To miał być mecz prawdy dla podopiecznych Andrzeja Leszczyńskiego. Miał potwierdzić pozytywne zmiany, jakie wprowadził do oławskiej drużyny ten trener, lub też wykazać, że jego dotychczasowe sukcesy, to tylko efekt “świeżości” po okresie ciężkich treningów, aplikowanych wcześniej graczom MKS przez Wiesława Wojnę. Najprawdopodobniej działa jedno i drugie, bo od kilku tygodni oławianie grają naprawdę dobrze.
Czwarte kolejne zwycięstwo i dobre spotkanie oławskich piłkarzy. Tym razem szczególnie cenne, bo odniesione na trudnym terenie. - Zespół pokazał dziś prawdziwy hart ducha, nie załamał się po utracie bramki, grał kolektywnie i ambitnie dążył do zwycięstwa - mówił po meczu trener MKS Andrzej Leszczyński
Reklama
Tak też było w sobotnie popołudnie w Żarach, odległych około 200 km od Oławy. Po serii porażek gospodarze przystąpili do pojedynku z MKS z silną wolą zwycięstwa, ale podobne chęci mieli goście, którzy już w pierwszej minucie mogli prowadzić. Akcję rozpoczął Mateusz Milkowski na środku boiska, podał na prawe skrzydło do Marcina Wielgusa. “Cinek”, który wskoczył do wyjściowego składu MKS w ostatniej chwili, z powodu kontuzji Tomasza Kosztowniaka podczas rozgrzewki, po krótkim dryblingu na polu karnym wyłożył piłkę Łukaszowi Ochmańskiemu. Najlepszy strzelec oławskiej drużyny huknął z woleja, ale tuż obok spojenia słupka z poprzeczką.
Dwie minuty później groźnie było pod bramką MKS. Mateusz Żebrowski dośrodkował z rzutu wolnego, z bliska główkował Mariusz Hanclich, ale na szczęście dla oławian - niecelnie.
W 8 minucie obserwowaliśmy podobną akcję do tej z początku spotkania, ale tym razem zaczął ją Krzysztof Gancarczyk, zagrywając prostopadle do Mateusza Milkowskiego, ten z kolei podał na prawo w uliczkę do Tomasza Grabowskiego, który wpadł na pole karne i prawie z linii końcowej podał na środek “szesnastki”, gdzie czaili się niepokryci Marcin Wielgus i Łukasz Ochmański. Ten drugi uderzył w pełnym biegu w długi róg, piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i pomimo interwencji golkipera oraz jednego z defensorów Promienia powoli wtoczyła się do bramki.
Oławianie nie zadowolili się prowadzeniem i nadal atakowali. Po krótko rozegranym rzucie rożnym i dośrodkowaniu Ochmańskiego główkował z bliska Tomasz Horwat, ale nie trafił. Potem Krzysztof Gancarczyk zagrał prostopadle do Marcina Wielgusa, a ten uderzył sprzed pola karnego w lewy dolny róg bramki, lecz Tomasz Kowalczyk wyciągnął się jak struna i sparował piłkę w bok, która po dobitce Ochmańskiego wyszła na rzut rożny.
W 26 minucie Mateusz Milkowski podał na pole karne do Krzysztofa Gancarczyka, a ten z dość ostrego kąta strzelił z woleja, lecz znowu kapitalną interwencją popisał się Kowalczyk.
Bramkarz Promienia ponownie zebrał burzę oklasków pięć minut później, gdy dwukrotnie obronił strzały oławskich piłkarzy. Po sprytnym podaniu od Milkowskiego w sytuacji sam na sam z żarskim golkiperem był Łukasz Ochmański, ale przegrał pojedynek, a nieskutecznie dobijał Krzysztof Gancarczyk.
W końcówce pierwszej połowy zaatakowali gospodarze, wywalczyli kilka rzutów wolnych i rożnych, ale to nie przyniosło efektu bramkowego.
Zaraz po zmianie stron goście mogli podwyższyć prowadzenie. Lewą flanką ruszył Krzysztof Gancarczyk, minął dwóch obrońców, wpadł na pole karne i podał do Łukasza Ochmańskiego. Napastnik MKS, stojąc tyłem do bramki, wycofał do nadbiegającego Mateusza Milkowskiego, który huknął z 12 metrów, lecz znów fantastycznie obronił Kowalczyk. Nie zdołał jednak złapać silnie uderzonej piłki, która wylądowała pod nogami Marcina Wielgusa, a ten - strzelając z 5 metrów do pustej bramki - trafił w słupek.
To się zemściło w 55 minucie. Na prawym skrzydle Gracjan Arkuszewski łatwo minął Dawida Pożaryckiego i zagrał wzdłuż bramki do Krystiana Jakubowskiego. Pomocnik Promienia nie opanował jednak piłki i wydawało się, że niebezpieczeństwo jest zażegnane. Tymczasem na lewej stronie futbolówkę wywalczył Łukasz Świdkiewicz, wrzucił ją na pole karne, gdzie był zupełnie nieobstawiony Łukasz Czyżyk, i bez większego trudu z 5 metrów wpakował piłkę głową do bramki.
Stracony gol nie zraził gości, którzy od nowa rozpoczęli bój o zwycięstwo. Po kilku szarpanych akcjach, w 70 minucie rzut wolny z boku pola karnego Promienia wywalczył faulowany tam Dawid Pożarycki. Po dośrodkowaniu Grabowskiego jeden z żarskich obrońców wybił głową piłkę, ale pod nogi Krzysztofa Gancarczyka, który ponownie wrzucił futbolówkę na środek pola karnego. Tam trafiła do Horwata, który podał do atakującego lewym skrzydłem Grabowskiego. Po jego wrzutce piłki na pole karne bramkarz Tomasz Kowalczyk wyskoczył do góry i próbował łapać. Przez chwilę miał futbolówkę w rękach, ale nie zdołał jej utrzymać. Piłka trafiła pod nogi ciągle obecnego w obrębie „szesnastki” Tomasza Horwata. Kapitan MKS przymierzył w dolny róg nie do końca precyzyjnie, lecz po bilardowym odbiciu od buta jednego z żarskich obrońców, piłka zatrzepotała w siatce.
Ostatni kwadrans to rozpaczliwe ataki miejscowych, którzy bardzo chcieli wyrównać. Miał na to szansę Mateusz Żebrowski, który w 75 minucie, po dośrodkowaniu Arkuszewskiego, główkował z 5 metrów, ale wprost w ręce Radosława Florczyka. Drugą stuprocentową okazję zmarnował w 86 minucie Dariusz Bryjak - był 3 metry od pustej bramki, ale poślizgnął się i nie opanował piłki, podanej ze skrzydła przez bardzo aktywnego w tej części meczu Gracjana Arkuszewskiego, syna prezesa żarskiego klubu.
W samej końcówce, która była bardzo nerwowa (dowodem 4 żółte kartki, pokazane przez arbitra za faule w ciągu 5 minut), oławianie mogli jeszcze dobić rywali. Grzegorz Lew przeprowadził rajd prawie przez pół boiska, wyszedł na czystą pozycję i próbował lobować bramkarza Promienia. Tomasz Kowalczyk nie dał się zaskoczyć i udaną interwencją kolejny raz udowodnił, że w tym dniu - mimo jednego błędu - był najlepszym graczem swojego zespołu.
Pomeczowe komentarze...
Sylwester Buczyński - trener Promienia Żary:
- No cóż, musimy dziś przełknąć gorycz kolejnej porażki i to chyba całkowicie zasłużenie, bo w przekroju całego meczu byliśmy po prostu słabsi. Jedną z przyczyn przegranej upatruję w tym, że kadrowo wyglądamy dużo gorzej niż w poprzednim sezonie, a u oławian jest odwrotnie. Nasza porażka mogła być dzisiaj jeszcze wyższa, gdyby nie dobra dyspozycja bramkarza Tomka Kowalczyka. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy jednak wywalczyć przynajmniej remis - nie wiem, jak to się stało, że w końcówce Bryjak nie trafił z 3 metrów do pustej bramki. Gdy nieco ochłonę, rozważę sens mojej dalszej współpracy z zespołem, bo skoro on przegrywa piąty raz z rzędu, to być może potrzebuje kogoś nowego na ławce trenerskiej…
Andrzej Leszczyński - trener MKS SCA Oława
- To był trudny mecz z trudnym rywalem, który miał co prawda już kilka porażek na koncie, ale prawie wszystkie 0:1 Wygrał natomiast w Świdnicy z liderującą wówczas Polonią, a u siebie pokonał dwie będące na fali drużyny z lubuskiego - Tęczę Krosno i Pogoń Świebodzin. To oznaczało, że będzie dziś ciężko, no i było. W tygodniu poprzedzającym dzisiejszy mecz zaaplikowałem chłopakom mocne dawki treningowe i widać było, że są tym trochę przyduszeni. Mimo to pokazali prawdziwy hart ducha, nie załamali się po utracie bramki, grali kolektywnie i ambitnie dążyli do zwycięstwa. Za to wszystko należą im się gromkie brawa…
Promień Żary - MKS SCA Oława 1:2
0:1 - Łukasz Ochmański (w 8 min.)
1:1 - Łukasz Czyżyk (55)
1:2 - Tomasz Horwat (70)
Kiedy, gdzie, dla kogo?
10 października 2009. Żary - stadion miejski. Widzów ok. 300.
Sędziowali: Marcin Martyniuk jako główny oraz Łukasz Kurzawa i Kazimierz Kwitowski - asystenci liniowi (Zielona Góra).
Żółte kartki: Dawid Pożarycki (w 5 min.), Mateusz Milkowski (25), Tomasz Horwat (36), Artur Chabiniak (84), Paweł Skorupa (86), Michał Sikorski (87) i Daniel Wojciechowski (89) - wszyscy za faule.
<div style="margin: 0cm 0cm 10pt">Promień Żary: Kowalczyk - Chabiniak, Hanclich (77 Marcin Żebrowski), Bodzianny, Wojciechowski - Arkuszewski, Mateusz Żebrowski, Jakubowski (71 Bryjak), Świdkiewicz - Czyżyk, Bartkowiak. MKS SCA Oława: Florczyk - Wejerowski (88 Kulej), Horwat, Kalinowski, Pożarycki - Grabowski (80 Lew), Milkowski, Sikorski, K.Gancarczyk - Ochmański (75 Skorupa), Wielgus (65 W.Gancarczyk).
Tekst i fot.:
Krzysztof Andrzej Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze