- Ile to już lat minęło w oławskim USC i jak przez te lata zmieniła się pani praca?
- Zaczynałam w marcu 1982 roku, w tutejszym USC. Wcześniej pracowałam w wydziale spraw wewnętrznych, w dawnym powiecie, a po likwidacji powiatów, w 1975, trafiłam do gminy Domaniów. W tamtejszym USC nie było rejestracji aktów urodzeń. Natomiast były zdarzenia zawarcia małżeństwa, jako śluby cywilne oraz rejestrowaliśmy zgony. USC w Oławie jest jednostką administracyjną obsługującą mieszkańców z miasta i gminy Oława. Ze względu na obecność szpitala powiatowego, było tu zawsze dużo urodzeń. Pod koniec lat 80. do rejonu tego szpitala, oprócz najbliższych gmin należeli mieszkańcy Kobierzyc, Żórawiny, Czernicy. Rejestrowano wówczas około 1500-1800 urodzeń rocznie - był to okres tzw. wyżu demograficznego. W ostatnich latach roczna rejestracja urodzeń w naszym USC to około 1100-1250 aktów. W obecnym czasie znacznie wzrosła liczba rejestrowanych aktów zgonu wynosząca w 2014 r. ponad 500. W dużej mierze przyczyniło się do tego utworzenie oddziału hospicjum w oławskim szpitalu.
- Wiele się zmieniło przez ponad 30 lat? - Ciągle zmieniają się przepisy prawne, dochodzą nowe zadania, związane z rejestracją aktów tych osób, które wyjechały za granicę. W związku z tym wielokrotnie wzrosła ilość wydawanych decyzji administracyjnych, w sprawie wpisania zagranicznych aktów do polskich ksiąg stanu cywilnego. Dawniej księgi stanu cywilnego były pisane ręcznie, w późniejszym czasie na maszynie, a od połowy lat 90. dane do ksiąg wprowadza się w systemie komputerowym, co znacznie ułatwiło pracę.
- Kto może udzielać ślubu?
- Kierownik i zastępca kierownika, a zgodnie z ustawą także burmistrz, a kiedyś naczelnik miasta. Pan Michał Wąsiewicz jako naczelnik miasta wielokrotnie udzielał ślubów. Tę funkcję pełniła również pani Janina Stelmaszek, będąca burmistrzem Oławy.
- A burmistrz Październik?
- Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Na pewno wielokrotnie brał udział w jubileuszach pożycia małżeńskiego.
- Wielu ślubów pani udzieliła?
- Nigdy tego nie liczyłam. W latach przed podpisaniem konkordatu był obowiązek zawarcia małżeństwa w formie cywilnej przed ślubem kościelnym, było ich bardzo dużo. Wówczas w każdą sobotę od rana zaczynały się śluby, było 15 - 20 minut na każdą uroczystość, a później młodzi szli na ślub kościelny. Obecnie rejestruje się około 300 ślubów rocznie, z czego około ⅓ odbywa się u nas w urzędzie.
- Kiedy weszły w życie śluby konkordatowe, czy zauważyliście znaczny spadek?
- W listopadzie 1998, a od tego czasu skończyły się podwójne uroczystości - w urzędzie i w kościele. Na pewno ułatwiło to życie nowożeńcom. Nie trzeba szykować podwójnych kreacji dla panny młodej. W pierwszych latach po wprowadzeniu ślubów konkordatowych liczba ślubów udzielanych w USC zmniejszyła się, natomiast nie miało to wpływu na rejestracje aktów małżeństwa, gdyż nadal śluby wyznaniowe należało rejestrować w urzędzie. Śluby cywilne w obecnym czasie są coraz częstsze, a jest to spowodowane względami, które są istotne dla młodych par. Bywają to okoliczności związane z zaciągnięciem kredytu mieszkaniowego czy wyjazdy do pracy za granicę.
- Jeżeli kogoś nie ma u was zapisanego, to jakby go w ogóle nie było.
- Nasze dane rejestracyjne dotyczą zdarzeń w mieście i gminie Oława i te fakty są odzwierciedlone zapisaniem aktu stanu cywilnego urodzenia, małżeństwa lub zgonu. Natomiast urodzenie, małżeństwo czy zgon, które miały miejsce na innym terenie administracyjnym podlegają rejestracji przez właściwy terytorialnie USC.
