Dobre i złe chwile przeżywał w ostatnim meczu rundy jesiennej napastnik MKS Tomasz Kosztowniak - na początku drugiej połowy zdobył bramkę, dającą oławianom prowadzenie, ale tuż przed końcem stracił piłkę na środku boiska, co umożliwiło rywalom przeprowadzenie kontry i zdobycie wyrównującego gola
Od początku meczu było widać, że żadna drużyna nie zadowoli się remisem i będzie dążyła do zwycięstwa. Pierwsi zaatakowali gospodarze i już w 3 minucie byli bliscy zdobycia gola - Nigeryjczyk Kabir Ojikutu zagrał w uliczkę do Dariusza Nowaczyka, ten wpadł na pole karne i uderzył z 15 metrów, ale Radosław Florczyk pewnie obronił. Dwie minuty później zapachniało golem po drugiej stronie boiska. Łukasz Ochmański minął kilku piłkarzy Ilanki serią zwodów i wyłożył piłkę Mateuszowi Milkowskiemu, ale ten zamiast strzelać, podał do Marcina Wielgusa, który był na spalonym. Po chwili kolejną ofensywną akcję oławian zainicjował Michał Sikorski, podając na skrzydło do Krzysztofa Gancarczyka. Pomocnik MKS w pełnym biegu minął obrońcę i z boku pola karnego dośrodkował do rozpędzonego Łukasza Ochmańskiego, który uderzył z woleja, ale Łukasz Twarowski świetnie obronił.
Po tym ostrym początku w kolejnych minutach gra się nieco uspokoiła, a piłkarze walczyli o piłkę głównie w środkowej strefie boska. Tak było do 18 minuty, kiedy Konrad Zandrowicz zaatakował prawym skrzydłem. Pomocnik Ilanki po minięciu Dawida Pożaryckiego zacentrował na przeciwległą stronę, a tam wyskoczył do główki Kamil Sylwestrzak i strzelając z 3 metrów, trafił w słupek. Piłka odbiła się od jego wewnętrznej części i powoli przetoczyła wzdłuż linii bramkowej, ale na szczęście dla oławian, do siatki nie wpadła.
Po tej akcji inicjatywę przejęli goście i w 23 minucie wypracowali świetną okazję do zdobycia gola. Tomasz Kosztowniak podał do Krzysztofa Gancarczyka, a ten w swoim stylu przeprowadził rajd lewym skrzydłem, „dojechał” z piłką do linii końcowej i stamtąd dośrodkował do Łukasza Ochmańskiego. Najlepszy strzelec oławian i tym razem uderzył z pierwszej piłki, ale znowu kapitalną interwencją popisał się Łukasz Twarowski. Co ciekawe, ten młody rzepiński golkiper jest zwykle rezerwowym graczem, ale przed meczem z MKS „wskoczył” nagle do wyjściowego składu Ilanki, bo jego rywal z drużyny - Ukrainiec Wladyslaw Syamin - był obwiniany o dwa stracone gole w poprzednim spotkaniu, przegranym 2:3 z Celulozą Kostrzyn.
Ataki oławian trwały do końca pierwszej części meczu, ale mimo wyraźnej przewagi, nie potrafili pokonać Twarowskiego. Sztuka ta udała się podopiecznym Andrzeja Leszczyńskiego zaraz po rozpoczęciu drugich 45 minut gry. W środku boiska piłkę wywalczył Marcin Wielgus i podał prostopadle do Łukasza Ochmańskiego, ten zaś wypatrzył na prawej stronie podążającego za akcją Dominika Wejerowskiego. Wydawało się, że młody oławski obrońca nie sięgnie mocno zagranej piłki, ale niespodziewanie zaatakował wślizgiem i uprzedził Chorwata Ivana Udarevića, próbującego w podobny sposób blokować podanie. Piłka trafiła do Tomasza Kosztowniaka, który strzałem „na raty” z l0 metrów złamał opór Twarowskiego.
W 60 minucie powinno być 2:0 dla oławian, bo po dokładnym podaniu od Marcina Wielgusa na czystej pozycji był Mateusz Milkowski, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został zablokowany. Pięć minut później, po rzucie rożnym, wykonywanym przez rzepinian, goście przeprowadzili szybką kontrę, zakończoną kąśliwym podaniem Krzysztofa Gancarczyka ze skrzydła do Tomasza Kosztowniaka. Nic jednak z tego nie wyszło, bo lot piłki przeciął Konrad Zandrowicz. Nie minęła nawet minuta, a znów było groźnie poda bramką Twarowskiego. Wielgus zagrał w uliczkę do Ochmańskiego, który wpadł na pole karne i kropnął z 14 metrów w okienko, ale golkiper Ilanki wykazał się klasą światową, parując futbolówkę końcami palców na rzut rożny.
Gospodarze tylko sporadycznie rewanżowali się groźnymi akcjami, najczęściej były to stałe fragmenty gry. Jedną z nich przeprowadzili w 75 minucie. Z rzutu wolnego podawał Zandrowicz, piłka odbiła się od głowy obrońcy MKS i trafiła pod nogi kolejnego z licznej grupy obcokrajowców w zespole rzepińskim - Ukraińca Aleksandra Bazei. Ten rosły obrońca Ilanki uderzył atomowo z woleja, z niewielkiej odległości, ale na szczęście dla oławian - wysoko ponad bramkę.
Im bliżej końca, tym bardziej desperacko gospodarze atakowali, ambitnie dążąc do wyrównania. Dopięli swego w 88 minucie. Tomasz Kosztowniak próbował nieco dłużej przytrzymać piłkę na środku boiska, ale zaatakował go Konrad Plucner i odebrał futbolówkę już mocno zmęczonemu napastnikowi MKS. Obrońca Ilanki podał prostopadle do szybkiego Nigeryjczyka Okeke Desmonda. Piłkę próbował jeszcze „dzióbnąć” Waldemar Gancarczyk, zmieniając jej kierunek lotu, czym zdezorientował Tomasza Horwata. Wykorzystał to Desmond i ruszył na oławską bramkę. Wydawało się, że mimo to szybszy będzie Radosław Florczyk, ale nasz golkiper też się zawahał, zbyt późno wybiegł do czarnoskórego napastnika i po chwili musiał wyciągnąć piłkę z siatki.
Chociaż arbiter przedłużył spotkanie o 5 minut, to żadnej drużynie nie udało się zdobyć zwycięskiego gola. Ta kontrowersyjna decyzja sędziego spowodowana była dłuższą przerwą w grze zaraz na początku drugiej połowy, kiedy na środku boiska zderzyli się głowami Mateusz Milkowski i Arkadiusz Dereżyński. Mimo intensywnej pomocy medycznej obaj musieli opuścić plac gry. Milkowski został odwieziony karetką do szpitala, ale na szczęście po prześwietleniu głowy nic groźnego nie stwierdzono.
Pomeczowe komentarze
Marek Kamiński - trener Ilanki:
- Po meczu rozegranym tu w Słubicach wiosną tego roku to my mieliśmy więcej powodów do zdenerwowania. Prowadziliśmy wtedy bardzo długo 1:0 i straciliśmy gola na 1:1 w doliczonym czasie gry. Dziś było niemal dokładnie odwrotnie - to oławianie przez wiele minut utrzymywali korzystny dla siebie wynik, a my strzeliliśmy wyrównującą bramkę tuż przed końcem. Myślę, że podobnie jak wtedy, również dziś ten remisowy wynik jest zasłużony i nikogo nie krzywdzi. My mieliśmy okazje do zdobycia goli, zwłaszcza w pierwszych minutach, ale oławski zespół także stworzył kilka groźnych sytuacji pod naszą bramką. Na pewno jednak remis nie zadowala ani nas, ani gości, bo dla każdego oznacza stratę dwóch punktów…
Andrzej Leszczyński - trener MKS SCA Oława
- Jestem wściekły, bo powinniśmy wracać do Oławy z odległych Słubic z trzema punktami. Chłopcy zagrali dziś całkiem dobrze taktycznie, a co ważne - nie ustępowali rywalowi ani technicznie ani fizycznie, mimo bardzo długiej i wyczerpującej podróży. Co więcej - to raczej my przez większą część meczu dyktowaliśmy warunki gry i naprawdę nie pozwoliliśmy rzepinianom na zbyt wiele. W defensywie było podwajanie krycia i asekuracja, a w ataku nie brakowało szybkich akcji skrzydłami, które kończyły się dośrodkowaniami i strzałami na bramkę. Zabrakło nieco większej skuteczności oraz koncentracji w końcowych minutach meczu. Gdybym miał dziś dłuższą ławkę rezerwowych, to może mógłbym taktycznymi zmianami wybić rywala z uderzenia? A może gdyby Radek Florczyk w decydującym momencie nie zawahał się i trochę szybciej wybiegł z bramki, to nie stracilibyśmy gola, który zabrał nam dwa pewne punkty i trochę popsuł humory przed zimową przerwą w rozgrywkach…
Ilanka-Steinpol Rzepin - MKS SCA Oława 1:1
0:1 - Tomasz Kosztowniak (w 47 min.)
1:1 - Okeke Desmond (88)
Słubice - Stadion Olimpijski. Widzów ok. 100. Sędziowali: Sebastian Chudy jako główny oraz Marek Sekuła i Przemysław Dzienuć - asystenci liniowi (Świebodzin).
Żółte kartki: Waldemar Gancarczyk (w 53 min.) - za niesportowe zachowanie i Tomasz Kosztowniak (85) - za krytykę orzeczeń sędziego.
Ilanka Steinpol Rzepin: Twarowski - Plucner, Udarević, Bazei - Zandrowicz, Maślenik (77 Kasik), Dereżyński (77 Mueller), Ojikutu, Nowaczewski (60 Cyganek) - Nowaczyk (46 Desmond), Sylwestrzak.
MKS SCA Oława: Florczyk - Wejerowski, Horwat, Sikorski, Pożarycki – Wielgus (85 Skorupa), W.Gancarczyk, Milkowski (75 Wiraszka), K.Gancarczyk - Ochmański, Kosztowniak.
Tekst i fot.:
Krzysztof Andrzej Trybulski
</u>
Napisz komentarz
Komentarze