Przypomnijmy, że pierwsze zdarzenie miało miejsce w nocy z 16 na 17 lutego. Nieznany sprawca, wybijając okno, wrzucił do wnętrza apteki popularny "koktajl Molotowa" i wywołał pożar. Ogień wtedy dość szybko ujarzmiono i dlatego straty były niewielkie. Wewnętrzne kamery, umieszczone w aptece, nie uchwyciły wówczas sprawcy. Nagrała go natomiast zewnętrzna kamera, ulokowana na ścianie pasażu handlowego, obok sklepu spożywczego. Z tego zapisu widać było, że sprawca działał w pojedynkę, przynajmniej bezpośrednio w sąsiedztwie apteki. Obraz z tej kamery jest jednak słaby jakościowo, więc trudno na jego podstawie zidentyfikować sprawcę.
TAK BYŁO PODCZAS PIERWSZEJ PRÓBY PODPALENIA:
Sprawcy są zakapturzeni, ale przy ataku ustawieni byli na wprost kamery, więc dobrze widać ich twarze. To ułatwia policji zadanie i być może pozwoli relatywnie szybko zidentyfikować sprawców. Okazało się, że tym razem kamera zewnętrzna nie uchwyciła momentu zdarzenia. Najprawdopodobniej została na pewien czas wyłączona właśnie przez atakujących aptekę. Byli więc raczej pewni, że nikt i nic już ich nie nagra...
O sprawie pisaliśmy tutaj:
(KAT)







Napisz komentarz
Komentarze