- Pamięta pani swój pierwszy udzielony ślub?
- Tak, był to ślub w Domaniowie, gdy byłam zastępcą kierownika USC. Później z tą panią często się spotykałam podczas dojazdów autobusem do pracy.
- To dla wszystkich ważny dzień. Miała pani wtedy tremę?
- Podczas pierwszej uroczystości ślubnej byłam stremowana i do tej pory czasem trema mi towarzyszy. Ale uważam, że długoletnie doświadczenie pozwoliło mi na obycie się z uroczystościami ślubnymi i jubileuszowymi. Do dziś wspominam atmosferę podczas ślubów, które były w Domaniowie. Miały one charakter weselny, gdyż do urzędu przychodzono z poczęstunkiem, przynoszono ciasta i swojskie wędliny.
- Szampana zawsze podawano?
- Bywało, że po zawarciu małżeństwa nowożeńcy i goście wznosili toast, organizowany przez nich samych. Wówczas w naszym urzędzie była specjalna sala toastowa. Wzruszająco przebiegają uroczystości jubileuszu małżeństwa. To budujące, jak wiele lat małżonkowie żyją w zgodzie, zrozumieniu, a wokół nich jest dobra atmosfera rodzinna. Najczęściej w USC obchodzone są "Złote Gody" małżeńskie, połączone z wręczeniem medali "Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie". O nadanie tych medali występujemy do Prezydenta RP, na wniosek rodziny jubilatów. Uroczyste wręczenie medali odbywa się w obecności władz miasta i najbliższych krewnych jubilatów. Zdarzają się uroczystości jubileuszowe, w których uczestniczy kilka par małżeńskich.
- Który ślub zapadł pani w pamięci? Może poza urzędem, bo też tak można?
- Pamiętam ślub, który udzielałam osobie ze szkoły oficerskiej. Pan młody był we współczesnym mundurze, a jego koledzy wystąpili w galowych strojach ułanów. Podczas gdy para młoda opuszczała budynek urzędu zrobili nowożeńcom szpaler z podniesionych szabel. Wyglądało to ciekawie. Niedawno para brała ślub w strojach "teatralnych". Pan był we fraku i cylindrze, pani w sukni z krynoliną - wyglądali fantazyjnie. Takie śluby się zapamiętuje. Pierwszy ślub poza urzędem obył się w Sali Rycerskiej oławskiego Urzędu Miejskiego. Była to duża uroczystość, w której uczestniczyło ponad 100 osób. Inne śluby, których udzielałam poza urzędem, nie miały odpowiedniej oprawy i uroczystego charakteru. Obowiązujące przepisy ustalają, żeby ślub miał uroczysty charakter.
- Nie w lesie, przy ognisku?
- Bywa, że niektóre śluby są w lesie! Wtedy ceremonia ma raczej luźny charakter.
- Pani nie jest do tego do końca przekonana.
- W takiej sytuacji nie możemy powiedzieć, że ślub ma charakter uroczysty. Z dotychczasowego doświadczenia wiem, że nieprzewidziane okoliczności zakłócają ceremonię, np. hałas przejeżdżających samochodów, dokuczające owady czy warunki pogodowe. Uczestniczyłam w uroczystości, która odbyła się na statku na łonie natury. Natomiast najczęściej udzielałam ślubów na Winnej Górze w lesie, pod wiatą. Sprawę ślubów poza lokalem USC regulują przepisy dopuszczające śluby poza urzędem w wyjątkowych sytuacjach, gdy ktoś jest chory w szpitalu czy w domu lub przebywa w więzieniu. Nowe przepisy, które będą obowiązywać w tym roku, uszczegółowią tę sprawę i będzie możliwe staranie się o przeprowadzenie uroczystości ślubnej poza urzędem, ale w grę wejdą dodatkowe opłaty.
- Obserwuje się przesunięcie granicy wieku nowożeńców?
