Wierzbno/Oława Tragiczne wydarzenie
Rano 12 czerwca, około 8.00, wezwano karetkę do 84-letrniego mieszkańca Wierzbna.
Córka, Józefa Rzechółka: - Przyjechałam do domu taty, bo zadzwoniła do mnie siostra. Akurat karetka wjechała na podwórko. Zrobili tacie badania, miał bardzo niskie ciśnienie. Na pytanie, co mu jest, odpowiedzieli, że jest odwodniony. Poprosiłyśmy o kroplówkę. Powiedziano nam, że kroplówka to to samo, co woda z cukrem i cytryną. Wystarczy, żeby pił. Prosiłyśmy, aby wzięli go do szpitala, ale usłyszałyśmy, że nie ma takiej potrzeby. Ratownik powiedział siostrze: "zapewniam panią, że pani ojcu nic nie jest". Ratownik nakazał nam, aby zamówić do ojca wizytę domową.
Józefa Rzechółka zadzwoniła do ośrodka zdrowia w Wierzbnie. Usłyszała od pracownicy ośrodka, że mają na zrealizowanie wizyty 48 godzin. Była zbulwersowana. Rozmawiał także ratownik. - Powiedział, że jeżeli jeszcze dziś nie będzie wizyty domowej, to ratownictwo medyczne złoży skargę na ośrodek - opowiada córka. - Karetka odjechała. Wsiadłam na rower, już miałam jechać do domu, wybiegła za mną siostra - dzwońcie, zawracajcie karetkę, bo tato znowu zemdlał.
Córka, Alicja Koral: - Znajomi mówią nam, żebyśmy zawiadomiły prokuraturę. Tato nie chorował, zachowywał się, jak zawsze. Dzień wcześniej był w kościele, poszedł na spacer, normalnie zjadł kolację. Rano było inaczej. Mówię ratownikowi medycznemu - że ojciec jest słaby, że nie ma siły, a on do mnie w nerwach - "czy pani rozumie, że ojcu nic nie jest!" Stwierdził, że ja wymuszam na nich, aby go zabrali do szpitala. Wtedy powiedziałam mu, że mnie uspokoił. Po tych słowach poczułam się spokojna, poszłam do swojej roboty.
Jednak nie było dobrze, mężczyzna znów zasłabł...
Artykuł w całości w najnowszym wydaniu "Powiatowej". Już w sprzedaży. Gazeta do kupienia również on-line w formie e-wyadania: http://www.egazety.pl/ryza/e-wydanie-gazeta-powiatowa-wiadomosci-olawskie.html
Monika Gałuszka-Sucharska
msucharska@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze