już jednak bezradny. Na środku boiska Łukasz Deneka zabrał piłkę nieudanie dryblującemu Waldemarowi Gancarczykowi i podał na prawe skrzydło do Przemysława Madeja. Ten zagrał prostopadle do Ernesta Balickiego, który wpadł między dwóch defensorów MKS i nie zmarnował sytuacji sam z oławskim bramkarzem.
Oławianie nie załamali się utratą drugiego gola i znowu zaczęli odważnie atakować. Na lewej flance dwoił się i troił Krzysztof Gancarczyk, ale ledwo co zaleczona kontuzja nie pozwalała mu na prezentację pełni umiejętności. Nie najlepiej w ataku spisywali się jego partnerzy, więc akcje oławian przypominały przysłowiowe bicie głową w mur. Oławianie mieli jeszcze dwie dobre sytuacje do zdobycia przynajmniej honorowego gola, ale pierwszą zmarnował Mateusz Gancarczyk, a przy drugiej Dominik Wejerowski strzelił z 15 metrów nad poprzeczkę.
W końcowych minutach znacznie groźniej było pod bramką MKS, bo Orzeł wykorzystywał każdą okazję do przeprowadzenia kontry. Po jednej z nich w sytuacji sam na sam był Piotr Woźniak, a już w doliczonym czasie gry także niedawny rezerwowy Szymon Paw. W obu przypadkach świetnie interweniował Mordal, zapobiegając wyższej, choć całkowicie niezasłużonej porażce oławian, która zaskutkowała utratą pozycji lidera, po porażce międzyrzeczan z Ilanką, właśnie na rzecz ząbkowickiego Orła.
Powiedzieli po meczu:
Damian Okrojek - obrońca i kapitan Orła
- Nie byliśmy w tym meczu faworytem, dlatego nastawiliśmy się na wzmocnioną defensywę i grę z kontry. To okazało się skutecznym sposobem na dobrze grającą drużynę z Oławy, która jak było dziś widać na boisku, nieprzypadkowo zajmowała dotąd pierwsze miejsce w tabeli. Oławianie mieli dużą przewagę, w pierwszej połowie nawet momentami przygniatającą, ale my dobrze się broniliśmy i wyprowadzaliśmy skuteczne kontry. Przy pierwszym golu były pewne kontrowersje, ale sędzia to puścił, bo w całym meczu pozwalał na męską walkę, w której okazaliśmy się lepsi i dlatego moim zdaniem zasłużenie wygraliśmy.
Sebastian Mordal - bramkarz MKS SCA
- Przegraliśmy pechowo, bo zwłaszcza do momentu straty pierwszej bramki byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Mieliśmy wtedy co najmniej dwie sytuacje stuprocentowe do zdobycia gola i gdyby udało się je wykorzystać, to na pewno końcowy wynik byłby zupełnie inny. Kluczowa dla losów meczu była akcja, poprzedzająca pierwszego gola dla Orła. Według mnie sędzia popełnił wtedy błąd, bo Michał Sikorski wyraźnie wszedł najpierw wślizgiem w piłkę, a następnie został brutalnie kopnięty. W efekcie po przerwie nie mógł kontynuować gry, a my zostaliśmy zmuszeni do zmian w ustawieniu, które osłabiły naszą siłę ofensywną.
Po zmianie stron nadal przeważaliśmy i zaraz na początku sytuację bramkową miał Mateusz Gancarczyk, ale zabrakło mu szczęścia przy strzale. Po tej akcji z minuty na minutę grało się trudniej, bo rywale dobrze się bronili i potrafili groźnie kontrować.
MKS SCA Oława - Orzeł Ząbkowice 0:2
0:1 - Piotr Woźniak (w 41 min.)
0:2 - Ernest Balicki (65)
Oława. Stadion OCKF: 3 września 2011. Widzów ok. 500.
Sędziowali: Dariusz Borodziuk jako główny oraz Marcin Miśkiewicz i Marcin Teklak - asystenci liniowi (Świdnica).
Żółte kartki: Ernest Balicki (w 16 min.), Jakub Kalinowski (72), Damian Szydziak (75) i Piotr Woźniak (76) - wszyscy za faule.
MKS SCA Oława: Mordal - Wejerowski, Kalinowski, Sikorski (46 M.Gancarczyk), Kiełbasa - K.Gancarczyk (80 Błaszczak), Kozioł, W.Gancarczyk, A.Gancarczyk (+90 Babij) - Donzo (75 Kohut), Poważny.
Orzeł Ząbkowice: Pukacz - Gołdyn, Postawa, Okrojek, Szczepek - Madej, Deneka, Balicki (85 Paw), Szydziak (88 Cebula) - Zieliński, Woźniak (80 Kupiec).
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze