Przy okazji tej akcji większość pokazała wielkie serce. Inni pokazali jednak coś jeszcze. Oto np. pewien internauta wpłacił coś, czym nie omieszkał publicznie i wielokrotnie się pochwalić, co już zasługuje na żółtą kartkę. Ten pan poszedł jednak dalej. Skoro on dał tyle, zaczął wskazywać, ile powinni dać inni. Po prostu zaczął wyliczać, że ten polityk, wymieniony z nazwiska, powinien dać 20 tys. zł, a inny (też po nazwisku) - 30 tys. zł. To już czerwona kartka i niedopuszczalny szantaż moralny, który niszczy wszelką charytatywność, z definicji dobrowolną.
Nacisk na polityków, aby coś robili - owszem, jak najbardziej. Ale wyliczanie im, kto, ile i na co powinien przeznaczyć swoje prywatne pieniądze, to już przegięcie. Na szczęście większość dyskutantów sprowadziła internautę do parteru i wytknęła mu zbyt obcesowe szukanie kasy i nadmierne obnoszenie się z własną dobroczynnością. Od siebie dorzucę, że satysfakcja z tego, co po cichu, bywa czasem większa niż z tego, co głośne. Podobnie jak satysfakcja z mądrej żony trwa dłużej niż z pięknej, a z dobrej rzeczy - dłużej niż z taniej.
Jerzy Kamiński
Reklama
Tylko bez szantażu!
Wzorcowa akcja, dająca nadzieję, przykład, a przede wszystkim zakończona sukcesem. Mam na myśli błyskawiczne zebranie wielkich pieniędzy, potrzebnych na operację Justyny. Drugim sukcesem będzie udana operacja, a trzecim - rehabilitacja i powrót oławianki. Do zdrowia, do rodziny, do domu, do harcerstwa. W to wierzę
- 10.07.2013 08:56 (aktualizacja 27.09.2023 16:22)
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze