Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 13 grudnia 2025 13:30
Reklama BMM

Tajemniczy dług wdzięczności

Podziel się
Oceń

Heinz jest już stary. Coraz częściej powracają do niego obrazy z dzieciństwa. Niemiecka Oława, kąpiele w zakolach Odry, wakacje u rodziny w Bystrzycy. A potem ta straszna noc w lutym 1945, kiedy widział zagładę Drezna i postanowił uciec ze służby w Luftwaffe

Oława
Historia niemieckiego oławianina

Kiedy Heinz Scholz przyjeżdża do Oławy, zatrzymuje się w hotelu “Victor”. Jedząc posiłki w hotelowej restauracji patrzy przez okno na podwórko przy ulicy Nadbrzeżnej, na którym się wychował. - Człowieka można usunąć z jego ojczyzny, ojczyznę z duszy człowieka nigdy - cytuje Ericha Kästnera.
Pierwszy raz po wojnie przyjechał do Oławy w latach 60., razem ze swoimi rodzicami. Teraz odwiedza rodzinne miasto regularnie, przywozi swoich bliskich i przyjaciół. Na dowód pokazuje zdjęcie młodego małżeństwa z małym dzieckiem, na spacerze po Zaodrzu. - To mój prawnuczek - mówi z dumą.

Urywki, obrazy, migawki

Pierwsze wspomnienia? Scholz był chorowitym dzieckiem. Lato spędzał u rodziny w Bystrzycy. Wypoczywał wśród lasów, nad rozlewiskiem Smortawy, a ciotka dbała o to, żeby nabierał wagi.
- Karmiła mnie smalcem i nie pozwalała dużo biegać, tylko woziła w dziecięcym wózku - wspomina. - A ja się złościłem. Miałem już 6 lat i nie chciałem, żeby inne dzieci śmiały się ze mnie.
Na Zaodrzu mieszkali rolnicy i uboższa ludność, pola rozciągały się za miastem. Wśród skromnej zabudowy wyróżniały się tętniące życiem restauracje. Regularne spotkania i święta urządzały w nich najrozmaitsze stowarzyszenia i grupy zawodowe. - Odra to był nasz “eliksir życia” - starszy pan wyjmuje przedwojenną widokówkę. Na niej oławski most i zaludniona nadodrzańska plaża. Przy brzegu małe rozlewiska, w których kąpią się ludzie. - Wielka szkoda, że teraz już nie ma plaży ani kąpieli - komentuje. Pytam go, czy to nie było niebezpieczne? - Przy brzegu nie, ale oczywiście zdarzali się postrzeleńcy, którzy próbowali przepłynąć rzekę, a to często kończyło się tragicznie.
Mimo nazistowskiej propagandy mieszkańcy Zaodrza zachowywali niezależność i wiedzieli swoje. Choć groziły za to represje, słuchali zagranicznych rozgłośni i przekazywali sobie wiadomości. Jako dziecko należał do organizacji poprzedzającej Hitlerjugend.
- Dwa razy w tygodniu mieliśmy zbiórki, ale nie chodziłem na nie. Ciotka wzywała mnie na inną zbiórkę. Musiałem jej pomagać w pracy.
Samochodem przejeżdżamy drogę, którą codziennie przemierzał do szkoły, znajdującej się w budynku przy wieży ciśnień. Scholz chwali remont kamieniczek na rogu Rybackiej i Chrobrego. Mówi, że taką zabudowę miała cała dzielnica, gdzie obecnie jest osiedle Chrobrego. Przy zamku wspomina, że klasy dziewcząt znajdowały się z przodu budynku, a chłopców z tyłu. Przywołuje srogiego nauczyciela muzyki Satzky’ego. Za fałszowanie obrywali od niego kuksańce po głowie. Satzky napisał muzykę do pieśni o Oławie, którą przesiedleńcy śpiewają na swoich zjazdach.

Terminowanie na lotnisku

Pojedyncze obrazy, urywki, migawki. Tyle zapamiętał z dawnej Oławy. Ale jest inna opowieść, którą snuje w szczegółach. To pożegnanie z ojczyzną, ucieczka, przesiedlenie.
W 1944 Heinz ukończył szkołę i postanowił uczyć się zawodu. Trafił na lotnisko w Marcinkowicach, gdzie wprawiał się w fachu ślusarza ze specjalizacją w silnikach lotniczych. Chłopcy otrzymali mundury i zamieszkali w barakach na terenie lotniska. Do domu wracali na niedzielę. Podczas praktyk tankowali myśliwce i zaopatrywali je w naboje.
Ostrzał artyleryjski w styczniu 1945 zwiastował, że front jest blisko. Mieszkańcy mieli świadomość, że lada dzień opuszczą miasto. Heinz wciąż przebywał w Marcinkowicach. 20 stycznia dotarła do niego wiadomość o ewakuacji miasta. Wsiadł na rower i pojechał do domu. Nie zastał nikogo. Wraz z innymi odjechał kolejką w stronę Boreczka, a potem do Wałbrzycha. Heinz opowiada, że mógł wtedy trafić na front. Uratował go przełożony, który chciał wrócić do rodziny w Ząbkowicach i nakazał tam przemarsz. Następnie przedostali się wojskowym pociągiem na lotnisko Großenheim w okolicach Drezna, gdzie kontynuowali służbę.

Miasto w ogniowej burzy
 
W poszukiwaniu bezpieczeństwa ciągnął w głąb przedwojennych Niemiec nieprzerwany strumień ludzi. Szacunki mówią, że na początku 1945 w Dreźnie przebywało 400 tysięcy uchodźców i robotników przymusowych. Naziści zostawili miasto bez obrony przeciwlotniczej, sądzili, że jest bezpieczne.
W nocy z 13 na 14 lutego rozpętało się piekło. Alianci rzucili do ataku ponad 1.000 bombowców. W trzech nalotach wypalono doszczętnie 15 kilometrów kwadratowych. Drezno ginęło w ogniowej burzy. To wszystko obserwował z odległości 30 kilometrów 15-letni Heinz. Wstrząs był tak wielki, że powiedział sobie: “Koniec z tym, wracam na Śląsk do mamy i brata”.
Następnego dnia, kiedy praktykanci szli na kolację, Heinz skierował się rowerem na wschód. To była ryzykowna decyzja. Po ulicach krążyły patrole policji wojskowej, wyłapującej dezerterów, a on miał na sobie mundur służb lotniczych. Los okazał się dla niego łaskawy. Po drodze spotkał marynarza, który podobnie jak on, w pojedynkę wracał do domu. Od niego dostał cywilne ubranie. Pociągiem przedostał się do Zgorzelca, później do Wałbrzycha. - Jak ja tu znajdę mamę? - myślał, wychodząc na ulice górniczego miasta. I znowu dopisało mu szczęście. Przypadkiem natknął się na chłopaka z Oławy. Ten zaprowadził go do uchodźców. Matka poprzysięgła sobie, że już nie pozwoli, aby Heinz oddalił się od nich.

Dopiął swego

Po wojnie Scholz wraz z rodziną zamieszkał w Turyngii. Znalazł się po sowieckiej stronie żelaznej kurtyny. Dla niemieckich Ślązaków oznaczało to zakaz zrzeszania się i pielęgnowania tradycji. Ale gdy tylko nadarzyła się okazja, odwiedzili Polskę. To był 1966 rok. Wpakował rodziców do trabanta i wyruszył do Oławy. Przyjechali obejrzeć swój dom i akurat trafili na imieniny do obecnych właścicieli. - Musieliśmy się mocno pilnować, żeby nie wypić za dużo - wspomina z uśmiechem. Do 1989 bywał w Oławie kilkakrotnie. Regularne odwiedziny rozpoczęły się po upadku muru berlińskiego. - Niech inni wyjeżdżają sobie na Majorkę i Wyspy Kanaryjskie, mnie ciągnie do ojczyzny - deklaruje Heinz. Przyjeżdżając stale do Polski, był świadkiem i uczestnikiem pojednania między Niemcami i Polakami.
Kilka lat temu wpadł na pomysł, aby to upamiętnić w specjalnej wystawie. Ekspozycję “Ziemia, która łączy ludzi” otwarto 24 lipca w Bystrzycy. Po dramatycznych wydarzeniach, u kresu życia, Scholz spłacił ojczyźnie tajemniczy dług wdzięczności.

Xawery Piśniak
[email protected]


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Autor komentarza: RedaktorTreść komentarza: Dziękuję za korektę - czyli ktoś te komentarze jednak czyta.. :-)Data dodania komentarza: 13.12.2025, 12:50Źródło komentarza: Najpierw zwolnienia, teraz sprzedają zakład za niemal 27 mln zł!Autor komentarza: RedaktorTreść komentarza: Przykra informacja. Trudny czas dla pracowników. Trudno się uśmiechać w takiej Polsce... Do tego artykuł z błędami: "pojawiła się oferta kupna terenu po zakładzie.." - jeśli już to oferta sprzedaży terenu.. itd.Data dodania komentarza: 13.12.2025, 10:59Źródło komentarza: Najpierw zwolnienia, teraz sprzedają zakład za niemal 27 mln zł!Autor komentarza: TołdiTreść komentarza: Inwestycje w kampanie wyborczą muszą się zwrócić :)Data dodania komentarza: 13.12.2025, 10:53Źródło komentarza: Przemysław Olechowski odwołany z funkcji prezesa CSiR. Jest tymczasowy następcaAutor komentarza: sebaTreść komentarza: Powyciągać trzeba ich z samochodów!! Patrole w większości powinny być piesze. Nie widać ich w mieście zupełnie.Data dodania komentarza: 13.12.2025, 10:52Źródło komentarza: Ma być tak pięknie, ale na razie... MINUS!Autor komentarza: ŁukaszTreść komentarza: Kolejna podejrzana sprawa. Podczas kadencji Burmistrza Szczęśniaka wybudowano kilkaset mieszkań w ramach TBS. A tanie mieszkania to w tej chwili największa bolączka mieszkańców. Od kiedy władze przejeli Lokalni z burmistrzem na czele, całkowicie zaniechano budowy nowych tanich mieszkań dla mieszkańców. Dziwnie zbiega się to z czasem gdy w deweloperke zaczął bawić się sami wiecie kto... i jak wpływ w przeszłości, oraz teraźniejszości miał na lokalnych samorządowców. Kolejna sprawa to działka dla jelcza,torpedowana w przeszłości przez ludzi powiązanych z burmistrzem. Dziwnym trafem sami wiecie kto zapowiada tam teraz powstanie nowego osiedla. Przypadek? A może pod zasłoną pięknych uśmiechów, uścisków dłoni na targowisku wpuściliśmy sobie do pałacu prawdziwego konia trojańskiego?Data dodania komentarza: 13.12.2025, 10:52Źródło komentarza: Przemysław Olechowski odwołany z funkcji prezesa CSiR. Jest tymczasowy następcaAutor komentarza: asdefTreść komentarza: Fajne czasy, nie to co teraz.Data dodania komentarza: 13.12.2025, 10:45Źródło komentarza: Twórzmy wspólnie fotograficzną historię Oławy (album 211)
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama