Oława Po tragedii
Józefa przeżyła koszmar 23 marca, kiedy jechała do pracy. Obok oławskiego szpitala, przy podjeździe dla karetek, zaatakowały ją dwa psy. Dzięki odwadze i szybkiej reakcji pracowników pogotowia i SOR, kobietę udało się uratować. O sprawie pisaliśmy w 13. numerze "GP-WO".
Oławianka spędziła w szpitalu prawie dwa tygodnie. Rany po ugryzieniach były bardzo głębokie. Na jednej nodze pojawiła się martwica skóry. Od 4 kwietnia jest w domu. Przed nią długotrwałe leczenie. Zdecydowała się na pomoc psychologa. Jest po pierwszej wizycie. - To było naprawdę traumatyczne przeżycie - mówi siostrzenica poszkodowanej. - Ciocię dręczyły złe sny, widziała w nich atakujące psy. Boi się zostawać sama w domu i wychodzić na zewnątrz. Kiedy trzeba załatwić bieżące sprawy, jedziemy razem samochodem.
Józefę cały czas wspierają osoby z rodziny. Będzie walczyć o odszkodowanie, korzysta z usług prawnika z wrocławskiej kancelarii. Wiadomo, że zachowanie psów ma zbadać specjalista. Prawnik złożył wniosek o powołanie behawiorysty, czyli psychologa, zajmującego się m.in. zachowaniem zwierząt.
Dochodzenie w sprawie zdarzeń spod oławskiego szpitala prowadzi policja. Właściciel odpowie za bezpośrednie narażenie poszkodowanej na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Za to grozi do trzech lat więzienia. Ale w tym przypadku działał nieumyślnie, więc to zagrożone jest grzywną, ograniczeniem wolności lub pozbawieniem wolności do roku. Właściciel odpowie również z artykułu 157 kk - chodzi o uszkodzenia, polegające na naruszeniu czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia. Za to przewidziany jest taki sam wymiar kary.
Jeszcze nie przesłuchano wszystkich osób, zeznawać mają m.in. ci, którzy mieli do czynienia z tymi owczarkami w grudniu. Wtedy strażnicy miejscy ukarali właściciela 200-złotowym mandatem. W lutym doszło do kolejnego incydentu, w pobliżu przychodni "Hipokrates". Tu interweniowała policja. Funkcjonariusze wypisali 300 złotych mandatu. Miesiąc po tym doszło do tragedii pod szpitalem. Policja powołała biegłego, który oceni, jak poważne są uszkodzenia ciała.
Czytelnicy domagali się odpowiedzi na pytanie, dlaczego owczarki od razu wróciły do właściciela i obserwacja odbywała się na jego posesji? Zapytaliśmy o to lekarza Grzegorza Ciszewskiego z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Oławie. Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, które obowiązują w przypadku pokąsania. - Obserwacja może się odbywać u właściciela, jeśli on zapewnia warunki izolacji zwierząt, a takie były spełnione - wyjaśnia Ciszewski. - Psy są zdrowe, były odpowiednio utrzymane i karmione. W wywiadzie nie ustalono, aby otrzymywały środki podnoszące agresję. Na tym aspekt weterynaryjny tej sprawy należy uznać za wyczerpany, pozostaje kwestia odpowiedzialności cywilnej właściciela.
Zapytaliśmy również o obserwację zwierząt pod kątem psychiki. To jednak nie należy do kompetencji inspekcji weterynaryjnej. - Jest to sprawa ewentualnych błędów właściciela, który odpowiada za zachowania psów i ich bezpieczne utrzymywanie - wyjaśnia powiatowy lekarz weterynarii. - Jeżeli ktoś nie radzi sobie ze swoimi psami, nie potrafi ich ułożyć, powinien zdecydować się na pomoc fachowca. Pod Oławą znajdują się szkoły, które się tym profesjonalnie zajmują. Warto skorzystać z takiej opcji, bo błędy w wychowaniu można naprawić. W przypadku tych owczarków, niewłaściwe było to, że trzymano je razem. To nie jest rasa agresywna, ale są młode i nakręcają się, kiedy przebywają w swoim towarzystwie. Najlepszym wyjściem będzie je rozdzielić.
Takiego samego zdania jest weterynarz Wojciech Aksman, z którego usług korzystali właściciele owczarków. Otrzymali wskazówki, co powinni robić, żeby nie powtórzyła się sytuacja spod szpitala.
Poinformujemy o finale tej sprawy i o konsekwencjach, jakie poniesie mieszkaniec, który odpowiada za czworonogi. Oprócz Józefy Szadziuk, zostały poszkodowane dwie inne osoby, które pechowego dnia znalazły się na ulicy Baczyńskiego. Rany nie były poważne, ale to, co się stało, utkwi w ich pamięci na zawsze.
Zdarzenia z 23 marca powinny skłonić do refleksji mieszkańców, którzy mają duże psy i nie do końca panują nad tym, jak zachowują się ich pupile. Lekkomyślne podejście może zniszczyć życie właścicielowi i niewinnej osobie. Nietrudno sobie wyobrazić, co stałoby się, jak psy zaatakowałyby, gdzieś na uboczu, a nie pod samym szpitalem. Tu pomoc nadeszła błyskawicznie. Zdzisław Brezdeń, starosta powiatu oławskiego docenił Pawła Rojka i Piotra Skibińskiego, za szybką i odważną reakcję. Ratownicy medyczni otrzymali nagrody rzeczowe.
W Wielki Piątek właścicielka psów ponownie odwiedziła poszkodowaną w szpitalu. Poinformowała, że jest ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, więc z otrzymaniem odszkodowania nie powinno być problemów.
Agnieszka Herba
Mieszkanka, dotkliwie pogryziona przez owczarki niemieckie, wyszła ze szpitala. Czeka ją długie leczenie
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze