JELCZ-LASKOWICE Ciąg dalszy sprawy. Przekręty na autach za 15 mln zł
Początkowo handel samochodami kwitł. Rafał Ł. sprzedawał pojazdy po atrakcyjnych cenach. Duże transakcje wzbudziły zaufanie wśród właścicieli auto-komisów i innych osób.Wszystko się dobrze kręciło. Po jakimś czasie, gdy Rafał Ł. dostawał zaliczki na kolejne pojazdy, nie kupował ich lub sprzedawał je innym osobom, a pieniądze - zdaniem prokuratury - "przywłaszczył i ukrył". Pod koniec czerwca i w lipcu 2010 informował klientów, którzy dali mu pieniądze, że nie może się wywiązać z zobowiązań, ponieważ ma chwilowe kłopoty.
Jak tłumaczył Rafał Ł., do akcji wmieszali się gangsterzy z Warszawy i wynajęli go do prania "brudnych pieniędzy", podczas samochodowych transakcji.
System zawalił się, gdy zabrakło gotówki. Dlaczego? Tu nie ma jasnej odpowiedzi. Zdaniem Rafała Ł. warszawscy gangsterzy uciekli z forsą, a jego zostawili z zamówieniami, których nie mógł zrealizować.
Dwie torby pełne kasy
W lipcu 2010 Rafał Ł. zadzwonił do wrocławskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego z informacją, że czuje się zagrożony, bo "dzisiaj poleje się krew", a konkubina z synem "już uciekają z domu". Za chwilę ona też zatelefonowała do CBŚ, bo boi się o siebie, konkubenta i synka, a "ścigają Rafała za pieniądze". Jak powiedziała przez telefon, ostrzegła ją żona niejakiego Huberta Sz. z Pruszkowa, pseudonim "Diabeł"...
Jerzy Kamiński [email protected]







Napisz komentarz
Komentarze