Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 20:44
Reklama

Wyrok w sprawie podrzucenia niebezpiecznych odpadów

Podziel się
Oceń

Kara grzywny dla właścicieli działki, z której ktoś usunął niebezpieczne odpady i przemieścił na sąsiedni teren. Wyrok nie jest prawomocny. Adwokat skazanych będzie się od niego odwoływał

POWIAT Skazani

O sprawie pisaliśmy kilka razy w artykułach "Po sąsiedzku, czyli kto podrzucił niebezpieczne odpady". 1 października sąd wysłuchał mów końcowych.

Prokurator, zgodnie z aktem oskarżenia, wnioskował o uznanie państwa B. winnymi niedopełnienia obowiązku zarządzającego składowiskiem i ukaranie ich grzywną oraz nawiązką i kosztami postępowania. Jego zdaniem, obecni właściciele działki, poprzez zaniechanie zabezpieczenia, uniemożliwiającego dostęp osób nieuprawnionych i wykonywanie prac na tym terenie, dopuścili do bezprawnego przemieszczenia odpadów, co skutkowało skażeniem ziemi na sąsiedniej, gminnej działce.  

Obrońca wnosił o uniewinnienie swoich klientów.  Jego zdaniem pani B. w ogóle nie ma nic wspólnego ze sprawą, nic nie robiła poza tym, że formalnie stała się współwłaścicielką działki, na której kiedyś składowano niebezpieczne odpady. - Wiązanie jej ze sprawą jest więc absolutnie nieuzasadnione - mówił obrońca. Co do pana B., to adwokat uznał, że owszem, on był tym, który cokolwiek robił w sprawie działki, ale akurat przesuwania odpadów w żaden sposób nie można wiązać z jego osobą. - Komu służyło owo przemieszczenie odpadów? - pytał mecenas i sugerował, że państwu B. cała ta sytuacja tylko przysporzyła kłopotów. - Mieliśmy wtedy do czynienia z toczącym się z urzędu postępowaniem, dotyczącym formalnego zamknięcia składowiska odpadów. I wtedy pan B. miałby zrobić dobrze innej firmie, która byłaby odpowiedzialna za to? To jest jakiś absurd! Nie wiemy, kto to zrobił ani dlaczego, ale równie dobrze mógłby to zrobić ktoś przez pomyłkę.

Obrońca przypomniał też, że stan zabezpieczenia działki, jaki przejęli państwo B. od syndyka, po jej kupnie nie uległ zmianie. Był taki sam od lat i praktycznie każdy mógł tam wjechać i robić to, co chciał. - Że państwo B. drutu kolczastego nie postawili?! Strażników z bronią?! - pytał retorycznie mecenas. - Nie można im postawić jakichkolwiek zarzutów prawnokarnych.

Wyrok

Sędzia nie zgodził się z argumentacją obrońcy, że pani B. za nic nie odpowiada, bo jest "tylko" formalnie współwłaścicielką działki. Nie musi nic robić, żeby odpowiadać za to, co się dzieje na jej nieruchomości. Nieznajomość prawa nie może bowiem zwalniać od odpowiedzialności. Tym bardziej sędzia nie zgodził się z argumentacją, że również pana B. nie można wiązać z tym, co się działo na jego działce. Co do tego, komu przemieszczenie odpadów mogło służyć, sędzia wskazał na to, że choćby właśnie państwu B., którzy byli zainteresowani, aby działkę szybko odsprzedać i to najlepiej bez obciążenia niebezpiecznymi substancjami. Sędzia przyznał, że podczas rozprawy nie udało się ustalić, kto przerzucił odpady, ale nie taki był prokuratorski zarzut. Zdaniem sądu, wiarygodność niektórych świadków obrony pozostawiała wiele do życzenia. Ich zeznania stały w sprzeczności z relacjami ludzi, którzy nijak nie byli związani z państwem B., więc nie mieli żadnego interesu, by im bezpodstawnie szkodzić.

- W pełni rozumiem słowa obrońcy, a także rozumowanie oskarżonych, że przecież na działce nic się nie zmieniło, a teraz to oni mają odpowiadać - mówił sędzia i tłumaczył, że z ustaleń w sprawie wynika jednak, że do przemieszczenia odpadów doszło wtedy, kiedy to właśnie oni byli właścicielami działki.

Ostatecznie sąd uznał państwa B. winnymi tego, że dopuścili do bezprawnego przemieszczenia odpadów. Skazał ich na grzywny. Pan B.otrzymał karę 10 tys. zł, a pani B. - 2 tys. zł. Muszą też ponieść koszty postępowania. Sąd odstąpił od kary nawiązki (prokurator wnioskował łącznie o 15 tys. zł). Uznał bowiem, że nie jest w stanie ocenić wartości strat w środowisku naturalnym. - Spodziewam się tutaj odrębnego postępowania odszkodowawczego - mówił.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca państwa B. zapowiedział, że będzie się od niego odwoływał.

- Jestem bardzo zadowolony z takiego wyroku - mówił przysłuchujący się rozprawie wiceburmistrz Jelcza-Laskowic Piotr Stajszczyk. Trudno się dziwić takiej reakcji, bowiem gmina wyłożyła już z własnego budżetu ponad 600 tys. złotych na rekultywację skażonej ziemi. Jeśli wyrok utrzyma się w mocy, będzie podstawa, by te pieniądze odzyskać.

12 tys. zł - to łączna grzywna, na jaką sąd skazał państwa B.

Jerzy Kamiński [email protected]


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama