To pokłosie kontroli, jakie od kilku tygodni prowadzi w ośrodkach nauki jazdy wydział komunikacji Starostwa Powiatowego w Oławie. Wyjątkowo restrykcyjnych kontroli, bo - jak się okazuje - na sześć skontrolowanych dotychczas szkół w przypadku czterech wszczęto postępowanie o ich zamknięciu, a w stosunku do kilku instruktorów nauki jazdy - o odebranie uprawnień. O sprawie piszemy w aktualnym wydaniu "Gazety Powiatowej" w artykule "Skontrolowali 6 szkół, aż 4 grozi zamknięcie".
Zdaniem właścicieli szkół i instruktorów tegoroczne kontrole, które prowadzą w imieniu starosty pracownicy wydziału komunikacji Starostwa Powiatowego w Oławie, to "polowanie na czarownice".
- Kontrole odbywały się co roku, a błędy w papierach zawsze się zdarzały, bo człowiek jest tylko człowiekiem i ma prawo się pomylić, ale wcześniej nikogo za to nie karano w taki sposób jak teraz - mówi Marek Rokicki właściciel jednej z oławskich szkół jazdy i dodaje, że nie zmienił zasad i sposobu prowadzenia szkół i szkoleń. Cały czas robi to tak samo. W poprzednich latach po kontroli otrzymywali zalecenia pokontrolne i można się było do nich odnieść, wytłumaczyć i ewentualnie był czas na naprawienie błędów. Tymczasem teraz tak się nie stało.
- Przyszli, przejrzeli papiery i bez dyskusji stwierdzili, że zamykają szkołę - dodaje Krystian Rzepecki, instruktor i kierownik ośrodka szkoleniowego w Jelczu-Laskowicach. - Uważają, że zrobili porządek, a ja się pytam, jaki cel ma takie działanie. Chcą zamknąć wszystkie "nauki jazdy" w powiecie czy tylko niektóre?
To, że sprawa może mieć drugie dno, sugerują też inni. Dopytują też o to, co stało się z empatią, ludzkim odejściem do człowieka, racjonalizm i o to, co jest ważniejsze w nauczaniu - wyniki czy papiery, które też oczywiście są ważne, ale nie powinny być decydujące. Poza tym każdy powinien mieć szansę odniesienia się do stawianych mu zarzutów, zwłaszcza w sytuacji gdy wcześniej nie było do niego zastrzeżeń.
Tymczasem naczelnik wydziału komunikacji Adam Krasicki zapewnia, że zarówno wcześniej jak i teraz kontrole prowadzone są zgodnie z tymi samymi przepisami. Nie zmieniły się też zasady ich prowadzenia. Wyjątkiem jest to, że w minionym roku odbywały się one w biurach szkół. Tym razem zabrano dokumenty do wydziału komunikacji i tam je skontrolowano, stwierdzając - jak mówi naczelnik - rażące naruszenia. Co jest takim naruszeniem określa ustawa, a nie subiektywna ocena kontrolera.
- W sytuacji, gdy kontrolerzy stwierdzają rażące naruszenie przepisów po przeprowadzeniu kontroli, obowiązkiem starosty jest wszczęcie postępowania administracyjnego w sprawie skreślenia ośrodka szkolenia kierowców czy instruktora - wyjaśnia naczelnik. - Takie są przepisy.
Naczelnik kategorycznie zaprzecza insynuacjom, że kontrole mają na celu pozbycie się czyjejś konkurencji. Dodaje, że szkoleniowcy i instruktorzy mają prawo odwołać się od decyzji starosty do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które przeprowadzi postępowanie sprawdzające. To, że w poprzednich latach kontrole nie wykazały takich błędów jak tym razem, oznacza, że "widocznie wtedy nie naruszali przepisów w sposób rażący", a teraz mają, więc mieli obowiązek prowadzić działalność zgodnie z przepisami.
Szkolący nie zgadzają się z tłumaczeniami naczelnika i takim podejściem do tematu. Zapowiedzieli, że odwołają się od decyzji starosty, a jeżeli będzie trzeba, skierują sprawę do sądu.
*
Tymczasem dzień po ukazaniu się naszego artykułu - 3 sierpnia - o szóstej rano zapukali do nich policjanci.
Okazuje się, że kontrola niesie ze sobą większe skutki niż wszczęcie postępowania o wykreśleniu szkoły czy zabrania instruktorom uprawnień. Ponieważ kontrolerzy zarzucili prowadzącym szkolenia poświadczenie nieprawdy w dokumentach, musieli to - jak twierdzi naczelnik - zgłosić do prokuratury, a ta, jak się okazuje, już zajęła się sprawą.
- Dzisiaj o godzinie szóstej rano do moich drzwi zapukała policja - mówi zaskoczony Marek Rokicki. - Przyszli do mojego domu. Byłem jeszcze w łóżku. Powiedzieli, żebym się ubrał i poszedł z nimi do biura szkoły. Zabrali wszystkie dokumenty. Różnych rzeczy się spodziewałem, ale czegoś takiego!? Poczułem się jak przestępca. Rozumiem, że każdy wykonuje swoje obowiązki i nie mam do nich pretensji, ale w taki sposób? Ja nie miałem i nie mam nic do ukrycia. Dałbym im te dokumenty o każdej innej porze, nie musieli do mnie przychodzić o szóstej rano.
- Po co robić coś takiego? - mówi równie zniesmaczony Krystian Rzepecki, u którego policja też pojawiła się 3 sierpnia wczesnym rankiem. - Przyszliby normalnie do biura i dalibyśmy im wszystkie papiery. Ma je też starostwo, bo kopiowali robiąc kontrolę, więc nie rozumiem takiego podejścia do sprawy. Nie wiem, po co to wszystko i jaki ma cel.
Prokuratura w Oławie potwierdza, że prowadzi sprawę dotyczącą szkół nauki jazdy w powiecie oławskim, ale sprawa jest świeża i na razie nie udziela szerszych informacji. Jak powiedział nam pracownik biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, działania w szkołach nauki jazdy w powiecie oławskim przeprowadzili funkcjonariusze wydziału kryminalnego KWP we Wrocławiu na polecenie Prokuratury Rejonowej w Oławie.
Napisz komentarz
Komentarze