- Mam tam pole, ale teraz kombajnem nie przejadę - mówi Jan Choptiany z Drzemlikowic.
Wtóruje mu kolejny rolnik: - Nie da się! W zeszłym roku jechałem, a teraz się nie da, bo ta skrzynka. A inaczej na te pola się nie dojedzie, bo z drugiej strony jest rzeka. To jedyna droga.
Po postawieniu skrzynki energetycznej na samym skraju działki do sąsiedniego płotu jest około 440 cm, tymczasem kombajn potrzebuje minimum 480 cm, aby się zmieścić. I to na styk.
Pan Choptiany przypomina podobną sytuację, opisywaną przez naszą gazetę jakieś 20 lat temu. Wtedy energetyka postawiła przy tej samej drodze słup, który też ostatecznie trzeba było przesunąć, bo kombajny się nie mieściły: - Interweniowaliśmy wtedy z Krzysiem Trybulskim i słup po tygodniu udało się przesunąć, ale wtedy sprawa oparła się aż o Warszawę. Teraz popełniają ten sam błąd. Tu żniwa w toku, a kombajnem się nie wjedzie, więc to trzeba natychmiast zmienić.
Właścicielem działki, na której stoi słup, a teraz postawiono skrzynkę, jest pani Agnieszka z Siecieborowic, która już zna problem. Tłumaczy, że mówiła firmie stawiającej skrzynkę, aby usytuować ją przy słupie, ale najwyraźniej nie dogadali się, bo skrzynka jest zdecydowanie za blisko drogi, co od razu sygnalizowała wykonawcy.
- Owszem, ta pani mówiła nam o tym, ale gdy już było po fakcie, czyli skrzynka stała - opowiada Paweł Gabryś, przedstawiciel firmy wykonującej zlecenia dla Taurona i podpowiada rozwiązanie. Jeszcze można tę skrzynkę przestawić, ale ktoś będzie musiał ponieść koszt, bo to i nowa dokumentacja, i robocizna, a to kilkaset złotych. Po wykonaniu paru telefonów i skomunikowaniu ze sobą paru osób okazało się, że sprawa jest do zrobienia. Pani Agnieszka zdecydowała, że dla dobra miejscowych rolników weźmie koszt na siebie, a przedstawiciel wykonawcy zadeklarował, że "po kosztach" przesunie skrzynkę do końca sierpnia.
Sprawa wygląda na rozwiązaną, choć jednak tylko tymczasowo.
- Gdy kiedyś postawimy tam płot, też na granicy działki, to problem znów się pojawi - mówi mąż pani Agnieszki i sugeruje, że wtedy do przejazdu i tak trzeba będzie ściągać heder, czyli tę najszerszą część tnącą kombajnu. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to będzie problem dla rolnika, bo trzeba najpierw ściągać, a potem zaraz zakładać.
- Tam jest wąsko, a ja nie chcę od razu z furtki wchodzić do mieszkania - mówi i tłumaczy, że zapłacili przecież za całą działkę. Deklaruje jednak, że gdy się wybudują (za parę lat) i będą mieć wyobrażenie wszystkiego, nie wykluczają, że dla dobrych międzysąsiedzkich stosunków przesuną ogrodzenie o te pół metra, aby jednak kombajny spokojnie mogły przejeżdżać na pola. Jeśli jednak ich auto między budynkiem a ogrodzeniem się nie zmieści, to nic z tego nie będzie i ogrodzenie jednak stanie na skraju działki, jak teraz skrzynka...








Napisz komentarz
Komentarze