- Byłem w mieszkaniu, gdy z podwórza doleciały mnie krzyki - mówi Davies Ogunruku, mieszkaniec Wierzbna. - Wyjrzałem przez okno w kuchni. Na podwórzu między blokami stali ludzie. W oknie balkonowym mieszkania naprzeciw widać było ogień i kłęby dymu. Zbiegłem na dół. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie mogłem stać bezczynnie. Paliło się na parterze. Wdrapałem się na balkon. Krzycząc do stojących pod balkonem, by przynieśli wodę, wybiłem okno. Wiedziałem, że to może być niebezpieczne, ale w takich sytuacjach trzeba sobie pomagać.
Po chwili obok Daviesa Ogunruku pojawili się Tadeusz Dąbek i Krzysztof Horoszkiewicz. Wiadrami wody zaczęli tłumić ogień. - Paliło się tuż przy oknie - opowiada Dąbek. - Po kilku minutach, zanim przyjechała jednostka ochotniczej straży pożarnej, ogień zgasł, ale wszędzie pełno dymu. To był instynktowny odruch. Od tego mogło zależeć ludzkie życie. Wiedziałem, że muszę zachować ostrożność, bo może się stać coś złego. Przed laty byłem strażakiem. W ogniu zginęło kilku moich kolegów. Ale nie mogłem postąpić inaczej. Liczył się czas...
W ciągu kilku minut przyjechały jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z Wierzbna i Państwowej Straży Pożarnej z Oławy.
Kapitan Marek Strugacz, rzecznik prasowy oławskiej KP PSP twierdzi, że to był nieszczęśliwy wypadek. Przyczyną pożaru był prawdopodobnie niedopałek papierosa. Od niego zapalił się tapczan. Lekkiemu podczadzeniu uległa lokatorka mieszkania. Ze względu na bardzo duże zadymienie mieszkania i klatki schodowej, ewakuowano na kilka godzin wszystkich mieszkańców budynku.
Rzecznik KP PSP nic nie wie na temat udziału cywilów w akcji. - Gdy dotarliśmy na miejsce, byli tam strażacy z OSP - mówi.
Sąsiedzką pomoc potwierdza Dariusz Gomuliński z OSP w Wierzbnie: - Gdy przyjechaliśmy na miejsce, drzwi balkonowe do mieszkania były już wyważone, a trzech mężczyzn gasiło pożar.
(WK)
Fot. Agnieszka Ogunruku
Napisz komentarz
Komentarze