- Tak można powiedzieć. Granica wieku nowożeńców podnosi się, chociaż zdarzają się śluby osób, które w danym roku ukończyły osiemnaście lat. Kiedyś, gdy dopuszczalny wiek dla mężczyzny był 21, a dla kobiety 18 lat, było wiele ślubów udzielanych za pozwoleniem sądowym. Teraz nie mamy takich ślubów. Młodzi częściej akceptują bycie razem i zakładanie rodziny bez zawierania małżeństwa. Wskutek tego coraz częściej przy rejestracji urodzenia dzieci przyjmuje się oświadczenia o uznaniu ojcostwa. Wzruszają nas śluby starszych osób. Było kilka par mieszkających w Domu Opieki Społecznej, których śluby odbyły się w naszym USC. Te osoby czują się razem bezpiecznie i przywiązują do ślubu dużą wagę.
- Pomówmy o urodzeniach i modach na imiona dla dzieci.
- Widoczne są zmiany. Jakiś czas temu była moda na imiona, które mają pochodzenie z krajów zachodnich i ich pisownia nie była zgodna z naszymi zasadami językowymi. Teraz w większości powraca się do tradycyjnych imion polskich - Antoni, Franciszek, Stanisław, Aleksandra, Hanna. Modne są także imiona: Amelia, Julia, Jakub, Kacper. Pamiętam, jak Karol Wojtyła został wybrany papieżem, często nadawano dzieciom imiona Karol i Karolina.
- Pamięta pani "najdziwniejsze imię"?
- Nie pamiętam, ale było to imię afrykańskie, funkcjonujące w tamtej kulturze, a nadane przez ojca, których pochodził z jednego z państw afrykańskich. Najtrudniej jest, gdy imiona nie pokrywają się z zasadami pisowni polskiej, ponieważ obowiązują zasady języka polskiego i naszej ortografii, a obce pochodzenie imienia i jego oryginalna pisownia nie odpowiada tym regułom. Czasem, w spornych sytuacjach, zwracano się o opinię do językoznawców z Polskiej Akademii Nauk, która publikowała wykazy imion, stosowanych w naszym kraju. W miarę zachodzących zmian, zaczęły funkcjonować wcześniej nieuznawane imiona. Były potrzebne uzasadnienia dla nadania tych imion, np. gdy ktoś planował życie za granicą. Przy rejestracji zagranicznych aktów z państw, w których piszę się cyrylicą (Rosja, Ukraina, Bułgaria i inne) problem stanowi ustalenie właściwej formy zapisu danych osobowych. Wybrane przez rodziców imię nie może być w formie zdrobniałej i musi określać płeć dziecka. U nas można nadać dwa imiona, natomiast za granicą zdarza się, że nadaje się ich więcej. Po imionach starszych ludzi możemy poznać, skąd pochodzą - na przykład Bazyli i Wasyl z południowo-wschodniego rejonu naszego kraju, Maria, Teresa, Tekla - z Kresów.
- Opowiada się anegdoty, jak to szczęśliwy tatuś tak się cieszy z urodzenia dziecka, tak świętuje, że idzie do urzędu i podaje imię dziecka, którego nikt nie chciał.
- To prawda, że ojcowie zapominają czasami, jakie ma być imię nadane dziecku, ale wtedy prosimy, aby zadzwonił do żony i ustalili poprawne imię. Jest możliwość zmiany imienia, w terminie do pół roku po rejestracji urodzenia na inne, wówczas oboje rodzice muszą stawić się w USC.
- USC zajmuje się także zgonami...
- W przypadku zgonu osoby to rodzina ma obowiązek zgłoszenia zgonu w urzędzie i dostarczenia karty zgonu wydanej przez lekarza. Statystycznie ujmując, żyjemy dłużej, osiągany wiek naszych mieszkańców to około 80 lat, a bywają osoby starsze, czasem nawet stuletnie.
- Za co pani lubiła swoją pracę?
- Nie zastanawiałam się nad tym. Sytuacje czasami bywały trudne, zwłaszcza poznawanie przepisów prawa międzynarodowego, szukanie różnych informacji na temat obcego prawodawstwa. Lubiłam ją, bo dawała możliwość pomagania ludziom w różnych sprawach urzędowych, a niekiedy i osobistych. Zwłaszcza osoby starsze potrzebowały ukierunkowania, jak należy postąpić w określonej sprawie.
Rozmawiała Monika Gałuszka-Sucharska







Napisz komentarz
Komentarze