Wypowiadał się m.in. na temat wniosku, który podczas pierwszej rozprawy złożyła siostrzenica księdza, o to, aby sprawdzono, czy nie ma innych spadkobierców. Rutkowski stwierdził, że to tylko zagranie na czas. - Sprawa była na tyle medialna, że gdyby były inne dzieci, to ich matka już dawno zgłosiłaby się - mówi. - Teraz co? Sąd ma chodzić i pukać od drzwi do drzwi i pytać, czy to syn lub córka księdza? To bez sensu.
Pracownik Rutkowskiego zazaczył też, że jeden z wykonawców testamentu, tuż po śmierci Waldemara Irka, nie zabezpieczył majątku, tak jak nakazał arcybiskup, tylko przekazał klucze do domu w Oławie, nieodpowiedniej osobie.
(AH)







Napisz komentarz
Komentarze