Jelcz-Laskowice Zdrowie
Temat wraca jak bumerang na sesję Rady Miejskiej. Wraz z nim pytania, czy już są, albo kiedy zapadną konkretne decyzje w sprawie dyżurów. Jedną z najbardziej zainteresowanych jest radna Teresa Kotowicz. Najpierw włodarze gminy tłumaczyli, że rozmawiają o sprawie ze starostą powiatowym, a potem - że z dyrektorem oławskiego szpitala. Dyżury w Jelczu-Laskowicach miałby bowiem pełnić jeden z dwóch zespołów, obecnie dyżurujących w Oławie.
Na październikowej sesji RM wiceburmistrz Aleksander Mitek poinformował, że w tygodniu poprzedzającym obrady burmistrz Kazimierz Putyra spotkał się ze starostą Zdzisławem Brezdeniem i dyrektorem szpitala Andrzejem Dronsejką oraz Januszem Bolanowskim - prezesem Przychodni Rejonowo-Specjalistycznej. Obejrzeli pomieszczenia w PR-S, przeznaczone dla zespołu medycznego. Putyra dodał, że ustalono też kwotę czynszu na 2 tys. zł rocznie i wszystko wskazywało na to, że sprawa dojdzie do skutku. Nieoczekiwanie okazało się, że ma o tym zdecydować Dolnośląski Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia.
Nie wspomniał o potrzebach
Kilka dni po wspomnianym spotkaniu Putyra otrzymał kopię pisma, które dyrektor szpitala wysłał do NFZ z zapytaniem, czy przeniesienie jednego z zespołów medycznych w inne miejsce jest możliwe. - Mocno mnie to zdziwiło, bo dyrektor zapewniał, że dyżury to tylko formalność - mówił Putyra. - Nie wspominał, że wyśle do NFZ pismo, w którym nie ma słowa o potrzebie prowadzenia takich dyżurów w naszym mieście.
W piśmie tym czytamy: "Obecnie dwa zespoły przyjmujące w Oławie mają dostęp do laboratorium i RTG. Planujemy przenieść jeden zespół na niedziele i święta lub we wszystkie dni tygodnia (będzie to zależało od liczby pacjentów) do Jelcza-Laskowic, gdzie nie będzie dostępu do laboratorium i RTG (pacjenci, u których będzie konieczność wykonania badań, będą musieli pojechać do Oławy). Prosimy o zajęcie stanowiska, czy taka zmiana organizacji udzielania świadczeń jest dopuszczalna".
Komuś nie zależy?
- To jakaś dziwna przepychanka i według mnie komuś nie zależy na tych dyżurach - powiedział radny Marek Starczewski. - Ostatnio zapewniano nas, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a spotkanie ze starostą i dyrektorem szpitala ma zakończyć sprawę. Nie rozumiem więc, po co zapytanie do NFZ? A co jeżeli powiedzą nie? Odnoszę wrażenie, że nie starosta, a dyrektor Dronsejko, zdecyduje o finale sprawy. Ten natomiast szuka dziury w całym, aby nam tych dyżurów nie dać. Utrudnia nam dostęp do tej opieki.
Dezaprobatę dla treści pisma wyraził też obecny na sesji Łukasz Dudkowski, radny powiatowy, który zaangażował się w sprawę. Innego zdania była radna Beata Bejda. Według niej, szpital negocjując kontrakt z NFZ, musiał wskazać miejsce udzielania świadczeń. Dlatego pytanie NFZ o możliwość wprowadzenia zmiany jest całkiem uzasadniona. Ale według radnej to nie jedyny problem w tej sprawie. Niedomówień jest więcej i niewykluczone, że wynikają one z winy i niedociągnięć władz Jelcza-Laskowic. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby skonfrontowanie pewnych informacji z dyrektorem szpitala.
Zrozumienie dla postępowania Andrzeja Dronsejki wyraziła też radna Bożena Polakowska. Przewodniczący RM Henryk Koch obiecał, że zaprosi szefa oławskiego szpitala na kolejne obrady jelczańskiego samorządu.
Opieka w J-L będzie gorsza
Andrzej Dronsejko, pytany o to, czy przeciwny jest przeniesieniu zespołu lekarskiego z Oławy do Jelcza-Laskowic, stwierdził: - Nie jest to prosta sprawa. Trzeba ustalić wiele rzeczy. Nie bez znaczenia w tej kwestii jest też opinia przewodniczącego Rady Społecznej SP ZOZ w Oławie.
Dyrektor szpitala dodał, że napisał do NFZ, bo chciał poznać jego opinię w sprawie możliwości rozdzielenia i przeniesienia jednego z zespołów do innej miejscowości. Poza tym każde nowe miejsce udzielania świadczeń zdrowotnych musi być zgłoszone do NFZ oraz wpisane do rejestru Zakładów Opieki Zdrowotnej w Urzędzie Wojewódzkim. Formalności to jednak nie wszystko. Zdaniem dyrektora, z medycznego punktu widzenia opieka w Jelczu-Laskowicach będzie gorsza, bo pozbawiona dostępu do laboratorium, RTG, specjalistów, a nawet apteki, bo czynne są tylko do godziny 22.00.
- W takiej sytuacji możliwości pielęgniarki i lekarza, wyposażonego w aparat EKG i słuchawki, są bardzo ograniczone - mówi Dronsejko - Podejrzewam, że wielu pacjentów trzeba będzie i tak skierować do Oławy, w celu dokładnego zdiagnozowania. Warunki udzielania świadczeń, ustalone przez NFZ, nie przewidują konieczności posiadania dostępu do specjalistycznej diagnostyki, ale z punktu widzenia pacjenta, jest to bardzo korzystne i w wielu przypadkach ma wpływ na właściwe rozpoznanie i podjęcie leczenia.
Nie - dla dobra pacjenta
Przeciwny przeniesieniu dyżurów z Oławy do Jelcza-Laskowic jest Józef Hołyński, przewodniczący Rady Społecznej SP ZOZ. Podkreśla, że jest to jego opinia, a nie całej rady, która nie zajmowała się tematem i nie będzie, jeżeli nie wpłynie wniosek w tej sprawie.
Uzasadniając swoją decyzję, przewodniczący podaje takie same powody medyczne, jak dyrektor szpitala. Ponadto twierdzi, że rozdzielenie zespołów byłoby niekorzystne dla pacjentów. Oława leży w centrum powiatu, co ułatwia dojazd do pacjentów. Przeniesienie jednego z zespołów do Jelcza wydłużyłoby czas dotarcia do potrzebujących na drugim końcu powiatu. Co więcej, lekarz wezwany do pacjenta musiałby zostawić oczekujących w kolejce. Niewykluczone, że w takiej sytuacji nie skorzystałby z pomocy żaden z potrzebujących. Obecnie pracę zespołów można dzielić. - Muszę dbać nie tylko o finanse szpitala, ale i jakość świadczonych usług, stąd taka, a nie inna moja opinia w tej sprawie - mówi Józef Hołyński. - Uważam, że jeżeli w Jelczu-Laskowicach jest potrzeba prowadzenia dyżurów nocnych i świątecznych, lokalny samorząd może sam je stworzyć.
Tekst i fot.: Wioletta Kamińska







Napisz komentarz
Komentarze