Gmina Oława Kto winny?
Temat poruszaliśmy kilkakrotnie. Do zdarzenia doszło w czerwcu 2012. - Za znęcanie się nad psem grozi więzienie, a rolnicy wytruwający pszczoły opryskami są bezkarni - mówił wtedy Mądrzyk.
Pierwsza rozprawa odbyła się we wrześniu. Wypowiadali się trzej poszkodowani pszczelarze oraz Julian Chlebowicz, kierownik oławskiego oddziału Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
Pszczelarze jednoznacznie wskazywali rolnika z Gaci, jako sprawcę zatrucia. Twierdzili, że owady nigdy wcześniej nie padały tak masowo, a ich reakcja (wyciągnięte języczki) dowodzi, że doszło do otrucia. W ten dzień objechali całą okolicę, by sprawdzić, kto robił opryski. Ślady opryskiwacza rolniczego były widoczne tylko na polu w Gaci.
Chlebowicz tłumaczył działanie "Mospilanu" (środka oprysku roślin). Mówił, że użyty o prawidłowych godzinach i zgodnie z napisem na etykiecie, nie mógł zaszkodzić pszczołom. Pszczelarze próbowali dogadać się z rolnikiem. Z ich relacji wynika, że oskarżony obiecał zapłacić ok. 12 tysięcy złotych, tytułem rekompensaty. Potem się z tego wycofał i podał numer polisy ubezpieczeniowej. To nic nie dało.
17 grudnia sąd przesłuchał kolejnych świadków oraz powoda Kazimierza Mądrzyka. Wojciech Gadziński z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oglądał pasieki w czerwcu 2012. Jego zadaniem było wykluczenie choroby zakaźnej. - Oczywiście, bez badań laboratoryjnych, nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności, że nie była to choroba - mówił. - Objawy wskazywały jednak na zatrucie środkiem opryskującym. Jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie to było powodem masowego wyginięcia pszczół. Zastanawiające jest też to, że im bliżej pola w Gaci, tym straty były większe...
Prezes Rejonowego Zrzeszenia Pszczelarzy w Oławie, Henryk Kłak, twierdzi, że błędem było niepowołanie gminnej komisji, która zadbałaby o zbadanie gleby. Po zdarzeniu powiadomił Urząd Gminy w Oławie, który jednak nie wiedział, jak ma się tym zająć. Urzędnicy, po konsultacji z prawnikiem, stwierdzili, że wójt nie ma prawa powoływania takiej komisji. Ostatecznie okazało się inaczej. - Po kilku dniach chcieliśmy wrócić do sprawy, ale było już za późno - wyjaśnia Kłak. - Poza tym pszczelarze mieli się dogadać z rolnikiem i sprawa miała się zakończyć.
Szanse na zeznanie przed sądem otrzymał Kazimierz Mądrzyk: - Pszczołami zajmuję się od dziada pradziada. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Mam pasiekę obok domu, chodzę tam bardzo często. Wtedy zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego. Pszczoły zaczęły masowo padać. To nigdy wcześniej się nie zdarzało. Jestem przeszkolony, jako rzeczoznawca pszczelich chorób oraz biegły sądowy w tym zakresie. Rozpoznałbym chorobę. Zachowanie owadów i wyciągnięte języczki wskazywały na zatrucie. Skontaktowałem się z moimi kolegami pszczelarzami i okazało się, że u nich dzieje się to samo. Wsiedliśmy w samochód i jeździliśmy po całej okolicy. Okazało się, że tylko na jednym polu są świeże ślady opryskiwacza. Mądrzyk żąda od firmy ubezpieczeniowej właścicieli pola 51.995 zł odszkodowania, choć twierdzi, że straty wynoszą ok. 60 tysięcy.
Na słowa powoda odpowiedział właściciel pola: - Od lat stosowaliśmy "Mospilan" i nigdy nie było problemu. Jeden pszczelarz trzymał pszczoły na naszym polu i nie narzekał. Pan Mądrzyk twierdzi, że w dniu wyginięcia owadów, czuć było w powietrzu zapach chemii. "Mospilan" jest bezwonny! Nie twierdzę, że to nie było zatrucie. Być może, ale na pewno nie spowodowane przez nas.
Wspólnik firmy, który wykonuje opryski zapewniał, że swoje działania przeprowadził na polu w Gaci prawidłowo: - Zajmuję się tym od 1994 roku. Zawsze robiłem to o odpowiednich godzinach, tak jak należy. Wtedy również. Pamiętam, że rozłożyłem to na dwa dni - wieczór i popołudnie. Nie było tu żadnego nadużycia. Pytany, jak długo czuć zapach "Mospilanu", odpowiedział tak samo, jak właściciel pola: - To środek bezwonny.
Kolejna rozprawa niebawem. Przesłuchiwani będą biegli. Kto wytruł pszczoły? Nadal nie wiadomo!
Kamil Tysa [email protected]
Kolejni świadkowie zostali przesłuchani w sprawie masowego wyginięcia pszczół. Radny gminy Oława i pszczelarz Kazimierz Mądrzyk oskarża rolnika z Gaci o wytrucie owadów. Żąda 52 tysięcy odszkodowania
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze