Co się stało? Otóż podczas największych upałów, a tych ostatnio u nas nie brakuje, owa młoda kobieta zabrała swoje dwa psiaki, zapewne ukochane, bo rasowe (jeden parę miesięcy, drugi parę lat) na ćwiczenia, a potem rozgrzane wsadziła do samochodu, podjechała na słoneczny parking, zamknęła drzwi i... poszła na fitness. Gdy po nabraniu formy wróciła za godzinę, psiaki dogorywały, niemal ugotowane żywcem. Od razu zabrała je do weterynarza, ale już było za późno. Psiaki trafiły do worków.
Kobieta zarzekała się, że przecież zostawiła im szczelinę w oknie, ale kto ma auto, ten wie, że gdy nie ma przewiewu, temperatura w nasłonecznionym samochodzie bardzo szybko może przekroczyć 60 stopni Celsjusza, co prowadzi do śmierci zostawionych w środku dzieci czy zwierząt. I tak było w tym przypadku, ku rozżaleniu właścicielki psów, która... nie pomyślała. Podobnie zresztą jak pewien mieszkaniec Oławy, który w te wielkie upały wybrał się ze swoim psem na bieganie. Efekt? Po wspólnym treningu trafił do weterynarza (innego), gdzie wycieńczonego psa trzeba było ratować. Tym razem się udało, choć znów ktoś nie pomyślał.
Parę dni temu pisaliśmy na portalu TuOlawa.pl o tym, jak szczęśliwie oleśnickim policjantom udało się interweniować w porę. Dyżurny przyjął zgłoszenie, że w jednym z zaparkowanych na parkingu aut znajduje się pies. Z uwagi na to, że zwierzę było w zamkniętym samochodzie przez prawie godzinę (!), a właściciela nie udało się ustalić, policjanci wybili szybę. Dzięki reakcji osób, które zauważyły zamkniętego, wycieńczonego psa, i w porę zaalarmowały służby, tym razem uniknięto tragedii, a właściciel psa za nieodpowiedzialne zachowanie odpowie przed sądem. Może następnym razem pomyśli.
Tymczasem ten, kto oglądał defiladę z okazji Święta Wojska Polskiego, po której cały świat nam teraz zazdrości wielkiej armii, widział na własnym ekranie, że w jeden z najgorętszych dni w roku wojsko między czołgi wyprowadziło na gorący asfalt konie i psy. Aby się nimi pochwalić! Po fali krytyki w sieci Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych zmuszone było wydać komunikat, że "psy i konie miały zapewnione miejsce do odpoczynku w cieniu, stały dostęp do wody, a temperatura asfaltu była stale monitorowana i przed samym przemarszem kilkukrotnie schładzana. Pododdział przewodników z psami dołączył przez wymarszem w ostatniej chwili i został odłączony od kolumny zaraz po minięciu trybun. Nadzorowano także proces przemieszczenia zwierząt". Wszystko pięknie, tylko niech ktoś mi powie, po co to wszystko? Czy ktoś tu w ogóle pomyślał? Siedzieliście kiedyś w nagrzanym aucie kilkadziesiąt minut - i to bez wody? A może biegaliście sobie w futrze podczas upału? Lubicie chodzić boso po rozgrzanym słońcem asfalcie...
Myślicie, że zwierzęta tego chcą? Bo co? Bo ktoś ważny jest na trybunie?! Czy zwierzęta obchodzi, kto na niej stoi i macha ręką, kto chce się pochwalić armią, a kto ma się jej przestraszyć? A może psy uwielbiają posiedzieć sobie w piekarniku albo pobiegać akurat wtedy, gdy w cieniu mamy 34 stopnie, zaś w słońcu grubo ponad 40? Pokażcie mi takiego psa... Albo konia.
A w badaniach zawsze wychodzi, że niby wszyscy kochamy naszych czworonożnych braci...







Napisz komentarz
Komentarze