Powiat Na ile można sobie pozwolić?
O dobre imię walczy od dłuższego czasu wójt gminy Oława Jan Kownacki. W drugiej połowie ubiegłego roku skierował do wydziału cywilnego Sądu Okręgowego we Wrocławiu wniosek przeciwko Stanowicko-Marcinkowickiemu Stowarzyszeniu Mieszkańców. Zdaniem wójta, stowarzyszenie w publikacjach, umieszczanych na swojej swojej stronie internetowej oraz w prasie i innych mediach, używa słów i określeń, które "naruszają jego dobro osobiste, dobre imię i cześć, gdyż są niezgodne z prawdą i pomawiają. Wykraczają poza prawo do krytyki. Stanowią stwierdzenia nieprawdziwych faktów, czy też pomówienia o nieprawdziwe okoliczności. Celem publikacji nie jest informowanie, lecz obrażanie i szkalowanie, a to wpływa na sposób jego oceny jako wójta i podważa społeczne zaufanie do niego".
Kownacki domagał się zakazu publikowania przez SMSM obrażających go tekstów (wymienił je we wniosku, w 19 punktach). Chce też, aby stowarzyszenie przeprosiło go, na swojej strony internetowej, a także na pierwszej stronie "Gazety Powiatowej-Wiadomości Oławskie" - poprzez oświadczenie o treści określonej w pozwie. Wójt domaga się też od SMSM kary finansowej - wpłaty 50 tys. zł na rzecz Domu Dziecka w Oławie.
Na posiedzeniu niejawnym, w listopadzie ubiegłego roku, sąd uwzględnił wniosek Kownackiego i na czas postępowania, zakazał SMSM publikowania w internecie i prasie tekstów obrażających Jana Kownackiego, do czasu rozstrzygnięcia sprawy (nie dłużej niż rok po wydaniu decyzji). Jej terminu do tej pory nie wyznaczono. Monika Mora z biura prasowego Sądu Okręgowego we Wrocławiu powiedziała nam, że sąd czeka na akta spraw dotyczących gminy Oława z doniesień SMSM w prokuraturach w Oleśnicy i Trzebnicy,
Stowarzyszenie złożyło zażalenie od decyzji sądu okręgowego do wyższej instancji, ale jak poinformował nas Rolf Michałowski, prezes SMSM, sąd podtrzymał decyzję sadu okręgowego.
Na drogę sądową zamierza wystąpić także starosta oławski, Zdzisław Brezdeń: - Podjąłem konsultację z prawnikami, bo ten stek różnych kalumnii, wyzwisk, obelg i pomówień, zawartych we wpisach internetowych, przekroczył granice nie tylko mojej tolerancji, ale przede wszystkim norm, wyznaczonych przez obowiązujące przepisy. Traktowaliśmy to z przymrużeniem oka i pewnym dystansem. Jednak zarzuty, które wysuwa pan funkcjonariuszowi publicznemu, są zbyt poważne, aby je zignorować. Są to zarzuty przestępstw, machlojek, matactw, nepotyzmu. Nie mogę tego tolerować z racji piastowanego urzędu.
Po przeanalizowaniu wpisów w internecie - jednych podpisanych przez Rolfa Michałowskiego, innych - anonimowych, starosta i prawnicy podjęli stosowne działania. Kolejnym krokiem będzie zawiadomienie prokuratury z artykułu 226. kodeksu karnego - obraza funkcjonariusza publicznego. - Tak nie można - komentuje starosta Zdzisław Brezdeń. - Mamy wolność wypowiedzi, możemy wiele rzeczy mówić, ale trzeba ważyć słowa. Nie może być tak, że ktoś rzuca oskarżenia bez pokrycia i bezkarnie zarzuca przestępstwo działaczowi samorządowemu.
Co Michałowski sądzi o działaniach wójta i starosty? - To są metody nieuczciwych polityków, którzy chcą zamknąć usta krytyce i nazywają prawdę obrazą - komentuje i zapowiada, że nie zamierza zaprzestać obserwowania poczynań władzy i jej oceniania. - Prawda nie może stanowić obrazy. To funkcjonariusz publiczny w osobie starosty Zdzisława Brezdenia swoimi łamiącymi prawo działaniami obraża demokrację, sprawiedliwość i prawo. To samo dotyczy wójta Jana Kownackiego. Próba wykorzystania organów wymiaru sprawiedliwości do prześladowań organizacji społecznych, krytykujących bezprawne poczynania niektórych funkcjonariuszy publicznych, jest skandalem i należy do sposobów stosowanych w reżimach.
Żadna ze stron nie zamierza ustąpić. Samorządowcy twierdzą, że muszą się bronić. Początkowo milczeli, ale teraz miarka się przebrała.
Wioletta Kamińska, Monika Gałuszka-Sucharska
Reklama
Wójt i starosta walczą z pomówieniami w internecie
- 18.09.2014 09:40 (aktualizacja 04.08.2023 06:18)
Jan Kownacki i Zdzisław Brezdeń mają dość. Chcą na drodze sądowej uciszyć Stanowicko-Marcinkowickie Stowarzyszenie Mieszkańców i jego prezesa. Czują się obrażani i pomawiani, ale Rolf Michałowski nie zamierza odpuścić
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze