Około południa złodzieje szukali naiwnych w naszym powiecie, prawdopodobnie teraz wciąż dzwonią do starszych osób, więc jeśli masz kogoś takiego w rodzinie, koniecznie powiedz, żeby nie dał się nabrać!
Dziś, 20 lutego tylko w ciągu 20 minut na oławską policję zgłosiły się trzy osoby, do których dzwonili fałszywi policjanci. To w ostatnich miesiącach kolejne próby wyłudzenia pieniędzy. Na szczęście te osoby nie dały się nabrać oszustom - rozłączyły się i przed chwilą powiadomiły funkcjonariuszy.
Oszuści opowiadali historię o szajce przestępców, którzy mają dostęp do danych z dowodów osobistych i są w zmowie z pracownikami banków. Mówili mieszkańcom, że właśnie rozpracowują tę grupę i dla dobra sprawy trzeba współpracować, podać numer konta, zrobić przelew swoich oszczędności na "bezpieczne" konto itd.
PAMIĘTAJ! - Policjant telefonicznie nigdy nie będzie żądać od nas pieniędzy, numeru konta, wykonania przelewu, czy innych danych - takich jak numer dowodu osobistego! - mówi podinsp. Alicja Jędo. - Prawdziwi funkcjonariusze nigdy nie wymagają takich rzeczy przy prowadzeniu akcji policyjnych! Nie odbierajmy na poważnie takich telefonów! W rzeczywistości osoby te są przestępcami, nie mają nic wspólnego z policją. Jedynym ich celem jest wzbogacenie się kosztem ludzkiej krzywdy. Nie reagujmy też pochopnie na hasło: syn, wnuczek, siostrzenica potrzebują pomocy... Upewnijmy się, czy faktycznie nasz krewny potrzebuje pomocy i zadzwońmy do niego lub do kogoś z rodziny!
Tylko w styczniu do oławskiej KPP zgłosiło się kilkanaście osób, które odebrały telefon od fałszywych policjantów, chcących wyłudzić pieniądze.
- Na szczęście większość zareagowała bardzo przytomnie i od razu skontaktowała się z prawdziwymi funkcjonariuszami - mówi podinsp. Alicja Jędo z KPP w Oławie. - Z pewnością takich sytuacji w naszym powiecie było więcej, ale niektórzy po prostu się rozłączają, bo od razu wiedzą, z czym mają do czynienia, i nie zgłaszają tego policji.
Nie rozłączyła się niestety 77-latka z Bystrzycy. Uwierzyła, że wnuczka ma ogromne problemy i natychmiast potrzebuje gotówki. 22 stycznia na telefon stacjonarny zadzwoniła kobieta. - Powiedziała, że jest policjantką i pracuje przy sprawie wypadku, który przed chwilą spowodowała jej wnuczka - mówi podinspektor Jędo. - Nastraszyła, że dziewczynie grożą bardzo poważne konsekwencje i natychmiast potrzeba kilkudziesięciu tysięcy złotych, aby uniknąć aresztu i opłacić adwokata.
Kiedy zrozpaczona babcia stwierdziła, że nie ma takich pieniędzy, usłyszała, że musi oddać wszystko, co ma, a resztę ewentualnie dozbierać i przekazać później. Miała 18 tys. złotych. Wszystkie oszczędności oddała obcemu mężczyźnie, którego przysłała fałszywa policjantka.
- Kobieta nie wzięła żadnego pokwitowania - dodaje podinsp. Jędo. - Po prostu zaufała i podała gotówkę. Myślała, że uchroni wnuczkę od problemów.
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze